Nie miałam styczności z pierwszym tomem tego cyklu, acz o nim słyszałam. Dopiero w momencie, gdy zaczęłam ową książkę czytać doszłam do wniosku, że jest to chyba jakaś kontynuacja. Na szczęście okazało się, że to jedna z tych serii, gdzie zmieniają się główne bohaterki, więc w niczym nie przeszkadzał mi fakt, że nie miałam styczności z poprzednią częścią.
Lola, a właściwie Dolores, nie jest jedną z tych dziewczyn, których pełno na licealnych korytarzach. Uwielbia się przebierać, nosi różne peruki, a jej rodzicami jest dwóch mężczyzn, którzy nie tolerują jej chłopaka, Maksa. Jest on kilka lat starszy od niej, a do tego jest członkiem rockowej kapeli. Biologiczna matka Loli była ćpunką i alkoholiczką i mimo, że z tego wyszła i nie mieszka z nimi, dziewczyna bardzo się jej wstydzi.
Kiedy pewnego dnia, do domu obok, ponownie wprowadza się rodzina Bellów, tak - potomkowie tego słynnego Bella od telefonu, Lola jest zrozpaczona. W dzieciństwie bardzo chciała przyjaźnić się z bliźniakami, jednak nie bardzo jej się to udało. Cricket był jej pierwszą miłością i bardzo zabolało ją to, jak złamał jej serce. Kiedy ponownie widzi go w oknie na przeciwko swojego sama nie wie, co ma ze sobą zrobić. Przecież kocha Maksa, a jedyne o czym myśli, to zemsta na Crickecie za to, jak ją kiedyś potraktował. Nie jest już w nim zakochana, prawda..?
Bardzo lubię czasami złapać za takie proste książki, tylko dla dziewczyn z gimnazjum, mogłoby się wydawać. Ja jednak nie wciskam ich w ścisłe ograniczenia wiekowe, gdyż zaraz kończę liceum, a mimo to bardzo owy gatunek lubię. Prosta fabuła z pewnym happy endem oraz idealną parą z pewnością poprawiają humor i umilają te dwie godzinki, które na nią poświęcamy.
Doskonałość jest przereklamowana. I nudna.
Łapiąc za tę książkę trzeba być pewnym jednego - nie jest to za ambitna lektura. Z takim podejściem można być pewnym, że po skończeniu czytania będziemy czuć satysfakcję z tego, co otrzymaliśmy. Do książek młodzieżowych, romansów, trzeba podchodzić na tak zwanym luzie, gdyż łatwo się sparzyć wielkimi wyobrażeniami. Bohaterowie stworzeni są w taki sposób, by przypaść do gustu. Jest jednak jeszcze jedna czarna owca, którą od samego początku powinniśmy nienawidzić i pewnym jest, że długo o niej słyszeć nie będziemy, ale powróci, gdzieś pod koniec. Standardowy scenariusz takich historii. Miło jednak czasami zagłębić się w coś tak przewidywalnego, że aż kuszącego. Kto nie chciałby zapomnieć o niepewności, którą daje życie i o wszystkich problemach, które wrócą, gdy odłożymy na półkę tę książkę?
Bardzo spodobało mi się to, iż autorka Lolę uczyniła córką homoseksualnej pary. Dla nikogo z ich otoczenia nie było to problemem, nie byli wytykani palcami ani wyśmiewani. Sama dziewczyna nie wstydziła się tego, że ma dwóch ojców i nie było to dla niej czymś krepującym. Takim podejściem Stephenie Perkins zjednała sobie mnie, gdyż bardzo nie lubię braku tolerancji, a tutaj idealnie pokazane było to, jak powinno być w każdym świecie pod tym względem.
Z tego, co domyśliłam się po imionach dwójki bohaterów, autorka nie porzuciła ich po napisaniu poprzedniej części cyklu, tylko sprytnie umieściła ich w tle, jako przyjaciół naszych obecnie głównych bohaterów. Możliwe, że zrobiła to po to, by przyciągnąć fanów Anny i pocałunku w Paryżu, a może po prostu chciała, by książki z tego cyklu były ze sobą w jakiś sposób powiązane.
Jeśli chodzi o samą szatę graficzną nie jest zbyt wyrafinowana. Przywodzi na myśl jedne z książek, które czytałam w podstawówce. Banalne romansiki z happy endem, którymi lubiłam się otaczać. Zagraniczne okładki są zdecydowanie dużo ładniejsze i szkoda, że wydawnictwo nie zdecydowało się na pozostanie przy nich. Bardzo rzucałyby się w oczy na półkach i nie odrzucały od siebie poszukiwaczy tych ambitnych lektur, którzy krzywo patrzą na takie pozycje dla młodzieży. Cała seria zagranicznych wydań musi pięknie wyglądać na półce. Polska wersja zaginie niestety wśród tysięcy podobnych do niej banalnych okładek. Mam cichą nadzieję, że kiedyś nastąpi w Polsce wznowienie i zagraniczne okładki zagoszczą na moich półkach.
Czy można sobie na kogoś zasłużyć?
Nie zdziwicie się pewnie jak powiem, że jest to książka na jeden wieczór, nic więcej. Bardzo szybko się ją czyta i, chcąc nie chcąc, wciąga. Miło jest ukryć się w świecie, w którym wszystko zmierza w dobrym kierunku, a zakończenie na pewno będzie szczęśliwe. Ciekawa jestem kolejnej książki Stephenie Perkins i na pewno za nią chwycę, gdy już wyjdzie w Polsce. Może nie jest to jakoś specjalnie ambitna seria, jednak bardzo poprawia humor.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Amber!
Czasem i mi zdarza się sięgnąć przypadkowo po jakąś kontynuację bez poznania poprzednich tomów. Jednak ta seria nie do końca do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się interesująca. Stuprocentowo moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńUWIELBIAM! Czytałam w oryginale (ze względu na okładkę i fakt, że nie przepadam za wydawnictwem Amber) i naprawdę bardzo mi się spodobała :) "Annę" również polecam - podobała mi się nawet ciut bardziej :).
OdpowiedzUsuńZgadzam się, co do podejścia do pewnego typu książek - nie lubię, kiedy ludzie wymagają od tekstów łatwych z definicji nie wiadomo czego. Tym niemniej ta akurat książka niezbyt mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuń