lipca 29, 2015

[340] Wielki Marsz - Richard Bachman

Tytuł: Wielki Marsz
Tytuł oryginału: The Long Walk
Autor: Richard Bachman
Tłumaczenie: Paweł Korombel
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 08 lipiec 2008
Liczba stron: 264
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Cena na okładce: 34,00
Chyba jeszcze nigdy nie dedykowałam nikomu recenzji, jednak zawsze musi być ten pierwszy raz. Ta opinia jest specjalna, bo dla specjalnego człowieka. Mnóstwo ludzi próbowało mnie przekonać, żebym szybko zabrała się za Kinga, bo przecież to pisarz nad pisarzami. Nikomu się nie udało. Dopóki nie poznałam Kamila i nie mogłam już wytrzymać. Skoro On tak wychwala Wielki Marsz, to musi coś w tym być! Zignorowałam stosy do recenzji i zabrałam się za pierwszą książkę Kinga w moim życiu.

Wielki Marsz jest organizowany w Stanach Zjednoczonych co roku. Stu chłopaków maszeruje, dopóki żywy nie zostanie tylko jeden. Nie mogą zejść poniżej wyznaczonego tempa. Mogą dostać trzy ostrzeżenia. Czwartego już nie ma. Jest tylko czerwona kartka. Śmierć. Idą po spełnienie swoich największych marzeń. Z taką motywacją zaczynają drogę. Później stawka wzrasta. Nagrodą jest własne życie. Nie ma tu miejsca na litość i czystą grę. 

Od dłuższego czasu miałam na oku tę książkę. Zaciekawiła mnie jej fabuła. Zastanawiałam się, jak można napisać całą książkę o podążaniu przed siebie. Brakowało mi tylko motywacji, by w końcu ją przeczytać. Gdy już przy niej siadłam potrzebowałam tylko kilku godzin. Ta pozycja jest bardzo cienka, więc nie zdziwiłam się, gdy nastąpił koniec. Byłam jednak w szoku. Prawdziwym szoku. 

Jacy ludzie zgadzają się na wymordowanie dziewięćdziesięciu dziewięciu chłopców, jeszcze dzieci? Czy obietnica spełnienia marzeń wystarczy, by postawić na szali własne życie? Całe wydarzenie odbieramy z perspektywy Raya. Chłopak ma dziewczynę, kochającą matkę. Sam nie wie, dlaczego się zgłosił. Sam nie wie, dlaczego został wybrany. Nikt go do tego nie zmuszał. On sam podjął taką decyzję.

Kartoflanka czy kawałek mięsa, rezydencja czy rudera, kiedy jesteś martwy, to jest po sprawie, kładą cię do lodówki jak Zucka albo Ewinga i jest po sprawie. Mówię tylko: zaraz, nie wszystko naraz. Gdyby ludzie trzymali się tego, że zaraz, nie wszystko naraz, byliby o niebo szczęśliwsi. 

Książka ta pokazuje, kim możemy się stać w obliczu zagrożenia. To, na co decyduje się człowiek, może zmienić jego całe życie. Bohaterowie tej książki mają różne charaktery. Do działania napędzają ich różne bodźce. Ray Garraty jest bohaterem, którego punkt widzenia śledzimy. Widzimy również jak zmienia się jego sposób myślenia, jego spojrzenie na świat. Kiedy poznaje przyjaciół widzimy jego zmagania samego ze sobą. Stephen King stworzył postać, która znajduje się w kiepskim położeniu, a jej psychika jest w coraz gorszym stanie z każdym krokiem. Zdecydowanie Ray skonstruowany jest w sposób bardzo przemyślany. Jakby King od samego początku wiedział, jaki on musi być.

Nauczyłam się już, że książki o podróży wcale nie muszą być nudne. Wiem, że panuje takie przekonanie, ale jest ono całkowicie błędne. Pokazała to Jojo Moyes w Razem będzie lepiej. Pokazał to King w Wielkim Marszu. Ten motyw występuje w literaturze od dawna i jeszcze nie znikł, co znaczy, że aż taki kiepski nie jest. Nie musicie się więc obawiać, że nic się nie będzie działo. Stawianie stopy za stopą lub pokonywanie kolejnych kilometrów autem też może być ciekawe.

Niby nic się nie zmieniło od wczoraj, zaszła tylko drobna różnica. W tej właśnie chwili jesteśmy zajęci umieraniem.

King stworzył jeszcze mnóstwo innych postaci. Niektóre opisane są tylko powierzchownie, na niektóre zwracamy większą uwagę. Moje spojrzenie przyciągnął McVries, którego wyobrażam sobie jako takiego mądrego chłopca, świadomego własnego losu. Ciekawszy jednak od niego jest Stebbins. Chudy, wytrwały, nieprzywiązujący wagi do towarzystwa, wolący samotność. To na niego autor zwraca nasze spojrzenie. Wręcz krzyczy: uważajcie, on jest ważny! Byłam ostrożna z sympatią do uczestników. Koniec końców 99% z nich umiera.

Muszę przyznać, że podczas czytania uznałam, że chęć wzięcia udziału w tym marszu to głupota. Może do końca nie byli przekonani o tym, że mogą umrzeć. Nieśmiertelność jest tym, co wyobraża sobie większość młodych ludzi. Przecież oni nie mogą zginąć, zniknąć na zawsze. Stąd właśnie biorą się głupie pomysły i tragiczne konsekwencje.

