Ostatnio pisałam Wam, że staram się w swojej kolekcji książek Sandersona mieć po jednym tytule z danego kraju. Po raz kolejny - o tym kiedy indziej - nie mogłam się jednak powstrzymać i w ten sposób trafiło do mnie Elantris po czesku, z tą cudowną okładką. Jest to chyba najpiękniejsze wydanie tej książki, jednak głowy nie dam. Nie przeglądałam żadnych innych z obawy, że moja lista edycji, które po prostu muszę mieć ponownie wzrośnie. Powoli zaczynają przerażać mnie koszty, które wiążą się ze zdobywaniem poszczególnych egzemplarzy. Bardzo podoba mi się skórzane wydanie Elantris, które można kupić na oficjalnym sklepie Brandona Sandersona, jednak cena stu dolarów plus siedemdziesięciu za wysyłkę przeraża.
Format okładki i jej wykonanie jest identyczne jak w przypadku czeskiego wydania Z mgły zrodzonego. Pod względem grafiki bije ją jednak na głowę. Widziałam już tę ilustrację, jednak gdy zobaczyłam ją na okładce... Po prostu musiałam ją mieć. To już zapewne choroba - szczególnie, że właśnie przyszedł kurier z dwoma nowymi wydaniami... - jednak dopóki nikomu nie zagrażam, mam zamiar otaczać się jak największą ilością książek Brandona Sandersona.
Wewnątrz - jak w każdej książce Sandersona - znajdziemy kilka mapek i malutkie ilustracje przy rozdziałach. Wnętrze nie odkrywa przed nami nic nowego, jednak nie spodziewałam się zdumiewającej wklejki w książce z miękką okładką i bez skrzydełek. Gdybym miała przed sobą hardback, podeszłabym do Elantris z większymi wymaganiami. Dla mnie w momencie, gdy otwierałam paczkę z księgarni liczyła się przede wszystkim okładka, co przyznaję bez bicia. Wizualnie prezentuje się to wszystko pięknie i dla osób, które już Elantris czytały - ewentualnie uwielbiają Sandersona i chcą mieć na półce coś od niego w innym języku - to wydanie polecam. Nie zwali z nóg, jednak jest naprawdę ładnie wykonane i miło leży w dłoniach.
Formatem przypomina standardową polską książkę, dzięki czemu nie jest ani za mała, ani za duża. Osobiście lubię najbardziej takie wymiary i cieszy mnie to. Niedługo wspomnę Wam o hiszpańskim Z mgły zrodzonym i tym, jak bardzo rozczarowującą edycją okazała się ta, którą kupiłam.
Przeglądając Elantris naszła mnie ochota na przeczytanie jej po raz drugi. Aż żałuję, że nie znam czeskiego i nie mogę zrobić tego w tym wydaniu. Te wydane przez wydawnictwo MAG w Polsce są cudowne, jednak bardzo niewygodne w czytaniu, ze względu na twardą okładkę. Tutaj wszystko wygina się gdzie powinno i tak dobrze leży w dłoniach, że po prostu chce się czytać. Ciekawa jestem, czy gdybym zdecydowała się na lekturę Elantris po czesku zrozumiałabym wystarczająco dużo. Koniec końców to język bardzo podobny do naszego. Może niedługo postaram się to sprawdzić i wtedy na pewno dam Wam znać, czy czytając w tym języku bez jego całkowitej znajomości aż tak bardzo trzeba opierać się na słowniku.
Za egzemplarz bardzo dziękuję księgarni Mega Książki!
Tak myślałam, że gdzieś już widziałam tę ilustrację z okładki i jest ona z tego skórzanego wydania, które podlinkowywujesz. :D Przepiękna jest. :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się mocno podoba :D
UsuńJa uwielbiam polskie wydanie właśnie za twardą okładkę :P Dla mnie są zdecydowanie wygodniejsza. A to czeskie prezentuje się całkiem nieźle. Czekam na wpis o hiszpańskim "Z mgły zrodzonym" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
houseofreaders.blogspot.com
Właśnie żałuję, że większość książek Sandersona wydają za granicą w miękkich :(
UsuńO hiszpańskim to gdzieś pewnie za dwa tygodnie :D