maja 12, 2018

CZYTAŁAM TĘ KSIĄŻKĘ DZIEWIĘĆ DNI 😱

OPINIA NIE ZAWIERA SPOJLERÓW Z DAWCY PRZYSIĘGI I

Kiedy skończyłam czytać pierwszą połowę Dawcy przysięgi uznałam, że wydawnictwo podjęło bardzo dobrą decyzję z podzieleniem tej opowieści na dwa tomy. Początkowo byłam do tego sceptycznie nastawiona - dlaczego większa część świata ma poznać zakończenie tej części szybciej ode mnie? - jednak kiedy zakończyłam tom pierwszy nie ciągnęło mnie od razu do kontynuacji. Ta seria Brandona Sandersona ma to w sobie, że potrzebuję czasu, by przetrawić wszystkie wydarzenia, zmiany postaci i co chwilę dodawane elementy świata. Ten autor ma to do siebie, że jego historie są pełne szczegółów i jestem pewna, że powinnam jeszcze ze dwa razy przeczytać Drogę królów oraz Słowa światłości, by chociaż w jednej trzeciej zrozumieć wszystkie zależności. 

Mimo objętości nigdy nie miałam problemów z szybkim przeczytaniem żadnej z części Archiwum burzowego światła. Zajmowało mi to kilka dni, z powodu obowiązków, jednak nie mogłam oderwać się od wszystkich wydarzeń i chciałam wiedzieć, co będzie dalej. I dlaczego. W przypadku Dawcy przysięgi II szybko odkryłam, że podział na połowy miał pewien minus. Osoby, czytające jeden tom po drugiej będą wciąż kontynuowały tę przygodę z impetem. Ja, po kilku miesięcy przerwy od lektury, miałam pewien problem z powrotem do tego świata, z połączeniem rozgrzebanych wątków, przypomnieniem sobie, kim dana postać jest i skąd się wzięła. Pamięć do książek mam naprawdę dobrą, więc złapałam się za głowę z pewną dozą rozpaczy. 

Nie ma jednoznacznych zwycięstw. Jedynie takie, w których twoich przyjaciół zginęło mniej niż tamtych.

To, jak Sanderson rozwija wszystkie postaci wciąż mnie szokuje. Zawsze zastanawiało mnie, jak można stworzyć osobę ot tak, od podstaw. Cały jej życiorys, charakter, wygląd i przy okazji nie gubić się w tym jej życiu. Ten autor robi to wielokrotnie, mając równocześnie zarys całej historii do samego końca. I to niesamowite, jednak widać ten plan w każdym zdaniu. Nauczyłam się już, że nic tutaj nie jest wypowiedziane przypadkiem. Wciąż jestem ogromną fanką Kaladina. Jego osoba jest chyba największym symbolem tego cyklu, podobnie jak Most Czwarty. To, jak zachowuje się w Dawcy przysięgi II przypomina mi tego Kala, którego pokochałam w Drodze królów i za którym podążałam przez następne tomy. Bo to on jest światłem, uosobieniem dobra. A przynajmniej w moim odczuciu. W mojej pamięci nie zatarł się ani jeden wątek z jego przeszłości. Znam jego losy tak dobrze, jakbym przeżyła to wszystko z nim. 

Kolejnym moim faworytem, co nikogo nie zdziwi, jest Dalinar. I on tutaj jest postacią najzwyczajniej w świecie tragiczną. Mógłby razem z Werterem przeżywać cierpienia i czułby się tam niespodziewanie dobrze. A podobno Kaladin jest tym ponurym. Nie przyszłoby mi na myśl, że Sanderson ma aż takie plany w stosunku do niego, chociaż można powiedzieć było to widać od samego początku. Cieszę się, że wyjaśniły się wszelkie kwestie dotyczące jego przeszłości i muszę przyznać, że to naprawdę coś, co mogło człowieka zniszczyć wewnętrznie, chociaż i tak kiedy próbowałam się w Dawcę II wciągnąć często wracałam do tych chwil, gdy Kholin poznał Kaladina i porównywałam go z człowiekiem, którym był kilka lat wcześniej i którym jest obecnie.

Moralność i prawo buduje się na ciałach zabitych.

