Nie wiem czy wiecie, ale jestem totalnym kociarzem. Moje trzy koty (dwa w domu rodzinnym i jeden mieszkający ze mną) są częścią mojej rodziny i dostają nawet prezenty pod choinkę. Gdy moja Luna uciekła i nie było pewne, czy jeszcze w ogóle żyje płakałam tak długo, aż udało się ją znaleźć. Od tamtej pory pilnuję jej wręcz obsesyjnie. Nasze cztery psy nie są zbyt dobrze do niej nastawione i jej wycieczka na podwórko mogłaby się źle skończyć. Kiedy widzę książkę o kotach... Po prostu po nią sięgam. Nie jestem w stanie przejść obojętnie - podobnie jak mój syn, który chociaż ma dopiero trzynaście miesięcy już odziedziczył po mnie kocią obsesję. Nie miałam styczności wcześniej z poradnikami z tego cyklu, ale po Historiach prawdziwych z chęcią po nie sięgnę.
Czy te historie są rzeczywiście prawdziwe? TAK. To historie, które wydarzyły się już tysiące razy i będą się wydarzać dalej, tak długo, jak długo gatunek ludzki będzie posiadał koty. Co więcej – można śmiało założyć, że przydarzają się nawet właśnie w tej chwili. Tylko że różnym właścicielom. Może niedokładnie co do joty w takiej formie, jak zostały tu opisane, ale w podobnej. A nieraz pewnie nawet w jeszcze gorszej. Nie ma więc sensu nadal rozważać tego pytania. Należałoby raczej zapytać: „Czy mogą przydarzyć się mnie?”. Spiesząc z odpowiedzią – owszem, mogą. No chyba że ktoś nie ma kota, ale jak się okazuje, nawet to nie daje stuprocentowej gwarancji.
Historie prawdziwe to tak naprawdę pięć opowieści. Każda dotyczy innej rodziny, innego kota. Są one tak wciągające, że przeczytałam je wszystkie w trakcie jednej (i jedynej) drzemki Leona. Nie mogłam się oderwać po cichu trzęsąc się ze śmiechu. Trzeba autorowi przyznać, że jest doskonałym narratorem, a jego lekki styl idealnie nadaje się do książek tego typu. Moim zdecydowanym faworytem jest tutaj Księżniczka Pusia, chociaż historia Krokieta też się pcha na pierwsze miejsce.
Nauczyłam się już, że każdy kot jest inny, ale każdy idealny na swój sposób. Moja Luna na przykład słucha się moich poleceń, chodzi za mną po całym domu i pozwala mi się przytulać. Uwielbia też spać z Leonem w łóżeczku, chociaż bardziej obstawiam, że uważa, że jest miła pozwalając mu na to. Równocześnie jest to taki dzikus, który nikomu nie pozwala się za długo dotykać i najchętniej przebywałaby większość dnia na podwórku. Niestety, nie mogę jej już na to pozwalać - nie zniosę kolejnych dni zmartwień, gdy psy nie dadzą jej wrócić do domu.
Historie prawdziwe pokazują miłość właścicieli do ich pupili. Krupek - mój już kilkuletni pierwszy kot - pasował mi opisem do Krokieta. Obaj leżąc na wadze zasłużyli na wielkie o rany od weterynarzy. Jest on dachowcem, ale naprawdę sporym i ważącym te swoje osiem kilo. Nie ma jednak takiej obsesji na punkcie jedzenia, więc odetchnęłam z ulgą. Moi rodzice nie będą nigdy musieli zamykać roślin na cztery spusty czy wstawać w nocy i ratować spadające talerze.
Trochę żałuje, że mieliśmy tutaj tylko pięć historii. Z chęcią przeczytałabym ich więcej. Nie pamiętam już kiedy udało mi się tak dużo śmiać podczas czytania jednej książki. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki, ale Dawid Ratajczak pomógł mi trochę odsapnąć i nabrać sił do dalszej walki. Jeśli ktoś kocha koty jest to zdecydowanie książka, którą po prostu MUSI przeczytać. Od razu na jego twarzy pojawi się uśmiech i chęć przygarnięcia kolejnego kociaka. Kalkuluję, jak przekonać do tego narzeczonego. I Lunę. Nie lubi się dzielić swoim terytorium.
★★★★★★★☆☆☆
Jak wytresować kota? Historie prawdziwe // Dawid Ratajczak // Jak wytresować kota? // tom 4 // 2019 // 160 stron // Wydawnictwo Skrzat // 23,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?