grudnia 30, 2022

[96/2022] #BLOGUJEZTK: MAM NA IMIĘ JUTRO // DAMIAN DIBBEN

Macie czasami tak, że widząc zapowiedź książki od razu wiecie - bez czytania opisu, bez wgłębiania się w recenzje - że to będzie książka idealna dla Was? Właśnie tak czułam się patrząc na okładkę Mam na imię Jutro. Byłam niesamowicie podekscytowana, gdy wreszcie - po niemałych przygodach - wzięłam ją w swoje ręce. 

Rok 1815. Zimowy wieczór w Wenecji. Pewien pies czuwa przy katedrze, mając nadzieję, że wreszcie pojawi się jego pan. Dawno temu właśnie tu się rozdzielili i tu mieli się spotkać. Minęły jednak lata, a po panu – lekarzu, chemiku i filozofie, z którym przemierzył całą Europę, odwiedzając królewskie dwory i pola bitwy – wciąż nie ma śladu. Pies wyczuwa jednak trop jego odwiecznego wroga. Porzuca więc w miarę bezpieczne schronienie i wyrusza w podróż w poszukiwaniu najbliższego mu człowieka.

Tak zaczyna się przygoda Jutra, który na przestrzeni wieków przemierza świat w poszukiwaniu człowieka, który uczynił go nieśmiertelnym. Jego łapy niestrudzenie przebiegają pola bitew i królewskie dwory. A jego historia jest opowieścią o lojalności i determinacji, przyjaźni (zarówno ze zwierzętami, jak i z ludźmi), miłości (tej jednej, jedynej), podziwie (dla ludzkich talentów) i rozpaczy (z powodu ich nieumiejętności życia w pokoju).

Z mokrym nosem przy ziemi i wiernym towarzyszem, kundlem wabiącym się Sporco, u boku musi się spieszyć – by znaleźć pana, zanim zrobi to ten Zły. I nie może się przy tym nadziwić, że te dwunożne istoty rządzące światem, które potrafią kochać i tworzyć takie piękne rzeczy, stać na tyle okrucieństwa. Mimo to nie traci nadziei i pędzi na swych czterech łapach na ratunek panu, biorąc udział w szalonym wyścigu z czasem, by u jego kresu poznać ludzkość od podszewki i okrutną cenę nieśmiertelności.

Barwny portret ludzkości na przestrzeni wieków. Niesamowita i wciągająca bez reszty opowieść o odwadze i poświęceniu oraz nierozerwalnej – silniejszej niż czas – więzi między dwiema duszami.

Bo czy ktoś może kochać bardziej niż pies?

Gdy poznajemy naszego głównego - psiego - bohatera nie znamy oficjalnie jego imienia. Nie przedstawia nam się, ale z każdą stroną dowiadujemy się coraz więcej o jego przeszłości. Nie odkrywa od razu przed nami wszystkich kart, ale wędrówka z nim i z jego panem po dawnych dworach było czymś niesamowitym. Jutro spotyka najbardziej znanych ludzi renesansu, jako pierwszy ogląda największe dzieła ludzkości. Byłam oczarowana. Kocham historię, kocham sztukę, matematykę, naukę. Ta książka to czysty geniusz.

"Jutro zaczniemy od nowa", mawiał, czasami w odniesieniu do jakiegoś drobiazgu, przypalonego obiadu, kłopotów z powozem, który utknął w błocie, czasami zaś w chwilach głębokiej rozpaczy, gdy coś wstrząsnęło nami do głębi i potrzebowaliśmy promyka nadziei.

Jutro czeka na swojego pana niczym legendarny Hachiko. Zastanawiam się, czy nie jest on pierwowzorem naszego bohatera. Oczekiwanie razem z nim na schodach katedry wydaje się czymś nudnym, ale Jutro zabiera nas w podróż po swoich przygodach i najcenniejszych wspomnieniach. Dowiadujemy się też skąd wzięła się jego nieśmiertelność i zaskoczyło mnie to. Damian Dibben dostał za to ode mnie ogromnego plusa. Zwykle autorzy unikają takich opisów, a alchemia nieskończonego bycia jest tutaj całkiem logicznie ujęta. I nie, nie ma tutaj mitycznego kamienia filozoficznego. Chociaż pojawiają się podobieństwa. 

Ciekawie było przeżyć to wszystko z perspektywy psa. Jestem pewna, że jest to dosyć nierealne - raczej nikt nie traktował tak zwierząt w tamtych czasach - ale czy nieśmiertelność nie jest sama w sobie dosyć nieprawdopodobna? Wczułam się i nie chciałam odkładać Mam na imię Jutro nawet na sekundę. Bardzo mocno wzięłam do siebie wszelkie morały z tej historii i staram się żyć podobną filozofią jak pan Jutra. Dzięki temu żyje mi się dużo łatwiej, spokojniej.

"Widzisz, jak można zmienić historię? - powiedział do mnie - Nigdy nie jest za późno, by kształtować świat wedle swoich marzeń"

Jedynym minusem tej historii jest jej zakończenie. O ile początek powoli nas wprowadza w całość i na spokojnie płyniemy przez tę książkę to zakończenie jest jak rwąca rzeka. Za szybkie, za bardzo chaotyczne. Przyznam, że strona, w którą poszła fabuła bardzo mnie zaskoczyła. Spodziewałam się czegoś całkiem innego i - powiem Wam tak w tajemnicy - trochę mnie to rozczarowało. Myślałam, że Mam na imię Jutro mnie zniszczy, ale nic z tego. Wręcz przeciwnie. Dała mi ta historia mnóstwo siły do życia. 

Dopisałam ten tytuł jako ostatnia najlepsza książka tego roku. Zasługuje na to. Wiem też, że będę często dawać go jako prezent. Nie dość, że jest cudownie wydana, to jeszcze zawiera w sobie cudowny przekaz i bohaterów. Sporo tu śmierci, ale tyle samo nadziei i wiary w lepsze... jutro. Kocham. 

★★★★★★★★★☆

Mam na imię Jutro // Damian Dibben // seria butikowa // 09 listopada 2022 // 384 strony // wydawnictwo Albatros 

Za książkę dziękuję TaniaKsiazka.pl!


A Wam w tym Nowym Roku... Dużo miłości i zdrowia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger