Mało jest już książek, z którymi obecnie mogę się utożsamić. Nie ma zbyt dużo autorów, którzy chętnie tworzą historię o matkach i problemach, z którymi się borykają. XXI wiek rządzi się swoimi prawami, świat nigdy tak gwałtownie się nie rozwijał, a z każdym kolejnym dniem znika wszystko to, co do tej pory znałam. Lucie Yi NIE jest romantyczką to powieść, która jest nowoczesna do bólu. Jest w niej wszystko to, co dla naszych dzieci będzie codziennością. Równocześnie daje nadzieję, że skoro starsza ode mnie Lucie odnalazła się w tym świecie to i ja dam radę.
Lucie Yi chce mieć dziecko. Jest pewna swojej decyzji. Nieważne, że jest samotna, że ma 37 lat, że nie pozbierała się jeszcze po bolesnym rozstaniu z narzeczonym.
Nieważne, że przełożeni z pracy nie będą zachwyceni jej postawą. Nie liczy się również to, że jej konserwatywna rodzina (a także reszta społeczeństwa Singapuru) jest nieprzygotowana na niezamężną kobietę, która chce zostać matką…
Zegar biologiczny tyka, więc Lucie postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Zapisuje się na stronę internetową poświęconą współrodzicielstwu, aby znaleźć odpowiedniego partnera. Wybiera najlepszego kandydata i… zachodzi w ciążę.
Jednak ten w teorii idealny, racjonalny i platoniczny układ zaczyna się komplikować. Burza hormonów, pojawienie się byłego narzeczonego, który za wszelką cenę chce ją odzyskać, oraz kiełkujące uczucie do przyszłego ojca dziecka sprawiają, że Lucie musi podjąć decyzję, komu odda swoje serce i z kim zwiąże swoją przyszłość.
Lucie jest tak rzeczywistą bohaterką, że nie da się jej nie polubić już na samym początku. Poznajemy ją w sklepie z akcesoriami dla dzieci, gdzie staje się dla niej jasne, że bardzo chce zostać mamą. Jest wychowana w bardzo konserwatywnej rodzinie, więc poszukiwanie na to sposobu innego niż tradycyjny wydaje się jej być czymś nienaturalnym, ale gdy decyduje się na ideę współrodzicielstwa sprawa mocno rusza do przodu. Przyznam, że byłam bardzo zaskoczona istnieniem takiego rozwiązania. Z pewnością jest bardzo nowoczesną opcją, bo wcześniej o niej nie słyszałam. W Singapurze społeczeństwo jest bardzo nastawione na tradycję, więc mogę się tylko domyślać ile odwagi miała w sobie Lucie decydując się na taki krok.
Przyznam, że bardzo mocno skupiłam się na wątku współrodzicielstwa i mogłabym paść na kolana przed Lauren Ho za przedstawienie ciąży w sposób tak realny. Wszyscy widzimy te małe, słodkie bobaski zalewające nas niewinnymi uśmiechami z każdej strony, a mało kto myśli o tym, jak te miesiące, gdy działo produkuje owe dziecko, mogą wykończyć kobietę. Psychicznie i fizycznie. Czy wypada wtedy narzekać? Płakać z bezsilności? Przyszła matka powinna być wdzięczna za sam fakt ciąży i najlepiej zniknąć ze społeczeństwa, po czym powrócić niczym motyl razem z cudownie pachnącym potomkiem. Nie ma nic bardziej irytującego niż takie generalizowanie sytuacji.
Ale dlaczego tak trudno było mówić otwarcie o ważnych sprawach, skąd ta skłonność do ukrywania się, kiedy uwodzimy?
W tej książce wszystko wygląda tak, jak w rzeczywistości. Nie ma tutaj przekłamanych i nienaturalnych zachowań. Najlepsza przyjaciółka Lucie odsuwa się od niej, bo dziecko zaprząta cały jej umysł. Druga przyjaciółka - matka nowonarodzonych trojaczków - ma dosyć niewyspania i ciągłego zmęczenia, a równocześnie nie potrafi zostawić ich tatusiowi bez zamartwiania się o to, czy da radę. Mamy też firmę, która spycha ciężarną kobietę - odnoszącą spore sukcesy - na bok, przez samo istnienie jej brzuszka. Brzmi realnie?
Dużo pojawia się tutaj również o rodzinie, która próbuje narzucić swoje idee i sposób patrzenia na świat. Trzeba przyznać Lucie, że znosi to w sposób niewiarygodnie cierpliwy i dyplomatyczny. Każdy jednak ma swoje granice, a toksyczna relacja naszej bohaterki z matką i ojcem jest czymś, co każdy najchętniej wyrzuciłby ze swojego życia. Rodziny się jednak nie wybiera, prawda? A życie Lucie jest ciągle pełne zwrotów akcji. Przy lekturze książki Lauren Ho nie można się nudzić. Jesteście ciekawi związku, w którym to kobieta zarabia więcej i jak na to zapatruje się mężczyzna? Albo jak ludzie oceniają niezamężną, ciężarną Lucie? To książka dla Was.
Nie mogło zabraknąć jeszcze wątków romantycznych. Walka między sercem a rozumem toczy się w Lucie nieustannie. Próbowałam postawić się w jej sytuacji i aż przeszły mnie ciarki. Chyba jednak lubię to moje nudne życie i - chociaż jestem dziesięć lat młodsza od głównej bohaterki - nie mam już sił na takie życiowe perturbacje. Lucie Yi NIE jest romantyczką podobało mi się niesamowicie właśnie dzięki temu. Mogłam docenić to, co mam i spędzić czas poznając całkiem inną kulturę. Ta przygoda na dalekim kontynencie była wspaniała. Jestem już pewna, że chciałabym poznać więcej twórczości tej autorki. Ma bardzo otwarty umysł i w jej książce znajdziemy dosłownie wszystko. Niektórzy czytelnicy - ci mniej tolerancyjni - mogą niekiedy krzywić się na tak oryginalnych bohaterów, ale mając otwarty umysł można się w tej historii zakochać. Tak po prostu, po ludzku.
★★★★★★★★☆☆
Lucie Yi NIE jest romantyczką // Lauren Ho // 2023 // 400 stron // wydawnictwo Kobiece
Za książkę bardzo dziękuję TaniaKsiazka.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?