maja 18, 2016

[512] I odpuść nam nasze... - Janusz Leon Wiśniewski

Tytuł: I odpuść nam nasze...
Tytuł oryginału: I odpuść nam nasze...
Autor: Janusz Leon Wiśniewski
Tłumaczenie: -
Seria: Na F/Aktach
Tom: -
Data wydania: 22 października 2015
Liczba stron: 220
Wydawnictwo:  Od deski do deski
Cena na okładce: 35,00
Janusz Leon Wiśniewski to od dłuższego czasu bardzo znane nazwisko. Pamiętam jak rzucało mi się w oczy, gdy w księgarni buszowałam w poszukiwaniu - jeszcze wtedy - paranormalnych romansów. Było to kilka lat temu, a książki tego autora dalej są zaczytywane. Postanowiłam w końcu sama się przekonać, czy Wiśniewski okaże się podbić i moje serce. Wcześniejsze pozycje z serii Na F/Aktach były bardzo mocne, więc po przeczytaniu Innej duszy i Preparatora musiało minąć trochę czasu, zanim byłam gotowa znowu sięgnąć po ten cykl.

Kiedy w 1991 roku Andrzej Zaucha został zabity pod teatrem STU w Krakowie ludzie byli w szoku. Życie straciła tam też Zuzanna Leśniak. Sprawcą był mąż kobiety, który odkrył romans tej dwójki. Mężczyzna - Francuz z pochodzenia, Polak z wyboru - sam zgłosił się na policję, złożył zeznania, przyznał do wszystkiego, po czym odsiedział pełne piętnaście lat kary nie skarżąc się na nic i czując, że zasłużył całkowicie. 

I odpuść nam nasze... opowiada o życiu podwójnego mordercy, jednak poznając głównego bohatera ciężko w to uwierzyć. Wincent uwielbia teatr, jest człowiekiem spokojnym i kulturalnym. Autor opowiada jego historię od momentu, gdy rozpoczął nowe życie z nową kobietą. Poznajemy jednak przeszłość mężczyzny, gdyż nachodzą go najróżniejsze wspomnienia z czasu, gdy pokochał Polskę, poznał swoją - zdradziecką, jak się okazało - żonę oraz te z więzienia. Zabieg jest dosyć ciekawy, jednak momentami niekiedy zwyczajnie nudny. 

Opowieści z czasu PRL-u sprawiały, że miałam ochotę ziewać szeroko. Najbardziej podobały mi się momenty, gdy dowiadywaliśmy się, jak Wincent poznał Agnieszkę, która stała się moją ulubioną postacią z I odpuść nam nasze.... Podziwiam ją za jej podejście do życia i do przeszłości swojego partnera. Czytając o ich pierwszym spotkaniu nie sposób było się nie uśmiechać.

Śmierci nie da się wpisać w kalendarz. Najczęściej przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Muszę pojechać na pocztę po ważny list polecony i umieram po drodze w samochodzie. Mają za chwilę przyjść goście, a ja umieram, idąc po schodach, aby otworzyć im drzwi, albo, co musi być okropne, umieram, siedząc akurat na toalecie. Trzeba się z tym jakoś pogodzić.

Ta książka bardzo różni się od tych dwóch z tej serii, które czytałam. Były one bardziej surowe, pozbawione nadziei. Czytając je czuło się przeogromny mróz i pustkę. I odpuść nam nasze... jest opowieścią o przebaczeniu samemu sobie, o demonach przeszłości i spojrzeń w przyszłość. Słyszałam, że autor jest znany raczej z powieści, które wzruszają do łez i zaczytują się w nich kobiety. Widać to trochę i tutaj. Fakt. jak lekko się czyta tę książkę jest wręcz przerażający. Polubiłam Wincenta, trzymałam kciuki, by mu się udało ułożyć sobie życie, by przestał się ciągnąć za nim odór tej zbrodni. Największym przesłaniem Wiśniewskiego jest to, że każdy człowiek popełnia błędy i zasługuje na drugą szansę. Wycierpiał swoje, spędził piętnaście lat w więzieniu. Czy nie może zacząć z nową, czystą, kartą?

Na Polskę patrzymy tutaj oczami Francuza, człowieka wychowanego w innej rzeczywistości, dziwiącemu się temu, co się w kraju dzieje. Te opowieści z czasów komunizmu - jak już wspominałam - mnie nużyły, jednak na pewno starsi ludzie, którzy pamiętają tamte lata, będą bardzo zaintrygowani spojrzeniem obcego na wydarzenia z tamtego okresu. Według mnie zbyt dużo tutaj przemyśleń na ten temat, przez co cała akcja książki jest bardzo statyczna i wręcz się ciągnie. Gdyby nie Agnieszka i jej energia można by odnieść wrażenie, że stoi w miejscu. Owszem, nie spodziewałam się, że wydarzenie będzie goniło wydarzenie, acz oczekiwałam trochę więcej. Powiedzieć, że się zawiodłam, to za dużo. Nie jestem jednak usatysfakcjonowana tak bardzo, jakbym tego chciała.

Wszystko będzie się spokojnie dalej toczyć, a ja już nie będę do tego należał. I to jest dla mnie najbardziej smutne w całym tym umieraniu.

Choć ta książka była zdecydowanie najsłabsza w serii Na F/Aktach nie żałuję, że ją przeczytałam. Ten czas wcale nie jest zmarnowany. Bardzo lubię cały cykl i na pewno będę poznawać dalsze pozycje, które będą wychodzić. Niektóre przerażają, inne zapierają dech w piersi. Nie są to książki, które czyta się jedna po drugiej, jednak możliwość wypatrywania odpowiedniego momentu do przeczytania którejś bardzo mi się podoba. Trzeba poczuć, że jest się gotowym poznać historię, która - w części - zdarzyła się naprawdę. 

Ogólna ocena: ★★★★★★☆☆☆☆ (dobra)
Spełnia wyzwanie: -

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Od deski do deski!

10 komentarzy:

  1. Niestety nie wiem czy to lektura dla mnie, zapowiada się dość surowo i bardzo rygorystycznie. Nie przepadam za taką prozą ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostałe książki w tej serii takie są, a ta nie aż tak bardzo. Możesz spróbować, Wiśniewski znany jest z lekkich książek, romansów i wyciskaczy łez, co tutaj widać w jego stylu pisania. :)

      Usuń
  2. Orbitowski wciąż przede mną. I w sumie póki co tylko on mnie tutaj interesuje. Ale seria się zaczyna rozrastać jak widzę. Może pojawią się jeszcze inni autorzy, którzy zainteresują. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz gdzieś początkiem czerwca ma być nowa książka w serii i zapowiada się nieźle :D

      Usuń
    2. Magda Omilianowicz :3

      Usuń
    3. Nic mi nie mówi. :)

      Usuń
    4. Mnie też nie :3 Ale historia, na podstawie której Bestia powstała, mrozi krew w żyłach :D Teraz tylko nadzieja, że autorka nie sknopci :D

      Usuń
  3. Koniecznie muszę kiedyś przeczytać. Najlepiej całą tę serię Na F/Aktach, bo każda książka wydaje się bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak jest :3 Czekam jednak na najnowszą, której premiera już niedługo. Ona się zapowiada smakowicie :3

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger