Minęło już dziesięć lat od momentu, gdy na rynku czytelniczym pojawiła się seria o Kłamcy. Od tamtej pory dużo się wydarzyło, dużo się zmieniło, jednak nie Loki - on dalej jest taki, jaki był dekadę temu. Na pewno wiecie, że osobiście Ćwieka wielbię. Pokazuje On, że polscy pisarze też mogą dużo osiągnąć i nie wolno ich dyskryminować. Z mojej strony mogę życzyć mu tylko kolejnych pisarskich sukcesów i zagwarantować, że na pewno długo jeszcze będę chwytać za jego dzieła. Trzeba też powiedzieć jeszcze jedno słowo: dziękuję.
Loki - razem z Bachusem i Erosem - muszą zmierzyć się z Dezyderiuszem Cranem, nowym bogiem popkultury. Skąd się wziął? To nieprzemyślany plan Kłamcy sprawił, że Crane staje się coraz bardziej popularny, co równa się temu, że nabiera nowej mocy. Pojawienie się nowego bóstwa nie może przejść obojętnie obok aniołów, które, choć niezainteresowane ludzkimi żywotami, w końcu muszą coś zauważyć.
Crane jest postacią z serialu. Jego rodzicami są Thor i... Loki. Bóg popkultury zmaga się z rozdwojeniem jaźni, które doprowadza go do szaleństwa. W jego głowie mieszka narrator, który szczegółowo wszystko opisuje. Druga część osobowości Dezyderiusza ma tej pierwszej już serdecznie dość. Jest on bardzo ciekawą postacią, to trzeba przyznać. Zaciekawił mnie już od pierwszego momentu, gdy się pojawił.
Walka z tłumami fanów może być dużym problemem, nawet dla bogów. Moce Crane'a rosną, a to, co potrafi niejednemu może przysporzyć zmartwień. Podobało mi się to, że Ćwiek wykorzystał publikę i traktował ich jako jednego, zbiorczego bohatera, który również miał wpływ na fabułę. Mało który autor zwraca uwagę na siłę popkultury. A, jak pokazał Ćwiek, jest to bardzo ciekawy zabieg literacki, dzięki któremu książka nabiera oryginalności.
Podoba mi się to, że również my, czytelnicy, mamy osobliwy wpływ na przebieg fabuły. Postaci są świadome naszego istnienia i to jest najlepszy zabieg literacki. Jeśli znacie już Ćwieka to wiecie, że jego styl nie jest ciężki i skomplikowany, jednak ma w sobie coś takiego, że nie można oderwać się od czytania. W Papieżu sztuk ciągle coś się dzieje, więc nie musicie obawiać się nudy. Doskonałe uczczenie dekady istnienia Kłamcy. Mamy tutaj fragmenty komiksu, filmu - nawet bajki dla dzieci. Dodajcie do tego ciut interaktywności i macie dowód, że Ćwiek jest w świetnej formie.
Książka prawie w całości dotyczy wątku o Dezyderiuszu, jednak na końcu pojawia się interesujący dodatek, który wyjaśnia prawie wszystkie wątpliwości i pytania dotyczącego Lokiego. Są tam również zawarte anegdotki i dużo ciekawostek, które są idealnym prezentem dla czytelnika na dziesiąte urodziny Kłamcy. Nie spodziewałam się tyle niespodzianek i byłam tym mile zaskoczona. Najbardziej podobało mi się to, jak Ćwiek żongluje masowymi mediami przekazu. Wyszło mu to idealnie.
Dobrze, że zdecydowałam się na jeszcze jedną przygodę z Kłamcą i Jakubem Ćwiekiem. Po raz kolejny się nie zawiodłam i dostałam to, czego oczekiwałam. Polecam Wam chwycić za pierwszy tom tej serii, jeśli jeszcze nie mieliście styczności, gdyż naprawdę warto poznać tego polskiego pisarza, który sprawia, że wierzę w polskich pisarzy. On i Remigiusz Mróz to moi ulubieńcy zawsze na zawsze. Mam nadzieję, że usłyszę jeszcze o Lokim i jego kompanach.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu SQN!
Chyba kolejny Ćwiek, po jakiego sięgnę, to będzie "Kłamca" - tak myślę. Ale 1 tom. :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie :)
UsuńTeż chcę! :D
OdpowiedzUsuńTo chyba nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńĆwiek jest specyficzny - nie dla wszystkich :)
UsuńDużo słyszałam o tym pisarzu wiele pozytywnych rzecz, lecz nie miałam okazji sięgnąć jeszcze po jego twórczość, która wydaje się interesująca.
OdpowiedzUsuńlemoniadowe-recenzje.blogspot.com
Spróbuj :)
Usuń