Tytuł: Nina i Złota Liczba
Tytuł oryginału: Nina e il Numero Aureo
Autor: Moony Witcher
Tłumaczenie: Natalia Mętrak
Seria: Dziewczynka z Szóstego Księżyca
Tom: 5
Data wydania: 21 maj 2014
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Olesiejuk
Cena na okładce: 25,00
Nie mogę uwierzyć w to, ile tomów ma już ta seria. Szkoda, że nie mam już tych -nastu lat, gdy zaczynałam z nią przygodę, bo byłabym zachwycona. Pamiętam do tej pory rozpacz, że tylko jedna część była dostępna w bibliotece. Zmusiłam nawet rodziców, by kupili mi dwa tomy, które były wtedy dostępne na polskim wydawniczym rynku. Jeszcze w tym starym wydaniu. To były jedne z pierwszych książek, które posiadałam na własność. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że nastąpi ich wznowienie, i będę posiadać prawie wszystkie tomy - dalej brakuje mi czwartego.
Należy zawsze walczyć ze złem i Alchemią Ciemności.
Nina pokonała złego Karkona wraz przyjaciółmi i wszyscy teraz są prawdziwymi Alchemikami. Xorax jest już bezpieczny, a jaskółki niosą tam Dobre Myśli. Jednak zło nie śpi. Po dwóch miesiącach spokoju spędzonych razem z przyjaciółmi i rodzicami przyjemności się kończą. Pojawiają się dwa złe duchy, które przywracają najgorszego wroga Xorax do życia. Dziewczynka z Szóstego Księżyca jest przerażona. Cieszy się, że jej rodzice dostali w prezencie miesięczną wycieczkę i nic im nie zagrozi ani nie będą przeszkadzać. Wierzy, że uda jej się pokonać zło ponownie. Nie wie jeszcze jednak, że pomocnicy Karkona złamali Złotą Liczbę, więc porządek wszechświata został zaburzony. Musi szybko dowiedzieć się, co tym razem knuje jej wróg i pokonać go. Na szczęście Matka Alchemii wysłała jej do pomocy dwa bardzo potężne duchy - duchy alchemików.
Przeraża mnie trochę fakt, że Nina ma te swoje jedenaście lat i została ukazana przez autorkę jako silna, odpowiedzialna i pewna siebie. Owszem - odczuwała strach, jednak tak wielka odpowiedzialność, jaka ją cechuje jest mało realna w takim wieku. Zawsze mnie ciekawiło, dlaczego Moony Witcher nie uczyniła swoich bohaterów starszych. Mimo to ta część podobała mi się bardziej niż inne. Zapewne z powodu rodzącego się uczucia między Cesco a Niną. Ale... wybaczcie. Trudno mi było zdzierżyć, gdy dziewczynka zwracała się do swojego nowo nabytego chłopaka kochanie. To było takie... nie na miejscu.
Przyznam, że z jednej strony cieszę się, że mam możliwość kontynuowania przygody z Niną. Nie da się jednak ukryć, że jestem już po prostu za dużą dziewczyną, na takie pozycje. Chociaż dają radość, to wynajduje w nich mankamenty, na które dawniej nie zwróciłabym uwagi. No i wyrosłam już z przekonania, że dzieci mogą uratować świat - chociaż kiedyś święcie w to wierzyłam.
Strach przed nieznanym oznacza upadekw głębie Ciemności, która skuwa życie.
Fabuła tej części i nowa przygoda podobają mi się bardziej, niż te poprzednie. Dla osoby, która lubi matematykę poszukiwanie Złotej Liczby przypadło do gustu. Zastanawiam się tylko, czemu autorka wzięła przypadkową kombinację, zamiast użyć liczby Pi. Nie będę w to jednak wnikać, tylko cieszę się, że w tej części więcej matematyki, a Nina w niektórych momentach zachowuje się, jakby naprawdę miała te swoje jedenaście lat. Ciekawa jestem, czy autorka zauważyła w końcu, jak dorosła wydaje się jej bohaterka.