Nie można też pominąć tutaj Shallan oraz Adolina, gdyż oni również wbili się bardzo mocno we wnętrze mojej głowy. Dziewczyna rozwinęła się tutaj chyba najmocniej, ze wszystkich bohaterów i naprawdę - na burzę - lubię czytać z jej perspektywy. Zwraca ona uwagę na takie szczegóły, których nie zauważyłby Dalinar ani Kaladin. Sanderson doskonale wpasowuje się w każdą z postaci, która obecnie wiedzie prym i ani na chwilę nie wychodzi z roli. Shallan ma bardzo skomplikowane życie wewnętrzne, co uwypukla się jeszcze bardziej i sprawia, że trudno zrozumieć jej wybory i podejście do życia. Mimo to zmierza w dobrym kierunku i nie mogę doczekać się, co wydarzy się w tomie czwartym, na który pewnie kilka lat przyjdzie nam poczekać. Zastanawiałam się, czy w ogóle warto wspominać o Adolinie - ignorując przy tym jego młodszego brata - jednak zyskał w Dawcy przysięgi II tak dużo mojej sympatii, że nie mogę sobie tego darować. Zwykle wydawał mi się być po prostu typowym księciem z bajki rodem z opowieści Disneya. Wszystkie wydarzenia, w których brał tutaj udział, zmieniły moje zdanie o nim i uznałam, że to najbardziej honorowy człowiek na kartach tej historii, lepszy nawet od swojego ojca. 

Kusi mnie, by wspomnieć o jeszcze jednej postaci, którą bardzo polubiłam. Nie mogę jednak zdradzić ani jej imienia, ani pochodzenia, więc tajemniczo tylko powiem, że podbiła moje serce swoim bardzo specyficznym charakterem, a osoby, które mają już za sobą Rozjemcę będą mogły ją rozpoznać po tym, że posiada bardzo specyficzny przedmiot. Jak już zrozumiecie, o kim mówię to wiedzcie, że uwielbiam i ten duet, jak i każdego z nich z osobna. Sanderson potrafi tworzyć postaci, które są bardzo bliskie temu, co wielbię ponad wszystko.

Czyste ubrania były potrzebne niezależnie od katastrof. Mógł nadejść koniec świata, ale to oznaczało jedynie więcej plam krwi do sprania. 

Fabularnie - jak zawsze - Sanderson trzyma poziom. Chociaż miałam problem ze wciągnięciem się w historię to łatwo jest docenić każdy szczegół tutaj zawarty. Szczególnie podziwiam autora za sceny bitwy, które naprawdę ciężko napisać tak, by równocześnie były spójne i miały sens, ale też przedstawiały chaos, który panuje na polu walki. Nie można zaprzeczyć, że udało się to Sandersonowi co do joty - czułam się tak zagubiona, jakby ktoś rzucił mnie w centrum tych wydarzeń i każdy ruch mógł zagrozić mojemu życiu. Nie obyło się też bez wielu zaskoczeń, co również wpłynęło na długość czytania: przez kilka godzin musiałam sobie w kółko powtarzać co, żeby uwierzyć i przyswoić te zaskakujące informacje.

Nie czuję jednak potrzeby chwytania od razu za kolejną część i dzięki niech będą Wszechmocnemu, że muszę trochę odpocząć i przemyśleć to wszystko, by te lata czekania na kontynuację by mnie prawdopodobnie zabiły. Może za jakieś trzy zimy będziemy mogli cieszyć się ciągiem dalszym i mam tylko nadzieję, że Sanderson uprzyjemni nam czekanie nowymi opowieściami z Cosmere.

Ogólna ocena: 10/10 (arcydzieło)

706 // Dawca przysięgi II // Brandon Sanderson // Oathbringer // Anna Studniarek-Więch // Archiwum Burzowego Światła // tom 3.2 // 18 kwietnia 2018 // 656 stron // Wydawnictwo Mag // 49,90 zł 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Mag!

1 komentarz:

  1. Szczerze mówiąc ja najmniej lubię perspektywę Shallan. Polubiłam jej osobę po drugiej cześci, ale trochę denerwowało mnie to jej rozczepienie w trzeciej. Ogólnie zamysł sam w sobie był całkiem interesujący, ale śledzenie tego miotania się dziewczyny było momentami ciężkie. Dopiero pod koniec zaczęłam przyzwyczajać się do tego wszystkiego i akceptować to jej zachowanie ;) Adolina średnio lubiłam po dwóch pierwszych częściach, ale to co autor zrobił w trzecim, spowodowało, że zaczęłam inaczej na niego patrzeć. Fajnie by było gdyby w kolejnych tomach Sanderson poświęcił mu więcej uwagi. Najbardziej żałowałam, że było tak mało Kaladina, bo to zdecydowanie moja ukochana postać.
    Mnie również przyda się przerwa między tomami, ale trzy lata ciężko będzie wytrzymać :P
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger