Tytuł: Diabeł z więzienia dłużników
Tytuł oryginału: The Devil in the Marshalsea
Autor: Antonia Hodgson
Tłumaczenie: Stanisław Rek
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 13 styczeń 2015
Liczba stron: 448
Wydawnictwo: Amber
Cena na okładce: 44,80
Nabrałam ochoty na coś nowego, więc zaopatrzyłam się w dwie pozycje wydawnictwa Amber - tą oraz Sen i śmierć. Na pierwszy ogień padł Diabeł z więzienia dłużników. Dlaczego? Bez większego powodu - tak zdecydował mój chłopak. Gdy nie mogę się zdecydować On wybiera. Tak więc zgodnie z Jego życzeniem zabrałam się za książkę Antonii Hodgson w gruncie rzeczy nic o niej nie wiedząc. Nie wiedziałam, jaki to gatunek, kiedy się wszystko dzieje, kim są bohaterowie ani o co chodzi. Szłam w ciemno - tak, jak lubię najbardziej. Od razu zaznaczam, że lektura tej pozycji zajęła mi dosyć dużo czasu - jak na mnie. Trzy dni na lekturę to wieczność, wierzcie mi. Dwie książki dziennie? To nic. Jeśli czytam dłużej niż dwa dni... To już tragedia. Co nie znaczy, że dana pozycja jest kiepska. Tak, jak w tym przypadku.
Więc poczułeś już zapach śmierci?
Cała akcja rozgrywa się w Londynie, w roku 1727. Głównym bohaterem jest dwudziestopięcioletni Tom Hawkins. Mimo faktu, że studiował teologię i ojciec pokładał w nim ogromne nadzieje, oddaje się cielesnym uciechom oraz hazardowi. Mężczyzna jest nałogowcem, co szybko kończy się więzieniem dla dłużników. Przykry wypadek sprawił, że nie ma już możliwości uwolnić się od ciężkiego losu, jakim jest Marshalsea. Jest ono najgorszym z więzień tego rodzaju. Jeśli człowiek nie ma skąd wziąć pieniędzy - zginie z głodu i chorób. Tam ludzie przestają być ludźmi. Po stronie dżentelmenów życie jeszcze jakoś się toczy. Niektórzy zadomowili się tam i radzą sobie. Jednak strona dla biedoty tonie w martwych ciałach. Choroby i głód to nie jedyne zagrożenia. Acton, nadzorca, upycha po kilkadziesiąt więźniów w jednym pokoju po to, by pokazać dżentelmenom co ich spotka, gdy przestaną płacić za wynajem po tej lepszej stronie muru.
- Litość? - zachichotała i podtarła się brudną spódnicą. - Nie mogę sobie na to pozwolić.
Tom z racji urodzenia trafia na bogatszą stronę. Niestety - żyje w ciągłym strachu, gdyż marne grosze otrzymane za jedyną pamiątkę po matce szybko topnieją. Co więcej swoją osobą zainteresował pana Fleeta - mężczyznę, który sieje postrach w więzieniu dłużników, a do tego jest podejrzany o morderstwo Robertsa, czyli człowieka niesamowicie podobnego do Toma. Widząc go, inni mają wrażenie, że zmarły wrócił na ziemię by udowodnić, że wcale nie popełnił samobójstwa a to, co mu się przydarzyło to przebiegle skonstruowane zabójstwo. Mimo, że Hawkins nie jest zmarłym wojskowym, jego duch pojawia się na więziennym dziedzińcu. Naszemu bohaterowi bardzo trudno w to uwierzyć, gdyż nie wierzy w takie zjawy.
Więzienie wypełnia strach, gdy zaczynają ginąć inni. Podejrzanym w dalszym ciągu jest Fleet - były współlokator Robertsa, obecny Toma. Jak się okazuje Hawkins nie potrafi przestrzegać zasad. W krótkim czasie poznaje najważniejszych ludzi Marshalsea. Co więcej zostaje zatrudniony do rozwiązania sprawy, która nie schodzi nikomu z ust. Jest to jego droga do wolności - musi stanąć twarzą w twarz z samym diabłem.
Jeśli chcesz przeżyć w tym więzieniu... w tym świecie, to musisz sprawić, żeby ludzie widzieli w tobie najbardziej bezwzględnego, wykalkulowanego, zdradzieckiego typa, jakiego znają. Muszą uwierzyć, że jesteś zdolny do wszystkiego - do najgorszych, niewyobrażalnych zbrodni. Jeśli twoi wrogowie dowiedzą się, że jesteś słaby, zniszczą cię.