Pogubiłam się już w tym, w jaki sposób wydawnictwo wydaje kolejne części. Jedne mają obwoluty, inne nie. Nie wiem, od czego to zależy, jednak to dość ciekawe. Piąty tom posiada i bardzo fajnie się ona błyszczy. Tak - dalej jest we mnie ten dziecięcy pociąg do błyskotek. A nie raz, nie dwa wspominałam już, że jeśli chodzi o wydawnictwo Olesiejuk, to po ich wydaniach zawsze możemy spodziewać się najlepszego. Szkoda, że wszystkie książki nie są wydawane w twardych okładkach i pięknych obwolutach. Jakże by to polepszyło życie maniaków książkowych. Nie da się jednak ukryć, że to zwykle ci młodsi (i ja...) zwracają uwagę na okładkę, więc to wydawnictwa pozycji dla młodszych bardziej się na tym skupiają. Są jednak wyjątki, które po prostu uwielbiam z racji tego, jak przykładają do tego wagę.
Czytanie tej pozycji zajęło mi dużo więcej czasu, niż się spodziewałam. Problemem było to, że przed nią zajęłam się lekturą Córek marionetek, które mocno mną wstrząsnęły. Czytanie po niej książeczki dla młodszych wydało mi się wręcz niestosowne. Ułożyłam sobie listę, to postanowiłam się jej trzymać. Mimo to nie mogłam się powstrzymać, gdy przyszła do mnie Misja 100. Nina i Złota Liczba trafiła na zły moment w moim czytelniczym życiu. Nie zmienia to jednak faktu, że to naprawdę dobra powieść dla dzieci. Sama mam zamiar wprowadzić ją w życie moich dzieci, jeśli takie się kiedyś pojawią. Cała ta seria może ich dużo nauczyć - mam tylko nadzieję, że w wieku jedenastu lat nie stwierdzą, że są już dorosłe i mogą całą noc biegać po rynku.
1,618 to numer, który podtrzymuje harmonię życia. Numer, który tworzy i zawiera wszystko, co istnieje.
Młody czytelnik może nauczyć się, że strach nie powinien rządzić człowiekiem. Uczy się siły przyjaźni i miłości, a także o tym, że to dobro jest najważniejsze i o nie należy zawsze walczyć. Zastanawiam się, czy ona ukształtowała w jakiś sposób mój charakter. W końcu dwa pierwsze tomy czytałam będąc w odpowiednim wieku. Z pewnością jakoś one na mnie wpłynęły. Tak samo, jak Atramentowa Trylogia, Cornelii Funke. To te dwie serie rozwinęły moją miłość do literatury. Jeśli macie w rodzinie jakieś młode dziewczynki - z pewnością pokochają tę serię tak jak ja i dużo innych osób przede mną, i po mnie.
Mam jeszcze szósty tom. Czy ostatni - nie wiem. Pewnie jutro się przekonam, gdyż dzieli mnie od niej tylko jedna pozycja. Nie spodziewajcie się jednak recenzji w poniedziałek, gdyż po Ninie i Złotej Liczbie przeczytałam jeszcze inną książkę, i to jej recenzja ukaże się jutro. Jak dobrze szybko czytać. Dwie książki dziennie to nie jest dla mnie żadne wyzwanie - o ile nie muszę chodzić do szkoły, oczywiście. Tak więc jutro uporam się z dwoma ostatnimi pozycjami, jakie zostały mi do przeczytania i zacznę ferie z czystym (czytaj: pustym) kontem recenzenckim. Nie wiem, jak wydawnictwa to robią, jednak zawsze na ferie zostaje z pustymi rękami. Tyle zmarnowanego czasu. Ale może nadrobię osobiste zaległości.
Podsumowując cieszę się, że przygody Niny dalej mi towarzyszą mimo, że mój wiek nie jest już odpowiedni do tej lektury i zapewne nawet w połowie nie podoba mi się tak, jak podobałaby, gdybym miała te swoje dwanaście lat. Jak kiedyś. Najchętniej podrzuciłabym tą serię sobie w przeszłości. Chciałabym móc patrzeć na nią dalej z radością w oczach.
W słowach, myślach, w kolorach, w dźwiękach, w liczbach, tkwi źródło Wszechświata. Nie pozwól, by Ciemność pochłonęła Światło. Zlikwiduj czas i leć...
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Olesiejuk!
A ja ostatnio polubiłam takie dziecięce książeczki, dlatego z chęcią bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńJa mam 1,2,3,4 i 5 ale 6 nie mam ta książka jest bardzo ciekawa
OdpowiedzUsuń