Bardzo długo czekałam na możliwość przeczytania tej książki. Musicie wiedzieć, że ja po prostu uwielbiam książki młodzieżowe. Dawno już nie miałam okazji zapomnieć się przy zwyczajnej historii zwyczajnej nastolatki. Nie mogłam się oprzeć. Po drobnych problemach dotarła do mnie paczka, jednak już wyjechałam z domu, na szczęście dorwałam ebooka i mogłam zabrać się za czytanie. Powiem tak: zły pomysł łapać za nią przed maturą, gdyż koniec końców przed maturą powinno się uczyć (aha...). Ale jest to też idealny sposób na odstresowanie się. Szkoda tylko, że po dwóch godzinach skończyłam ją i tak bardzo miałam ochotę do niej wrócić, że następnego dnia zastanawiałam się, czy nie zacząć jej od nowa.
Bianca ma siedemnaście lat i całe dnie spędza w towarzystwie bardzo lojalnych przyjaciółek. Jest nawet szczęśliwa żyjąc bez matki, która ciągle podróżuje i ucieka od spędzania czasu z rodziną. Ojciec wystarcza jej jako rodzic i dostrzega fakt, że rozwód byłby bardzo korzystnym rozwiązaniem.
Pewnego dnia jej światopogląd zaburza Wesley, bezczelny substytut prawdziwego chłopaka. Oznajmia jej, że jest ona DUFF-em, brzydszym tłem dla naprawdę urodziwych przyjaciółek. Mimo, że to nie pierwsze obraźliwe słowa z jego ust w jej stronę nie może przestać o tym myśleć. Jedynym sposobem, który wymyśla jej nastoletni rozum, by uciec od wszystkiego, co zaczyna ją przytłaczać, jest spędzanie czasu w łóżku nikogo innego, tylko właśnie Wesa, znienawidzonego przez nią chłopaka.
Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na przedpremierowy pokaz ekranizacji tej książki, jednak do Warszawy mam naprawdę bardzo daleko, więc musiałam zrezygnować. Bardzo żałuję, gdyż teraz, po przeczytaniu, mam ogromną ochotę go zobaczyć. Po trailerach zauważyłam, że dość bardzo różni się on od fabuły powieści, więc trochę się martwię. To, co dostałam w Duff bardzo mi się spodobało i chciałabym właśnie to zobaczyć na ekranie w kinie. Domyślam się, że nie bardzo się to uda, więc trochę boję się uczucia zawiedzenia.
Postać Bianci wydawała mi się dość pozytywna już na samym początku. Trochę zdziwiła mnie jej decyzja dotycząca Wesa, jednak każdy ma swoje sposoby radzenia sobie ze stresem. Trochę pretensjonalnie zachowanie głównej bohaterki bardzo mnie bawiło. Potrafiła na prawo i lewo obrażać inne, bardziej... rozwiązłe, dziewczyny, które marzyły wręcz o odwiedzeniu bogatego Wesleya w domu, po czym tego samego dnia biegła jak najszybciej do niego tylko po to, by móc zapomnieć się w jego ramionach. Reakcje chłopaka z pewnością nikogo nie zdziwią: mało który by odrzucił taki układ.
Zastanawiałam się o jakich problemach chce zapomnieć nasz casanowa rzucając się w wir nic nie znaczących spotkań z niezliczoną ilością dziewczyn. Bo to, że jakieś problemy ma było pewne. Dużo faktów można było bez problemów się domyślić, jednak autorka nie chciała stworzyć czegoś oryginalnego tylko coś, co będzie dla wszystkich jasnym przekazem. Koniec końców każdy jest duffem.
Mimo gwałtownej potrzeby przeczytania książki tego typu nawet się nie spodziewałam, że tak bardzo się wciągnę w poplątany układ Wesa i Bianci. Szkoda tylko, że autorka nie mogła sobie darować wprowadzenie pewnego rodzaju trójkąta tak słynnego w młodzieżowych pozycjach. Toby Tucker również był bardzo pozytywną postacią. To chłopak z rodzaju tych, których kochają rodzice. Mądry, odpowiedzialny, z dobrej rodziny i przystojny. Główna bohaterka zachowywała się przy nim jak wstydliwa pięciolatka, jednak ciągle wodziła za nim wzrokiem powtarzając, jak nienawidzi Wesleya. Osobiście nie bardzo polubiłam Toby'ego. Kiedy zaczął brać większy udział w życiu Bianci z całą pewnością nie byłam zbyt szczęśliwa. Chyba teraz powinnam zacząć nosić koszulki z napisem TEAM WES.
Wes. Właśnie. Wes. Kody Keplinger stworzyła go w taki sposób, by mimo swojej rozwiązłości potrafił zdobyć serca czytelniczek. Przystojny (w książce powtarzane przynajmniej dwa razy na rozdział), bogaty (jego rezydencja podbijała serca równie mocno jak on) i bardzo pewny siebie (nie dawał nawet możliwości odmówienia sobie). Książkowy ideał - typ niegrzecznego chłopca, którego wszyscy kochają. Doprawdy - może już dość tak schematycznych postaci, mam ochotę pomyśleć, jednak i tak za każdym razem mam ochotę powiesić sobie plakat takiego bohatera nad łóżkiem. Dalej należę do grona kochliwych nastolatek.
Autorka starała się napisać wszystko bardzo młodzieżowym językiem, więc czasami wydaje się być on zbyt wulgarny, jak na książkę. Takie zarzuty kierowane są również bardzo często w stronę Johna Greena. Są to jednak autorzy którzy chcą pisać o tym, co jest prawdziwe i co poradzić na fakt, że dzisiejsza młodzież mówi językiem podwórkowym? Czasami wydaje mi się, że niektórzy chcieliby, by pisarze w usta młodych ludzi wkładali prawdziwą poezję wolną od wulgaryzmów. Nic z tego. Prawda to prawda, nie ważne, jak mocno kuje w oczy.
Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona Duff, jednak nie da się zaprzeczyć, że wchłonęła mnie bardzo mocno. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie dalej jak dwa dni temu skończyłam liceum, więc nie bardzo mogę już utożsamiać się ze szkolną młodzieżą. Dziwne uczucie. Czas zacząć mówić oni, a nie my. Podobało mi się to, że autorka potraktowała problemy nastolatków bardzo poważnie. Uciekanie w seks może nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale czy alkohol ojca albo podróże matki są lepsze? Biance jednak trzeba przyznać, że wybranie tylko jednego partnera seksualnego dobrze o niej świadczy.
Teraz, dzień po przeczytaniu, trudno mi stwierdzić, czy styl Keplinger jest jakiś specjalny, czy po prostu Duff została napisana dosyć przeciętnie, jednak fabuła ratuje sytuacje. Wydaje mi się jednak, że skoro już tego faktu nie pamiętam, powinniśmy skłonić się do odpowiedzi drugiej. Teraz jednak m możecie powiedzieć, że przecież owa fabuła opiera się na dość popularnym schemacie amerykańskiego liceum. Owszem, opiera. Łatki jednak przylegają do uczniów także w Polsce, czego nie da się ukryć. Nikt nie chce być tym gorszym. Autorka pokazuje, że nie można być popychadłem nie udzielając na to pozwolenia. Dobrym przykładem tego jest Bianca, która dobrze czuła się we własnej skórze, dopóki nie została uświadomiona w tym, że przecież jest tą brzydką i grubą. Nie ma wątpliwości, że po przeczytaniu powinniśmy znać wartość i drugiego człowieka i samych siebie.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
Bianca ma siedemnaście lat i całe dnie spędza w towarzystwie bardzo lojalnych przyjaciółek. Jest nawet szczęśliwa żyjąc bez matki, która ciągle podróżuje i ucieka od spędzania czasu z rodziną. Ojciec wystarcza jej jako rodzic i dostrzega fakt, że rozwód byłby bardzo korzystnym rozwiązaniem.
Pewnego dnia jej światopogląd zaburza Wesley, bezczelny substytut prawdziwego chłopaka. Oznajmia jej, że jest ona DUFF-em, brzydszym tłem dla naprawdę urodziwych przyjaciółek. Mimo, że to nie pierwsze obraźliwe słowa z jego ust w jej stronę nie może przestać o tym myśleć. Jedynym sposobem, który wymyśla jej nastoletni rozum, by uciec od wszystkiego, co zaczyna ją przytłaczać, jest spędzanie czasu w łóżku nikogo innego, tylko właśnie Wesa, znienawidzonego przez nią chłopaka.
Jakiś czas temu dostałam zaproszenie na przedpremierowy pokaz ekranizacji tej książki, jednak do Warszawy mam naprawdę bardzo daleko, więc musiałam zrezygnować. Bardzo żałuję, gdyż teraz, po przeczytaniu, mam ogromną ochotę go zobaczyć. Po trailerach zauważyłam, że dość bardzo różni się on od fabuły powieści, więc trochę się martwię. To, co dostałam w Duff bardzo mi się spodobało i chciałabym właśnie to zobaczyć na ekranie w kinie. Domyślam się, że nie bardzo się to uda, więc trochę boję się uczucia zawiedzenia.
Niezależnie od tego, dokąd uciekniesz, jakie znajdziesz sobie sposoby, by zapomnieć, rzeczywistość i tak cię w końcu dogoni.
Zastanawiałam się o jakich problemach chce zapomnieć nasz casanowa rzucając się w wir nic nie znaczących spotkań z niezliczoną ilością dziewczyn. Bo to, że jakieś problemy ma było pewne. Dużo faktów można było bez problemów się domyślić, jednak autorka nie chciała stworzyć czegoś oryginalnego tylko coś, co będzie dla wszystkich jasnym przekazem. Koniec końców każdy jest duffem.
Mimo gwałtownej potrzeby przeczytania książki tego typu nawet się nie spodziewałam, że tak bardzo się wciągnę w poplątany układ Wesa i Bianci. Szkoda tylko, że autorka nie mogła sobie darować wprowadzenie pewnego rodzaju trójkąta tak słynnego w młodzieżowych pozycjach. Toby Tucker również był bardzo pozytywną postacią. To chłopak z rodzaju tych, których kochają rodzice. Mądry, odpowiedzialny, z dobrej rodziny i przystojny. Główna bohaterka zachowywała się przy nim jak wstydliwa pięciolatka, jednak ciągle wodziła za nim wzrokiem powtarzając, jak nienawidzi Wesleya. Osobiście nie bardzo polubiłam Toby'ego. Kiedy zaczął brać większy udział w życiu Bianci z całą pewnością nie byłam zbyt szczęśliwa. Chyba teraz powinnam zacząć nosić koszulki z napisem TEAM WES.
Wes. Właśnie. Wes. Kody Keplinger stworzyła go w taki sposób, by mimo swojej rozwiązłości potrafił zdobyć serca czytelniczek. Przystojny (w książce powtarzane przynajmniej dwa razy na rozdział), bogaty (jego rezydencja podbijała serca równie mocno jak on) i bardzo pewny siebie (nie dawał nawet możliwości odmówienia sobie). Książkowy ideał - typ niegrzecznego chłopca, którego wszyscy kochają. Doprawdy - może już dość tak schematycznych postaci, mam ochotę pomyśleć, jednak i tak za każdym razem mam ochotę powiesić sobie plakat takiego bohatera nad łóżkiem. Dalej należę do grona kochliwych nastolatek.
Wiecie, jak ciężko zapomnieć o kimś, kto wciąż pałęta wam się przed oczami? Cholernie ciężko.
Autorka starała się napisać wszystko bardzo młodzieżowym językiem, więc czasami wydaje się być on zbyt wulgarny, jak na książkę. Takie zarzuty kierowane są również bardzo często w stronę Johna Greena. Są to jednak autorzy którzy chcą pisać o tym, co jest prawdziwe i co poradzić na fakt, że dzisiejsza młodzież mówi językiem podwórkowym? Czasami wydaje mi się, że niektórzy chcieliby, by pisarze w usta młodych ludzi wkładali prawdziwą poezję wolną od wulgaryzmów. Nic z tego. Prawda to prawda, nie ważne, jak mocno kuje w oczy.
Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona Duff, jednak nie da się zaprzeczyć, że wchłonęła mnie bardzo mocno. Właśnie sobie uświadomiłam, że nie dalej jak dwa dni temu skończyłam liceum, więc nie bardzo mogę już utożsamiać się ze szkolną młodzieżą. Dziwne uczucie. Czas zacząć mówić oni, a nie my. Podobało mi się to, że autorka potraktowała problemy nastolatków bardzo poważnie. Uciekanie w seks może nie jest zbyt dobrym pomysłem, ale czy alkohol ojca albo podróże matki są lepsze? Biance jednak trzeba przyznać, że wybranie tylko jednego partnera seksualnego dobrze o niej świadczy.
Teraz, dzień po przeczytaniu, trudno mi stwierdzić, czy styl Keplinger jest jakiś specjalny, czy po prostu Duff została napisana dosyć przeciętnie, jednak fabuła ratuje sytuacje. Wydaje mi się jednak, że skoro już tego faktu nie pamiętam, powinniśmy skłonić się do odpowiedzi drugiej. Teraz jednak m możecie powiedzieć, że przecież owa fabuła opiera się na dość popularnym schemacie amerykańskiego liceum. Owszem, opiera. Łatki jednak przylegają do uczniów także w Polsce, czego nie da się ukryć. Nikt nie chce być tym gorszym. Autorka pokazuje, że nie można być popychadłem nie udzielając na to pozwolenia. Dobrym przykładem tego jest Bianca, która dobrze czuła się we własnej skórze, dopóki nie została uświadomiona w tym, że przecież jest tą brzydką i grubą. Nie ma wątpliwości, że po przeczytaniu powinniśmy znać wartość i drugiego człowieka i samych siebie.
Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Mira i Harlequin!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?