Czasami mam ochotę na coś lekkiego i wtedy właśnie chwytam za książki obyczajowe. Decydując się na Tajemnicę bzów wiedziałam, że jest to trzeci tom, a ja przecież nie miałam styczności z dwoma wcześniejszymi. Mimo to stwierdziłam, że ta seria nie jest tak do końca ciągła, gdyż skupia się na różnych bohaterach.
Akcja tej pozycji odbywa się na dwóch płaszczyznach. Towarzyszymy Leontynie w ponownym odkrywaniu swojej przeszłości. Postanawia wreszcie pozwolić sobie na wspomnienia i opowiada historie swojego życia Magdzie. Opowiada jej o swoim dzieciństwie, kiedy jeszcze była Zosią, opowiada o czasach wojny i mieszkaniu we Lwowie. Przeplata tą historię wątkami o Stanisławie, swoim ojcu. Postanawia otworzyć swoje serce przed jedną kobietą, którą w pewnym momencie może nazwać swoją przyjaciółką.
Nie zdradzę Wam więcej o fabule, gdyż osobiście nie wiedziałam o niej nic w momencie, gdy zaczynałam ją czytać. Wyszło mi to na dobre. Troszkę czasu mi zajęło wgryzienie się w tą pozycję, jednak kiedy już mi się to udało nie mogłam się od niej oderwać i połknęłam ją na raz.
Najbardziej pokochałam postać Leontyny, jej młodszego wydania - Zosi oraz jej ojca i Kota. Z niecierpliwością czekałam na to, aż starsza pani będzie kontynuować opowieść o swoim życiu. Bardzo lubię czytać historie wojenne, więc gdy życie głównej bohaterki dopłynęło do tego momentu nie oderwałam się od Tajemnicy bzów ani na chwilę. Mimo tragicznych wydarzeń Zosia była bardzo odważna i pewna siebie. Właśnie to sprawiło, że radziła sobie tak dobrze. Dziewczyna to taka postać, która od razu zdobywa serca czytelników a swoim poczuciem humoru i spontanicznością rozbawia innych do łez. Sama śmiałam się bardzo często, jednak pojawiały się także takie momenty, kiedy miałam ochotę przycisnąć twarz do poduszki i płakać.
Magdalena Kordel przenosi nas w czasie w bardzo płynny sposób. Nie jest to łatwy zabieg literacki szczególnie, gdy wydarzenia dzieją się w różnych krajach i bardzo odmiennych latach. Autorce udało się również w swojej książce zawrzeć bardzo różne uczucia i zapach bzów. Lubię pozycje, w których zawarte są rodzinne tajemnice, jednak to, co opowiadała Leontyna przekracza wszystko, czego mogłam się tylko spodziewać. Nie starałam się domyślać, co będzie dalej. Po prostu czytałam i czytałam nie mogąc dopatrzeć się żadnych minusów.
Miłość w takich czasach nie powinna w ogóle się zdarzać, pomyślał z rozpaczą.
Rozdziały pisane są z różnych perspektyw, więc dowiadujemy się bardzo dużo o każdym z bohaterów. Najbardziej interesujący jest tajemniczy mężczyzna, który ciągle pojawia się na drodze Leontyny i znika od razu, gdy na niego spojrzy. Mimo, iż wiemy skąd przyjechał nie mamy pewności, kim on jest dla starszej kobiety i ona sama go nie rozpoznaje. Jest to jeden z ciekawszych wątków fabuły. A wątków jest tutaj naprawdę dużo i jestem w szoku, że autorka dała radę je opanować. Stworzyła coś szokującego a równocześnie pulsującego miłością. Z ciekawością zwiedzałam Lwów razem z bohaterką, ze strachem przeżywałam wojnę i z wielką tęsknotą wypatrywałam miłości. Rzadko się to zdarza.
Jak to zwykle bywa przy świetnych książkach obyczajowych pojawia się problem z oceną. Nie dopatrujemy się w nich minusów, zakochujemy się bez pamięci ale i tak pozostaje niepewność, czy pozycja jest rewelacyjna czy może wybitna? Tutaj nie ma co się nawet zastanawiać. Do arcydzieła mi trochę brakuje, jednak autorka zaczarowała mnie magią oraz wojenną codziennością. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś pojawię się w tym małym miasteczku, jednak do tej książki wrócę jeszcze nie raz.
Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Znak!
Hej, pozwoliłam sobie nominować Cię do tagu ^^
OdpowiedzUsuńhttp://secret-books.blogspot.com/2015/05/sweets-book-tag.html
Z chęcią wezmę udział :)
Usuń