Po cegiełce, jaką jest Gambit hetmański naszła mnie ochota na coś lekkiego i szybkiego. Na książkę, którą przeczytam od razu, za jednym zamachem przy jednym kubku kawy. Książki obyczajowe mają to do siebie, że czyta się je naprawdę sprawne, a ilość stron nie zmienia tego faktu, więc kiedy brałam do ręki Większy kawałek nieba wiedziałam, że nie poświęcę jej zbyt dużo czasu, jednak będę na pewno zadowolona z lektury. Mam to do siebie, że naprawdę łatwo zakochuję się w tym gatunku.
Kiedy byłam mała chciałam zostać prawnikiem. Albo architektem. Pierwszy zawód odrzuciłam z powodu niewyparzonego języka, co mogłoby się nie spodobać sędziom. Drugi został skreślony przez zwyczajne lenistwo. Później na pytania, kim chcę zostać w przyszłości mała Karolina odpowiadała: bogatą żoną. Przyznam, że trwało to bardzo długo, aż rodzice przestraszyli się, że jednak to są moje prawdziwe plany na przyszłość. Wiem jednak, tak jak i Iga, główna bohaterka Większego kawałka nieba, że niezależność finansowa to luksus, na który trzeba ciężko pracować.
Wiktor dalej nie pozbierał się po śmierci ukochanej Łucji. Z każdym dniem brakuje mu jej coraz bardziej, choć od pogrzebu minęło już kilka lat. Mężczyzna prowadzi rodzinną restaurację, mieszka w sporym domu, ma piękną nową dziewczynę i czternastoletniego syna. Nie umie jednak docenić tego wszystkiego, gdyż brakuje mu tego, co zabrała ciężka choroba. Rodzice bardzo go wspierają, jednak ten zatrzymał się w czasie. Ciągle wydaje mu się, że Olivier jest małym chłopcem, którego trzeba pilnować, by ubierał czapkę i mył ręce przed jedzeniem, dlatego zatrudnia nowe gosposie, które nie wytrzymują pracy z rozkapryszonym i rozpuszczonym chłopcem.
Natalia ma dość czekania, aż Wiktor się jej oświadczy. Starała się oddać wizerunek zmarłej Łucji, by mężczyzna nie mógł się od niej oderwać, jednak on sam jakby nie myślał o przyszłości. Kobieta zakochana do szaleństwie w Wiktorze nie czuła się bezpiecznie w związku, który - choć trzyletni - w ogóle się nie rozwija, tylko ciągle stoi w miejscu. Choć przeszkadza jej dużo cech mężczyzny nie wyobraża sobie, że mogłaby go zostawić. Przecież po ślubie wszystko może zmienić tak, by jej odpowiadało...
Iga właśnie przyleciała z Londynu by po raz kolejny spłacić długo ojca-alkoholika. Od zawsze ciężko pracuje, by móc powiedzieć, że jest samodzielna finansowo. Nigdy nie udało jej się znaleźć pracy, która przynosiłaby jej i pieniądze i szczęście, jednak uważa, że to nie jest ważne. Schowała marzenia głęboko i żyje kupując tylko najpotrzebniejsze przedmioty. Nie może zerwać z przeszłością i odmówić ojcu, gdyż został jej tylko on. Siedząc w restauracji przy Rynku zobaczyła ogłoszenie, iż potrzebuję kelnerki. Chęć zostania w Polsce blisko najlepszej przyjaciółki jest silniejsza niż strach. Iga postanawia spróbować. Wiktor, szef, od razu ją przyjmuje, co lekko ją dezorientuje, jednak zawsze może uciec, jeśli coś pójdzie nie tak.
Maria zaczyna pracować w domu pana Wiktora. Chce dorobić do emerytury, gdyż jej mąż ciężko choruje, nie starcza im na życie, a dodatkowo musi pomóc żonie zmarłego tragicznie syna, która została z trójką dzieci i kiepską pracą. Jest szczęśliwa, że udało jej się znaleźć zajęcie, gdyż nie jest już młoda i większość pracodawców nie bierze jej pod uwagę. Jest w szoku, gdy widzi pustkę, która wypełnia całe mieszkanie. Wiktor ciągle pracuje, a jego syn spędza całe dnie w swoim pokoju. Chłopak otwarcie oznajmia, że nie chce gosposi i zaczyna utrudniać jej życie. Kobieta jednak nie może pozwolić sobie na stracenie pracy. Dodatkowo zaczyna troszczyć się o samotnego chłopca...
Od pierwszej strony pokochałam bohaterów Większego kawałka nieba. Moje serce zdobyła pani Maria i Olivier. To dla tej dwójki czytałam mając nadzieję, że los będzie dla nich dobry. Wątek z Igą i Wiktorem jest dość przewidywalny, ale tego się spodziewałam, gdyż jest to książka, która ma podnieść człowieka na duchu a nie sprawić, że upadnie na twarz z przerażeniem, że już nawet bohaterom powieści obyczajowych nie wychodzi życie. Największym dla mnie zdziwieniem okazał się jednak fakt, że nie jest to powieść jednotomowa. Czytam sobie, czytam z silnym przekonaniem, że zaraz wyskoczy tutaj jeden wielki happy end, a Krystyna Mirek nas zaskakuje kończąc w dość nieodpowiednim momencie. Czytelnikowi na usta od razu ciśnie się pytanie co dalej? Nie ma wątpliwości, że za następną część chwycę, choć byłabym dużo bardziej zadowolona, gdyby Większy kawałek nieba okazał się po prostu osobną historią.
