Teraz jestem już niezaprzeczalnie pewna jednej rzeczy. Joe Abercrombie i Brandon Sanderson zajmują pierwsze miejsce w moim sercu, jeśli chodzi o powieści tego gatunku. Kiedy rok temu wydawnictwo podesłało mi Ostrze nawet nie wiedziałam, czy mi się spodoba. Ot, kilkaset stron napisane przez jakiegoś przypadkowego autora, którego w ogóle nie kojarzę. A co tam. Matura za niecały miesiąc, więc to odpowiedni czas na takie cegiełki. Takie myśli krążyły mi po głowie, gdy zaczynałam czytać pierwszy tom Pierwszego prawa. Nawet przez sekundę nie sądziłam, że wystarczy jedna strona, bym pokochała tego człowieka miłością wieczną. Jedna strona sprawiła, że zapomniałam o nadchodzących testach i całym świecie. Nic więc dziwnego, że za Nim zawisną sięgnęłam z ogromną pewnością, że to będzie COŚ. Cieszyłam się jak dziecko. W końcu wracałam do domu.
Inkwizytor Glokta nie ma wyjścia. Wyrusza do Dagoski, by dowiedzieć się, co stało się z superiorem Inkwizycji, który po prostu zniknął bez śladów. Przy okazji dostał jasne rozkazy. Za wszelką cenę utrzymać miasto i nie pozwolić wedrzeć się do niego gurkhulczykom. Niepowodzenie może kosztować go głowę, zaś powodzenie wydaje się być nieosiągalne. Zbyt małe zapasy jedzenia, słaba armia i brak pieniędzy, by wszystko było jak trzeba. By tego było mało w Dagosce jest szpieg. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Glokta może ufać wyłącznie sobie. Tylko jak w pojedynkę przetrzymać oblężenie i zatrzymać wroga za murami..?
Kraina Anglandu jest w niebezpieczeństwie. Bethod, samozwańczy król Północy, przekroczył granicę. Stoi za nim murem ogromna ilość północnych, którzy gotowi są walczyć na śmierć i życie. Major West jest świadomy ciężkiego położenia i razem ze swoim przełożonym próbują jak najlepiej wszystko rozegrać. Wydaje się słuszne, by niedoświadczonego i rozpuszczonego księcia Ladislę wysłać tam, gdzie nic mu nie zagrozi i gdzie on sam nic nie zepsuje.
Powinniśmy wybaczać naszym wrogom, nie wcześniej jednak, nim zawisną.
Major zostaje wysłany razem z nim, by wszystkiego dopilnować. Jest zirytowany faktem, że musi opuścić miejsce, gdzie przydałby się bardziej i zostać niańką księcia. Mimo to zaciska zęby i zgadza się na to. Do pomocy dostaje kilku północnych, którzy nie mają zamiaru klękać przed Bethodem. Trójdrzewiec, Czarny Dow, Tul Duru Grzmot, Harding Ponurak i Wilczarz to imiona, których boi się każdy w ich rodzimych stronach. Przelali krew niejednokrotnie. Każdy z nich pokryty jest od stóp do głów bliznami wojennymi i przeżył już śmierć niejednego kompana. Najbardziej jednak brakuje im Krwawej Dziewiątki. Logen z pewnością wiedziałby, co robić. Jednak on wrócił do ziemi i nic tego nie zmieni...
Pierwszy Wśród Magów ma swoją misję i mimo sędziwego wieku czas, by wyruszyć. Zebrał przy sobie wszystkich, których potrzebuje, by mu się powiodło. Zmierzają do ruin przeszłości, na kraniec świata, by zdobyć coś, co pomoże wygrać wojnę. Nie jest łatwo pokonywać przeszkody, gdy wśród załogi panuje niechęć. Między uczestnikami przygody jednak nienawiść to zbyt słabe słowo, by określić stosunki. Jezal Dan Luthar, jeden z najlepszych szermierzy i zarazem ogromny egoista, patrzy z obrzydzeniem na twarzyszy i uważa, że jest dużo lepszy od nich. Długostopy jest wyłącznie nawigatorem, którego mało obchodzi los tych, którzy za nim podążają. Quai jest uczniem Bayaza, jednak nie potrafi mu się nie sprzeciwiać i wiecznie milczy niezadowolony. Ferro nie ma nic do tych wstrętnych różowych. Ona wszystkich nienawidzi jednakowo. Jest jeszcze Logen Dziewięciopalcy. Jedyny z drużyny, który jest świadom tego, że brak zgody może ich wszystkich zabić. Postanawia zrobić coś, by zdobyć zaufanie i szacunek - czyli to, co konieczne, by wrócić w jednym kawałku.
