Tytuł: Niebezpieczne istoty
Tytuł oryginału: Dangerous Creatures
Autor: Kami Garcia, Margaret Stohl
Tłumaczenie: Jarosław Irzykowski
Seria: Niebezpieczne istoty
Tom: 1
Data wydania: 03 grudzień 2014
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Feeria Young
Cena na okładce: 34,90
Wobec tego, co mam i co straciłam. Wobec tego, którego mam i tego, którego straciłam.
Zacznijmy od tego jakże optymistycznego stwierdzenia: nienawidzę tej książki. Złamała mi serce tak mocno, że chyba nie da się już tego zmienić. Dwa razy. Może wezmę głęboki oddech i zacznę od początku. Nie czytałam Pięknych istot, mimo, że będzie już rok, jak leżą mi na półce. Oglądałam jednak film i bardzo mi się podobał. Postanowiłam więc zapoznać się z Niebezpiecznymi istotami, gdyż to całkiem nowa seria autorów. Mogę to nazwać impulsem, gdyż ani opis z tyłu książki, ani zapowiedź fabuły jakoś mnie do siebie nie przyciągnęły. Tak, to był impuls. Początkowo ta książka w ogóle mnie nie zachwyciła. Pamiętacie tą nagłą popularność paranormalnych romansów, o których już mało kto pamięta? Wydało mi się, że to książka tego gatunku. Nie pomyliłam się dużo.
Ridley jest syreną i naprawdę nie warto z nią zadzierać. Została naznaczona przez Ciemność i swoje syrenie zdolności wykorzystuje właśnie w taki sposób. Swoim urokiem i czarami zdobywa wszystko, na czym jej zależy. Jest przeciwieństwem swojej idealnie dobrej kuzynki. Uczucia ją przerażają, więc z Linkiem, swoim byłym chłopakiem, który wyznał jej miłość, jest na wojennej ścieżce. Nie potrafi przyznać, że zależy jej na nim. Ostatniego dnia, kiedy całą ich paczka jest razem, Lena postanawia połączyć ich wszystkich zaklęciem, by nigdy o sobie nie zapomnieli. Nie wszyscy są tym pomysłem zachwyceni, jednak nie protestują. Ridley podjęła już decyzje. Zdecydowała, że wróci do Linka. Chłopak zmierza do Nowego Jorku w celu spełnienia marzeń, a syrena ma tam długi do stracenia. Musi zapewnić perkusistę pewnemu bardzo potężnemu osobnikowi, któremu jest winna dwa żetony. Jednym z nich jest Link. Musi dołączyć do zespołu i jedna część będzie spłacona. Pozostaje jeszcze ta druga, gorsza. Przysługa, o którą potężny Lennox będzie mógł się upomnieć w każdej chwili, a ona będzie musiała się zgodzić na wszystko, co zaproponuje.
Samotnie, na krawężniku.
Rid myśli, że wie, w co się wpakowała. Ma nadzieję, że uda jej się uwolnić od długu i odejść z ukochanym chłopakiem. Prowadzi go prosto w objęcia śmierci z nadzieją, że uda jej się wyrwać go w ostatniej chwili. Chłopak jest zachwycony zespołem, z którym go zapoznała mimo, że nie ufa jej do końca. Trudno jest ufać syrenie, która w każdej chwili może przejąć władzę nad osobą. Ridley czuje się obserwowana, a Nox, jej wróg, też nie ma łatwego zadania...
Początek tej książki jest okropny. Męczyłam go niemiłosiernie i żyłam nadzieją, że wszystko się rozkręci a Rid przestanie mnie tak irytować. Zdecydowanie wolę tą Ridley, która ukrywa przed sobą swój strach i uczucia. Wybaczcie mi moją bezduszność, jednak to ciągłe rozpaczanie głównej bohaterki bardzo mnie denerwowało. Już wolałam, jak myślała wyłącznie o sobie. Wszystko zaczęło się rozkręcać w chwili, kiedy Nox wkroczył na scenę. Miałam wtedy ochotę krzyknąć spadaj, Link!. Nox kojarzył mi się nieodparcie z Jace'm z Darów anioła, a Link z Simonem z tej samej serii. Nie muszę chyba mówić, że Simona nie trawię? Mimo, że Lennoxowi Gatesowi do Jace'a daleko, jednak urzekł mnie, jak to niegrzeczni chłopcy mają w zwyczaju. Skoro więc jestem wielkim TEAM NOX GATES zakończenie złamało mi serce. Podwójnie. Nie wiem, co autorzy sobie myślą, ale ciekawa jestem, jak wybrną z tej kabały, w którą się wpakowali.
Początkowo myślałam, że nie będę miała ochoty na kolejny tom. Teraz nie jestem tego taka pewna. Z jednej strony bardzo mnie nurtuje ciąg dalszy. Z drugiej... troszkę się go obawiam. Trudno mi sobie wyobrazić, co może być dalej po takim zakończeniu. Autorzy przyprawili mnie o trochę większy ból głowy niż ten, który towarzyszy mi od tygodnia. Zapalenie zatok skutecznie uniemożliwia czytanie. Możecie mi wierzyć na słowo. Czytanie tej książki, jak na mnie, zajęło mi dużo czasu. Trochę w tym mojej winy, a raczej choroby, trochę autorów - bardzo powoli rozwijają całą akcję. Nigdy wcześniej nie czytałam książki o syrenach, jednak podczas czytania miałam takie uczucie, jakbym już kiedyś to pochłonęła i teraz wraca do mnie momentami. Nie wiem, czy to brak oryginalności sytuacji to sprawił, czy moja głowa robi mi psikusy. Miałam to samo uczucie podczas czytania Wirusów. Czyżby to przez to, że czytałam już tyle książek, że mało co mnie może zaskoczyć? Możliwe, że to dlatego tak doceniam pozycje, w których się dużo nie spodziewałam. Cóż. Zakończenia Niebezpiecznych istot również. Wątpię, by ktokolwiek się tego domyślił. Autorzy zrobili wielkie BUM i pewnie cieszą się na myśl, jaką minę ma czytelnik po zakończeniu.
Plusem tej historii jest humor. Charakterek Ridley doskonale pasuje do tych ciętych tekstów, którymi rzuca na prawo i lewo. Niektóre z nich są naprawdę zabawne. Jest to kolejna książka, którą mam poobklejaną kolorowymi karteczkami. Lubię wracać do wesołych fragmentów. Ale do smutnych też. Je też zwykle zaklejam. Jestem książkową masochistką. Wracam do nich nawet częściej, niż do tych szczęśliwych i zabawnych. Wydaje mi się, że to przez to, iż lubię, jak książka wywołuje jakieś uczucia. A mało jest momentów, które by mnie pozytywnie nastawiły - wszędzie ich pełno. Kiedy jednak dzieje się coś smutnego, ktoś umiera, mam łzy w oczach i potrafię się popłakać, jakbym straciła najlepszego przyjaciela.
Ta książka jest spinoffem serii o Pięknych istotach. Spinoffem, czyli właściwie produktem ubocznym. Gdyby nie powstała poprzednia seria autorów, nie powstałaby ta. Ot, taka zależność. Może źle zrobiłam zaczynając od tej, jednak tej wcześniejszej mam tylko pierwszy tom i resztę musiałabym czytać w ebookach - nie dla mnie. Postanowiłam więc czytać Niebezpieczne istoty i nie przejmować się Pięknymi. Pamiętam tylko, że film mi się podobał i przypominał mi Pamiętniki wampirów. Naprawdę rzadko się zdarza, że jakaś pozycja nie przypomina nam czegoś innego. Taki już los, kiedy prawie wszystkie scenariusze już są zrealizowane.
Jeśli chodzi o Niebezpieczne istoty jestem usatysfakcjonowana. Zakończenie podciąga poziom, jednak nie na tyle, żebym zakochała się w tej serii bez reszty. Myślę jednak, że chwycę za kolejny tom, kiedy już wyjdzie. Naprawdę jestem ciekawa, jak autorzy wybrną z tej sytuacji, w którą wpakowali bohaterów.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Plusem tej historii jest humor. Charakterek Ridley doskonale pasuje do tych ciętych tekstów, którymi rzuca na prawo i lewo. Niektóre z nich są naprawdę zabawne. Jest to kolejna książka, którą mam poobklejaną kolorowymi karteczkami. Lubię wracać do wesołych fragmentów. Ale do smutnych też. Je też zwykle zaklejam. Jestem książkową masochistką. Wracam do nich nawet częściej, niż do tych szczęśliwych i zabawnych. Wydaje mi się, że to przez to, iż lubię, jak książka wywołuje jakieś uczucia. A mało jest momentów, które by mnie pozytywnie nastawiły - wszędzie ich pełno. Kiedy jednak dzieje się coś smutnego, ktoś umiera, mam łzy w oczach i potrafię się popłakać, jakbym straciła najlepszego przyjaciela.
Ta książka jest spinoffem serii o Pięknych istotach. Spinoffem, czyli właściwie produktem ubocznym. Gdyby nie powstała poprzednia seria autorów, nie powstałaby ta. Ot, taka zależność. Może źle zrobiłam zaczynając od tej, jednak tej wcześniejszej mam tylko pierwszy tom i resztę musiałabym czytać w ebookach - nie dla mnie. Postanowiłam więc czytać Niebezpieczne istoty i nie przejmować się Pięknymi. Pamiętam tylko, że film mi się podobał i przypominał mi Pamiętniki wampirów. Naprawdę rzadko się zdarza, że jakaś pozycja nie przypomina nam czegoś innego. Taki już los, kiedy prawie wszystkie scenariusze już są zrealizowane.
Jeśli chodzi o Niebezpieczne istoty jestem usatysfakcjonowana. Zakończenie podciąga poziom, jednak nie na tyle, żebym zakochała się w tej serii bez reszty. Myślę jednak, że chwycę za kolejny tom, kiedy już wyjdzie. Naprawdę jestem ciekawa, jak autorzy wybrną z tej sytuacji, w którą wpakowali bohaterów.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Feeria!
Świetna jest, naprawdę. Ja kilka dni przed przeczytaniem "Niebezpiecznych..." przeczytałam "Piękne..." i w sumie to mogłam ich nie czytać, bo i tak za wiele mi nie wyjaśniły, i były nudne. "Niebezpieczne istoty" za to niesamowicie mi się spodobały!
OdpowiedzUsuńW pewnym momencie czytałam tylko dla Noxa. Po co komu Link..? :D Ja Pięknych istot nie czytałam. Dzisiaj po raz kolejny pooglądałam film :)
UsuńJa postanowiłam, że jak narazie robię sobie dłuuuugą przerwę od romansów. Pewnie i tak w końcu po coś sięgnę, ale nie będę kusić losu i za Niebezpieczne Istoty się nie wezmę ;) Szczerze, to fabuła mnie jakoś nie zachęca, chociaż tytuł jest genialny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Aż takiego romansu to tutaj nie ma. :3 Jednak od tego trójkąta w książkach młodzieżowych ciężko uciec...
Usuń