Tę pozycję czyta się naprawdę szybko. Szybko i ze łzami wzruszenia w oczach. Zawsze bardzo przeżywam wydarzenia w książkach obyczajowych, co zapewne jest powodem, dla którego nie czytam ich aż tak często. W innym wypadku bardzo często bym płakała, czy to ze szczęścia, czy też ze smutku, a wszyscy wiemy, jak łatwo się odwodnić. Większy kawałek nieba jest pozycją, którą warto przeczytać. Jest to historia o miłości. Do mężczyzny, do kobiety, do dziecka i do samego siebie. Sporo tutaj też nadziei i przebaczenia. Jest to książka, która potrafi porwać czytelnika w ten magiczny wymiar, gdzie nie zwraca się uwagi na nic i nikogo. Jeśli chcecie odpocząć od ciężej lektury lub od życia... Dobrze trafiliście.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Spełnia wyzwanie: -
Kiedy byłam mała chciałam zostać prawnikiem. Albo architektem. Pierwszy zawód odrzuciłam z powodu niewyparzonego języka, co mogłoby się nie spodobać sędziom. Drugi został skreślony przez zwyczajne lenistwo. Później na pytania, kim chcę zostać w przyszłości mała Karolina odpowiadała: bogatą żoną. Przyznam, że trwało to bardzo długo, aż rodzice przestraszyli się, że jednak to są moje prawdziwe plany na przyszłość. Wiem jednak, tak jak i Iga, główna bohaterka Większego kawałka nieba, że niezależność finansowa to luksus, na który trzeba ciężko pracować.
Wiktor dalej nie pozbierał się po śmierci ukochanej Łucji. Z każdym dniem brakuje mu jej coraz bardziej, choć od pogrzebu minęło już kilka lat. Mężczyzna prowadzi rodzinną restaurację, mieszka w sporym domu, ma piękną nową dziewczynę i czternastoletniego syna. Nie umie jednak docenić tego wszystkiego, gdyż brakuje mu tego, co zabrała ciężka choroba. Rodzice bardzo go wspierają, jednak ten zatrzymał się w czasie. Ciągle wydaje mu się, że Olivier jest małym chłopcem, którego trzeba pilnować, by ubierał czapkę i mył ręce przed jedzeniem, dlatego zatrudnia nowe gosposie, które nie wytrzymują pracy z rozkapryszonym i rozpuszczonym chłopcem.
Dobre rzeczy są dla odważnych.
Iga właśnie przyleciała z Londynu by po raz kolejny spłacić długo ojca-alkoholika. Od zawsze ciężko pracuje, by móc powiedzieć, że jest samodzielna finansowo. Nigdy nie udało jej się znaleźć pracy, która przynosiłaby jej i pieniądze i szczęście, jednak uważa, że to nie jest ważne. Schowała marzenia głęboko i żyje kupując tylko najpotrzebniejsze przedmioty. Nie może zerwać z przeszłością i odmówić ojcu, gdyż został jej tylko on. Siedząc w restauracji przy Rynku zobaczyła ogłoszenie, iż potrzebuję kelnerki. Chęć zostania w Polsce blisko najlepszej przyjaciółki jest silniejsza niż strach. Iga postanawia spróbować. Wiktor, szef, od razu ją przyjmuje, co lekko ją dezorientuje, jednak zawsze może uciec, jeśli coś pójdzie nie tak.
Maria zaczyna pracować w domu pana Wiktora. Chce dorobić do emerytury, gdyż jej mąż ciężko choruje, nie starcza im na życie, a dodatkowo musi pomóc żonie zmarłego tragicznie syna, która została z trójką dzieci i kiepską pracą. Jest szczęśliwa, że udało jej się znaleźć zajęcie, gdyż nie jest już młoda i większość pracodawców nie bierze jej pod uwagę. Jest w szoku, gdy widzi pustkę, która wypełnia całe mieszkanie. Wiktor ciągle pracuje, a jego syn spędza całe dnie w swoim pokoju. Chłopak otwarcie oznajmia, że nie chce gosposi i zaczyna utrudniać jej życie. Kobieta jednak nie może pozwolić sobie na stracenie pracy. Dodatkowo zaczyna troszczyć się o samotnego chłopca...
Przecież odwaga nie jest zarezerwowana tylko dla bogatych. Marzenia i prawdziwe uczucia również.
Tę pozycję czyta się naprawdę szybko. Szybko i ze łzami wzruszenia w oczach. Zawsze bardzo przeżywam wydarzenia w książkach obyczajowych, co zapewne jest powodem, dla którego nie czytam ich aż tak często. W innym wypadku bardzo często bym płakała, czy to ze szczęścia, czy też ze smutku, a wszyscy wiemy, jak łatwo się odwodnić. Większy kawałek nieba jest pozycją, którą warto przeczytać. Jest to historia o miłości. Do mężczyzny, do kobiety, do dziecka i do samego siebie. Sporo tutaj też nadziei i przebaczenia. Jest to książka, która potrafi porwać czytelnika w ten magiczny wymiar, gdzie nie zwraca się uwagi na nic i nikogo. Jeśli chcecie odpocząć od ciężej lektury lub od życia... Dobrze trafiliście.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Spełnia wyzwanie: -
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Znak!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?