Nie cierpiała ładnych ludzi jeszcze bardziej niż brzydkich. Urodzie nigdy nie można ufać.
Głównych bohaterów jest tutaj bardzo dużo, jak to bywa w porządnych książkach fantastycznych. Rok temu czytałam Ostrze i wszystkie postaci doskonale pamiętam, co nie zdarza się aż tak często. Najbardziej pokochałam Logena. Jest on osobą bardzo inteligentną, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Mimo to on najbardziej kruszył moje serce swoimi wypowiedziami i zachowaniem. Uwielbiam również pozostałych północnych i po prostu boli mnie to, że nie wiedzą, że Dziewięciopalcy żyje. I vice versa. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie będzie pisane im się spotkać, bo mam ochotę krzyczeć, jak tak ciągle się od siebie oddalają. Już w pierwszej części było to bardzo irytujące. Czuję jednak, że Joe Abercrombie musi ich kiedyś postawić na swojej drodze. Po prostu musi.
Polubiłam jeszcze Ferro. Jej nienawiść do wszystkich była dość frapująca. Mimo to uśmiechałam się, gdy pojawiała się i zaskakiwała wszystkich swoimi odzywkami. Myślę, że ekipa Bayaza nie byłaby tak interesująca, gdyby nie ona. Jej przeszłość również mocno mną wstrząsnęła, Autor potrafi porządnie zaskoczyć i jestem pewna, że przez większość czasu czytając siedziałam z otwartą buzią. Choć Nim zawisną liczy ponad siedemset stron i tak wydało mi się, że to za mało, bym była usatysfakcjonowana. Są pisarze, których książki zawsze są za krótkie i Abercrombie do nich należy.
Bohaterowie to ci, którym udaje się przeżyć.
Uwielbiam to, jak pisze ten autor. Już wspominałam, że tutaj podczas czytania każde słowo jest na właściwym miejscu. Nie da się ukryć, że Pierwsze prawo to seria dużo wyższych lotów niż Morze Drzazg, więc nic dziwnego, że dużo bardziej mnie zachwyca. Za niecałe dwa tygodnie premierę ma Ostateczny argument, czyli zakończenie tej trylogii. Do tego czasu na pewno zacznę i skończę również Pół wojny, by zobaczyć, jak wyszedł Abercrombiemu finał i tamtej serii. Jestem przekonana, że się nie zawiodę. Ufam temu autorowi, choć na Nim zawisną płakałam jak dziecko i miałam ochotę go znienawidzić.
Dopiero skończyłam czytać, a już chcę więcej. Dobrze, że wydawnictwo tym razem nie każe nam czekać kolejnego roku na kontynuacje i już za chwilę ponownie wrócę do Logena i północnych. Czyli tam, gdzie moje miejsce. Będę walczyć z nimi w zimnych wojnach i bez litości mordować. A uwierzcie mi. Abercrombie pisze tak dobrze, że nie ma żadnych wątpliwości, że potrafi Was przenieść wszędzie tam, gdzie sam zechce.
Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)
Spełnia wyzwanie: -
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu MAG!
Muszę zapoznać się z tą serią
OdpowiedzUsuńKONIECZNIE! :)
UsuńJa w zeszłym roku poznałem obu autorów i był do zdecydowanie odkrycia fantasy tamtego roku. Nie jestem w stanie jednak powiedzieć, który lepszy. Sanderson pisze z finezją i kapitalnie wykreował świat i różne pomysł. Abercrombie pisze po męsku, brutalnie, ze świetnymi dialogami i wykreowanymi postaciami. Nie ma to dla mnie znaczenia, który lepszy, bo czytać będę każdą ich książkę. :) Nim zawisną bardzo dobre. Wiadomym jest, że Logen i grupa się spotkają i Północny dostaną po dupie, ale ciekaw jestem czy ABercrombie zaskoczy. I co z tym Gloktą będzie? :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że w maju będzie zbiór opowiadań z tego cyklu? :)
Też nie dałabym rady wybrać lepszego. Sanderson i Abercrombie to dwa nazwiska, które biorę ciemno :D Szkoda tylko, że bez tego-który-umarł-na-końcu. Zaskoczy na pewno :D Może przegrają? :D Ja sama nie wiem co myślę o Glokcie. Niby go lubię, niby mnie wkurza. :D
UsuńWiem! I czekam :3
Najlepsza jest piątka barbarzyńców. Mógłbym poczytać osobny tom, jak wojowali z Logen. Może Abercrombie się zdecyduje na coś podobnego kiedyś. :)
UsuńI w jednym z opowiadań właśnie będzie Glokta. :)
Popieram :D oni rządzą :D
UsuńFajnie by było :D