kwietnia 09, 2017

Słowa światłości // Brandon Sanderson

Nie chciałam zaczynać Słów światłości. Naprawdę. Po zakończeniu Drogi królów nie planowałam, że tak szybko wrócę do Archiwum burzowego światła. Okazało się jednak, że bardzo przeceniam własną cierpliwość i puf. Nagle się zorientowałam, że pożeram drugi tom i nie mam zamiaru przestać. Sanderson ma to do siebie, że jego światy wciągają tak bardzo, że kiedy w nie wejdziesz - choćby przypadkiem - już się nie wydostaniesz. To, jaki ten człowiek ma bogaty plan na kolejne książki, jest niesamowite. Teraz pozostało mi jedynie czekać do listopada, na pierwszą część trzeciego tomu, jednak po skończonej lekturze Słów światłości muszę trochę spraw przemyśleć, więc bardzo mnie cieszy, że mam na to czas. Jeśli jeszcze zwlekacie z przeczytaniem Archiwum to teraz jest na to najlepsza pora. Ta książka zostawi Wam w głowie spory bałagan.

OPIS ZAWIERA SPOJLERY DO DROGI KRÓLÓW
Kaladin odzyskał wolność, jednak dalej jest zniewolony przez swoją rządzę zemsty, która odbiera mu zdolność racjonalnego myślenia. Dalinar wciąż próbuje uratować Alethar przed rozpadem, jednak Sadeas robi wszystko, by mu się nie powiodło. Król jest słaby i nie nadaje się do rządzenia, przez co nikt nie liczy się z jego zdaniem, a podstępny Sadeas stara się zdobyć władzę i wkraść się w jego łaski. Shallan wie już, kim jest. Powoli odkrywa swoje zdolności i czuje się coraz silniejsza. Wciąż chce ocalić ród i braci, jednak sekrety z przeszłości nie pozwalają jej o sobie zapomnieć. To, co odkryła Jasnah zmieni wszystko. Teraz muszą dostać się na Strzaskane Równiny, gdzie wciąż trwa walka z Parshendi, i postarać się wszystko naprawić. Świetliści Rycerze wracają, nadchodzi Wieczna Burza.
KONIEC SPOJLERÓW

Życie oznaczało bycie częścią cosmere, która jest zdolna doświadczać.

Kiedy wróciłam do Rosharu odetchnęłam z ulgą. Poczułam się, jakby zdjęto mi ciężar, przez który ciężko było mi oddychać. W Drodze królów Sanderson tak dobrze przedstawił swój nowy świat, że jestem w stanie wyobrazić go sobie w każdej chwili. Jestem pewna, że nie znam tak dobrze choćby mapy Polski. Myślałam, że przynajmniej w kwestii geografii i sytuacji gospodarczej, wiemy już wszystko. Nic z tego. Brandon nie pozwoliłby nam na to. Co chwilę rozbudowuje coś i rzuca w nas ciekawostkami, które sprawiają, że wszystko staje się jeszcze bardziej przejrzyste. Ta różnorodność ras i kultur zachwyca swoim bogactwem. Nawet gdyby fabuła Słów światłości nie była wciągająca - ha ha - czytałabym Archiwum burzowego światła dla samego klimatu tego świata. 

Żaden z bohaterów nie jest tutaj albo dobry albo zły. Każdy ma swoje wady i zalety, popełnia błędy, a czasami ma szlachetne pobudki swoich niecnych planów. Mogłoby się wydawać, że Kaladin będzie wzorem cnót, a Sadeas nie będzie posiadał pozytywnych cech. Sanderson w swoich książkach pokazuje, że na świecie nie ma ideałów i czasem należy przyznać się do nieudolności i starać się być lepszym. Kal jest tutaj jedną z bardziej intrygujących postaci, więc jego decyzje sprawiały, że miałam ochotę krzyczeć. Nie przypominały one postanowień człowieka, który walczy o dobro. Cel wcale nie uświęca środków. Shallan również ma swoje tajemnice, które wcale nie stawiają jej w najlepszym świetle, a człowiek, który przez dwa tomy Archiwum burzowego światła był przeze mnie postrzegany jako najgorsza jednostka rasy ludzkiej okazała się poświęcić wszystko dla dobra kogoś innego. Tutaj nigdy nie wiadomo, kto okaże się mieć dobre serce, a kto wbije komuś nóż w plecy. 

Co dzieli bohaterów od łotrów? Jedna przemowa w mroku nocy?

Pojawia się tutaj tak dużo zwrotów akcji, że jak na dłoni widać geniusz wyobraźni autora. Fabuła powoli posuwa się do przodu, jednak w żaden sposób nie nudzi, a czasami gna tak, że ciężko połapać się w tym, co się właśnie wydarzyło. O ile jednak Droga królów była dla mnie pełna zaskakujących rozwiązań, tak w Słowach światłości mało co mnie zaskoczyło. Rozwiązań kilku wątków nawet się domyśliłam, jednak nie uważam, że to oznacza, że należy już skreślić tę serię z listy tych najlepszych. Być może to fakt, że staram się myśleć jak Sanderson sprawia, że udaje mi się co nieco zgadnąć. Przyzwyczaiłam się również do tego, że Brandon zrobi wszystko, by namieszać nam w głowach i byłam na to przygotowana, gdy zaczynałam czytać. Mimo to podoba mi się strona, w jaką to wszystko zmierza, mimo jednego wątku, który - według mnie - jest trochę naciągany. Jestem pewna, że nie tylko ja tak uważam. W kolejnym tomie na pewno się to zmieni. W końcu Archiwum burzowego światła to jeden wielki plan.

Cieszę się, że zostało poświęcone tutaj miejsce na lepsze poznanie kultury Parshendich. Brakowało mi tego w Drodze królów, jednak długo nie musiałam czekać i autor od środka pokazał, jak funkcjonują, jak myślą i wyjaśnił ich pobudki. Był to dla mnie spory plus tej części, gdyż cały czas nurtowała mnie ta rasa i jej sposób życia. Rozwinięcie tego wątku było lekko rozczarowujące, jednak realistyczne i wynikające z wcześniejszych wydarzeń, więc w pełni logiczne. W Sowach światłości skupiamy się również na przeszłości Shallan, która jest równie interesująca jak ta Kaladina. Nie wiem co myśleć o tej bohaterce. Z jednej strony mocno ją podziwiam i lubię, a z drugiej coś mnie w niej mocno irytuje. 

- Bo ktoś musi się przejmować - powiedziała, ruszając korytarzem. - W dzisiejszych czasach zbyt mało ludzi się przejmuje. 

Odniosłam wrażenie, że pojawia się tutaj mniej scen walk, a Sanderson wraz z Dalinarem skupili się bardziej na polityce i tym, żeby uniknąć wojny domowej. Sprawiło to, że często przerywałam lekturę i rozważałam wszystkie za i przeciw podejmowanych decyzji. Dużo rozmyślałam na temat całej fabuły, więc czytanie zajęło mi ponad tydzień, jednak nie czuję złości na samą siebie, jak zwykle w przypadkach, gdy tak długo zajmuje mnie książka. Słowa światłości zasługują na to, by zastanawiać się nad nimi i próbować samodzielnie zrozumieć, co to się właściwie w tym Rosharze dzieje i jakie to będzie miało konsekwencje na przyszłość. 

Skończyłam czytać w nocy Słowa światłości i budziłam się co godzinę, nękana snami z tego uniwersum. Nie daje mi to do teraz spokoju, ale oczekiwanie na listopad wcale mnie nie boli. Przyda się taka chwila odpoczynku, chociaż emocje raczej nie ulecą. Gdy czytam ponownie zaznaczone wcześniej cytaty odczuwam to samo, co przez kilka ostatnich dni. Sanderson wzrusza, Sanderson łamie serce i sprawia, że człowiek czuje dumę z powodu utożsamiania się z mostem czwartym. Uwielbiam ten cykl. Uwielbiam bohaterów i chciałabym mieć taką siłę i odwagę w sobie, jak oni. Podczas czytania stałam się lepszym człowiekiem. Nieświadomie ideały Świetlistych stały się dla mnie ważne i mam pewność, że zostanę z Archiwum burzowego światła do samego końca. Mimo, że to Droga królów jest jak na razie moją ulubioną częścią to nie jestem zawiedziona. Dostałam coś wspaniałego i cieszę się, że połknęłam te dwa tomy sporo przed premierą trzeciego. Moje serce chyba nie zniosłoby aż tyle. 

Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)

607 // Słowa światłości // Brandon Sanderson // Words of Radiance // Anna Studniarek // Archiwum burzowego światła // tom 2 // 03 grudnia 2014 // 960 stron // Wydawnictwo MAG // 59,00 zł 

8 komentarzy:

  1. w jednym się z tobą zgadzam, że kasiążka strasznie wciąga, lecz dla mnie nie jest to najlepsza książka jaką czytałem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem. Paragraf 22 przebija wszystko, tak? :D

      Usuń
  2. Zazdroszczę Ci, że masz tę książkę tak świeżo za sobą. Ja muszę sobie odświeżyć obydwa tomy przed premierą trzeciej części i teraz planuję zrobić to spokojniej i wolniej, bo za pierwszym razem się nie dało, tak bardzo mnie wciągnęły ;P Czytałam je jak opętana ;P
    Mam podobne odczucia odnośnie Shallan. Niby podziwiałam ją za determinację, siłę charakteru, ale i tak mnie irytowała. Za to Kaladina i Delinara uwielbiam :D
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to czytałam spokojnie i bez pośpiechu :p W ten sposób więcej kojarzę i bardziej pamietam co i jak :p Ale pewnie też przed premierą przypomnę sobie niektóre momenty.

      Usuń
  3. PS. Jak Ty to zrobiłaś, że nie zmazałaś tych napisów na okładce i grzbiecie. U mnie są prawie niewidoczne. Jak przyssałam się za pierwszym razem do "Drogi królów" , długo nie wypuszczałam jej z rąk i nagle ze zdziwieniem uświadomiłam sobie, że całe moje ręce się świecą ;P I niestety sporo napisu się starło :/ Aczkolwiek myślę, że nawet jakbym na to uważała, to i tak książka nie wyglądałaby idealnie. To minus tych wydań - nie licząc cienkiej okładki (nawet bez skrzydełek) :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwyczajnie moje książki są nieczytane :p Wolałam zabrać się za ebooki. Lżejsze i nie da się ich zniszczyć :D

      Usuń
  4. Mega wkręt i oddanie widzę. :) Ty na pewno do tego 3 tomu wytrzymasz, czy przeczytasz jeszcze raz oba tomy? :P Dlatego ja się obawiam sięgać po takie nieskończone cykle szumnie ogłaszane jako bardzo dobre i wciągające. Ale na bank będę czytał "Drogę królów" w te wakacje, to już postanowione. Czemu wakacje? Bo to dla mnie najlepszy czas na czytanie fantasy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie jeszcze raz przeczytam :p chociaż na razie czuje się usatysfakcjonowana i nie mam takiego parcia na kolejny tom. :D Dobrze, że w wakacje. Może akurat zdążysz oba do premiery plus trochę odpocząć od czytania ABŚ i będziemy równo czytać Dawcę Przysięgi :D
      Ja w wakacje zabiorę się za Koła czasu :D

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger