Zdajecie sobie sprawę z tego, jak ciężko jest wyjechać z miejsca, gdzie spędziło się ostatnie cztery miesiące? Teraz przed ten ostatni miesiąc będę biegać po Londynie, zwiedzać wszystko, co się tylko jeszcze da, robić miliony zdjęć i rozpaczać nad ilością rzeczy, które muszę wysłać z powrotem do Polski. Przyznam, że boję się tego, bo to już taki ostateczny krok, odesłanie wszystkiego. Ten tydzień spędziłam lekko chorując, więc miałam dużo czasu na panikowanie.
W piątek przylatuje moja mama, więc ten tydzień spędzę na ogarnianiu wszystkiego, kupowaniu tego, co potrzebne, na szybkim czytaniu książek na zapas, gdyż nie będę miała czasu podczas pobytu mamy, a nie pozwolę na to, by jakiegoś dnia recenzja się nie pojawiła i zdecydowanym rozpaczaniu dalej. Próbuję sobie wyobrazić, że wsiadam do samolotu i lecę z powrotem, ale po prostu nie potrafię. Ciągle mam wrażenie, że to wcale nie nadejdzie i po prostu się obudzę z ulgą, że dalej tu jestem i nie zapowiada się powrót. Zawsze myślałam, że za bardzo uwielbiam Polskę, by z niej wyjechać. Okazało się, że nawet mi jej nie brakuje. Jak żyć? Rejestracja na studia załatwiona, rozważam tylko jeszcze zapisanie się na zarządzanie. W połowie lipca będę już wiedzieć, co dalej. Nie wykluczam tego, że tu po prostu wrócę.
Jesteście chętni na wpis, co najbardziej polecam zobaczyć w Londynie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?