Nawet nie wiecie jak mocno ucieszyła mnie zapowiedź gier z Akademii mądrego dziecka. Wspominałam już kilkukrotnie, że to jedna z moich ulubionych serii i cieszę się, jak bardzo się rozwija. W zapowiedziach znalazłam też newsy o kolejnym projekcie, czyli origami. Nie muszę mówić jak bardzo na nie czekam, prawda? Zdaję sobie sprawę z tego, że Leon dopiero w grudniu skończył rok i na większość aktywności, które mu zapewniam jest - jak to często słyszę - za mały. Dla mnie jednak - o ile owa rzecz nie jest niebezpieczna - Leon jest w idealnym wieku żeby zacząć naukę wszystkiego. Co z tego, że ma dopiero czternaście miesięcy, skoro doskonale wie, jak wygląda A, rozróżnia wszystkie zwierzęta i uczy się szybko kolejnych rzeczy?
Najpierw przyjrzyjmy się Zwierzątkom, czyli grze, po którą sięgamy zdecydowanie częściej. Jak na razie, oczywiście. Według zasad każdy uczestnik wybiera sobie zwierzątko, a później losując próbuje je uzupełnić kształtami w odpowiednim kolorze. Jeśli wylosuje się kolor przeciwnika trzeba mu go oddać, więc czasami można dużo mu pomóc. Nie zapominajmy przy tym o słowie proszę czy dziękuję. Nasza wersja jest dopasowana do wieku Leona.
Losuje on z woreczka jedną figurę i próbuje dopasować ją kolorem i kształtem. Uczymy się w ten sposób kolorów i kształtów. Leon doskonale rozróżnia kształty (dzięki bajce Charlie i kształty), jednak dopasowanie ich sprawia mu sporo trudności. Prawie od zawsze ćwiczyliśmy z sorterami, jednak mam wrażenie, że za dużo mu pomagałam w dopasowywaniu, a teraz gdy mu coś nie wyjdzie zaczyna się denerwować, więc coraz trudniej nauczyć go tego. Mimo to dzięki Zwierzątkom próbujemy i mam nadzieję, że w końcu to pojmie. Dzięki puzzlom CzuCzu okręgi idealnie trafiają na swoje miejsce, ale z resztą ma spory problem.
Jak widzicie wcale nie trzeba mieć w domu dwulatka, by w Pierwsze gry się zaopatrzyć. Wystarczy trochę inwencji twórczej. Figury są z twardego kartonu i dużej wielkości, więc nie ma strachu, że maluch się czymś takim zadławi. Według mnie to idealny prezent już dla roczniaka, który z rodzicami może poznawać kolory i kształty.
Druga gra - Mniam! - również ma związek z kolorami. Rzucamy kostką i zabieramy żeton w wylosowanym kolorze. Celem jest zdobyć ich jak najwięcej. Bardzo podobają mi się ogólne założenia tej gry, a jednak Leona na razie interesuje przede wszystkim kostka, którą nie chce się dzielić, więc sięgamy po nią rzadziej. Jeszcze chwilkę będzie musiała poczekać, acz wiem, że na początku będziemy dopasowywać wszystkie owoce i warzywa kolorystycznie do koszyczków. Żałuję, że Leon ma teraz etap w którym nie ma za grosz cierpliwości i od razu się denerwuje, bo mam wrażenie, że bardzo dużo go omija i marnujemy czas, w którym mógłby bardziej się rozwijać.
Elementy - tak jak w przypadku Zwierzątek - są z grubego kartonu i dużej wielkości. Leon memlał już w buzi marchewkę - bo przecież marchewki się je! - i przeżyła spotkanie z jego śliną prawie bez szwanku. Zapewne gdyby maluch dłużej trzymał w buzi któryś z elementów to mógłby się rozmoczyć i zadławienie byłoby możliwe, ale jednak dziecka się z taką grą w samotności i tak nie zostawia, więc jest czas by spokojnie zareagować. Kostka jest drewniana, porządna i do buzi się po prostu nie zmieści.
Dodatkowo w każdym pudełku znajdziecie jedną malutką książeczkę z Akademii. Bardzo mnie to zaskoczyło, ale i ucieszyło, bo ostatnio kupiłam z tego cyklu trzy, a żadna nam się nie powtórzyła. To zdecydowanie bardzo miłe i mam nadzieję, że jeśli pojawią się kolejne gry taka książeczka stanie się już tradycją. Jestem zakochana w tych grach - w Zwierzątka gramy nawet z Maćkiem jak Leon śpi - i na pewno posłużą nam jeszcze bardzo długo.
★★★★★★★★★★
Za gry dziękujemy Wydawnictwu Egmont!
Gry mamy i faktycznie są świetne dla malucha. Mój Jaśko jest już na nie za duży, ale i tak czasami sobie zagramy. Z kolei Olcia nieco za mała, ale za chwilę podrośnie i też będzie grała z nami.
OdpowiedzUsuń