Czy Antonia Hodgson naprawdę jest kobietą? Czytając tą pozycję czuje się taką aurę, która zdecydowanie niszczy psychikę i sprawia, że człowiek idąc w nocy do toalety świeci światła w całym domu. Nigdy bym nie przypuszczała, że kobieta będzie w stanie stworzyć tak bezwzględną i pełną przemocy, śmierci i strachu pozycję. Chylę czoła, naprawdę. Owszem, początkowo trudno jest wgryźć się w fabułę. Rok 1727, Londyn, więzienie - to nie są moje codzienne klimaty. Mimo to nie poddawałam się i brnęłam dalej pod górkę, by w końcu szybko zjechać na sam dół. Zdziwiłam się, że nie utknęłam gdzieś w środku owej góry. Koniec końców to nie jest mój gatunek literatury. A jednak - widać, że coś innego czasami również może przypaść człowiekowi do gustu.
Największym plusem tej pozycji są zdecydowanie bohaterowie. Bardzo polubiłam Fleeta. Przypominał mi Sherlocka Holmesa. Nieczuły na los innych, bardzo inteligentny. To on, a nie Tom, został moim ulubieńcem w tej książce. Było w nim coś takiego, co przerażało, ale równocześnie też nie pozwalało przejść koło niego obojętnie i nie lubić go. Inni wydali mi się trochę płascy - nie potrafiłam wyobrazić sobie, że żyją poza scenami, w których wystąpili. Mimo to nie zwróciłam na to zbyt dużej uwagi. Poszukiwania zabójcy pochłonęły mnie do reszty.
Zbyt niebezpieczny, żeby żyć i zbyt użyteczny, żeby umrzeć.
Myślę, że tę pozycję można podpiąć pod dwa gatunki: książka historyczna i kryminał. Jak widać drugi z nich mnie nie ominie. Staram się od niego uciec, a on mnie goni i goni. Cieszę się jednak, że nie dałam rady uciec przed Diabłem z więzienia dłużników. Mimo, że tak długo wciągałam się w całą atmosferę z ciekawością śledziłam przebieg wydarzeń. Mimo mojej przygody z Sherlockiem Holmesem nie dałam rady się domyślić, kto był owym tajemniczym diabłem. Sztuka dedukcji nie poradziła sobie z tą sprawą. Akcja rozwijała się dosyć powoli, jednak pod koniec pędziła na złamanie karku. Zakończenie z jednej strony mnie zachwyciło, z drugiej złamało mi serce.
Serce panu tutaj pęknie albo zamieni się w kamień. Pański wybór.
Tak. Myślę, że ta książka była dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ogromnie się cieszę, że zdecydowałam się na nią. To był impuls, jednak instynkt mnie nie zawiódł. Mnóstwo fragmentów przypadło mi do gustu i żałuję, że nie mogę ich wszystkich zamieścić w tej recenzji. Mówi się, że co za dużo to nie zdrowo. A w coś trzeba wierzyć. Jeśli chodzi o okładkę, to przypominała mi Inny świat, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Na polskim miałam dużo czasu, by znaleźć podobieństwo. Zastanawiałam się też, czy pisać owej lektury recenzje. Pokochałam tę książkę i chętnie coś bym napisała. Pytanie brzmi - czy Wy, moi czytelnicy, tego chcecie?
Patrzę na następną książkę w kolejce i zastanawiam się, czy normalnym jest tak skakać po gatunkach. Przyszła kolej na książeczkę dla dzieci i młodzieży. Mój blog z pewnością nie jest monotematyczny. Chociaż prawdopodobieństwo pojawienia się gdzieś Sherlocka jest ogromne (umiem już to policzyć! Mat-fiz...), ale myślę, że nikomu nie przeszkadza. Spędziłam z Diabłem trzy dni i chyba właśnie mam kaca książkowego. Jutro, przy dowiadywaniu się, co takiego jest z moją głową, że boli już dwa tygodnie, zapytam lekarza, czy jest lekarstwo na takiego kaca. Debiut Antonii Hodgson jest jak dobry, mocny alkohol.
"Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając, kogo by pochłonąć."
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Amber!
Książka wydaje się ciekawa...może się skuszę ;)
OdpowiedzUsuń