- Powód jest taki sam dla wszystkich - powiedział Stebbins łagodnie, prawie czule. Usta miał spieczone od słońca, poza tym jego twarz pozostała gładka, świeża. - Chcemy umrzeć, dlatego to robimy. Nie wiedziałeś tego, Garraty? Nie wiedziałeś?

Kiedy zaczynałam czytać zastanowiło mnie jedno: ta książka jest taka krótka dlatego, że nasz główny bohater i narrator umiera przed końcem, czy to inni kończą tak szybko. Ta wątpliwość towarzyszyła mi do samego końca, który trochę mnie zawiódł. Spodziewałam się czegoś naprawdę mocnego. Owszem, emocji było dużo, jednak zamknęłam Wielki Marsz z przekonaniem, że nie wiem do końca do się stało. Nie lubię zakończeń otwartych - to jedna wielka niewiadoma. Po trzech latach w klasie matematycznej szukanie iksów, jeśli gdzieś się pojawią, jest dla mnie koniecznością. Tutaj mam za mało danych i czuję się sfrustrowana. Każde wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, mnie nie satysfakcjonuje.

Ogólnie moje pierwsze spotkanie z panem Kingiem uważam za udane. Dalej nie rozumiem jednak tego szału na jego książki. Pewnie spróbuje przeczytać jeszcze coś, co napisał, jednak nie teraz. Teraz muszę przejść swoją własną, osobistą, fazę obrażenia się za zakończenie otwarte. Kiedy czytam oczekuję końca. Kiedy autor postanawia pozwolić mi samej zdecydować, jak mają przebiegać losy bohatera dalej, czuje się skołowana - jak małe dziecko zostawione przez rodziców w galerii handlowej.

To prawie samobójstwo, tyle że normalne samobójstwo jest szybsze.

Cieszę się, że zaczęłam od Wielkiego Marszu. Długo już miałam tę książkę na oku. Teraz tylko pozostaje mi zdecydować, za którą książkę Kinga chwycić, kiedy już przestanę się na niego gniewać. A znając mnie to może trochę potrwać.

Ogólna ocena: 08/10 (rewelacyjna)

33 komentarze:

  1. Czytałam dwie książki Kinga i obie bardzo mi się podobały, a w planach mam co najmniej jeszcze jedną. Nie słyszałam nigdy i Wielkim Marszu, ale wydaje się być ciekawy. A co do otwartych zakończeń, miałam z takim już do czynienia i nie za bardzo to do mnie przemawia, i choć jest w tym pewien urok, to chyba jednak wolę jak autor zakończy książkę w jasny sposób :p

    Pozdrawiam
    http://secretsofbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również wolę zamknięte zakończenia. Inaczej jakoś nie bardzo się odnajduję po skończeniu :D

      Usuń
  2. Książka wydaje się interesująca. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nie czytałam żadnej książki Kinga, choć jedną mam w swojej biblioteczce.

    Pozdrawiam ;)
    http://zaczytanaa97.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam u siebie jeszcze dwie inne, jednak jakoś się ich boję...

      Usuń
  3. Nigdy nie czytałam żadnej książki Kinga, ale na razie się na to nie zabieram. Ja również nie mogę się do niego przekonać, ale jeśli tobie się udało to może spróbuję przeczytać tą książkę ;)
    http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak się cieszę, że sięgnęłaś po mojego Mistrza, którego zdjęcie noszę w portfelu, hahahah. (psychofanka)
    Poleciłabym Ci jakieś kolejne jego dzieło, ale znając siebie, to wypiszę tutaj prawie wszystkie Jego książki >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawde w portfelu? :D
      Dawaj trzy ulubione :p

      Usuń
  5. To moje must have, bo uwielbiam Kinga, ale to zakończenie trochę... osłabiło mój entuzjazm :') Mnie najbardziej podobał się "Cmętarz zwieżąt", polecam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Troche mnie ten tytuł przeraża :o Kocham zwierzaczki <3

      Usuń
  6. Kurczę, mówiłaś serio z tą dedykacją. :) Dziękuję bardzo, Kyou. :* :) Mam satysfakcję, że akurat mi się udało. Szkoda tylko, że otwarte zakończenie zepsuło Ci ogólną ocenę, bo to jest kwintesencja tej książki. Jest kilka opcji zakończeń. Moim zdaniem dostał pomieszania zmysłów. Ale ogólnie wrażenia widzę masz bardzo dobre. Co może Cię kolejnego zachęcić, co ma normalne zakończenie? "Zielona mila", "Dallas '63", "Worek kości" - to trzy utwory z najbardziej ckliwymi zakończeniami. "Ręka mistrza" albo "Cmętarz zwieżąt", jak wspomniała koleżanka Natalia. Ogólnie fenomen Kinga poznać można w książkach, gdzie tych stron do przeczytania jest jednak więcej, bo on się lubi rozpisywać i tam widać to , co najlepsze. Te książki, które wypisałem powinni Ci się bardziej spodobać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że serio! Chyba każda recenzja Kinga będzie Ci dedykowana :p
      Moim zdaniem on na końcu padł trupem. Dlatego się wszystko urwało. :x
      Przeczytam na pewno kiedyś Zieloną milę. I wpiszę na liste te, co wymieniłeś :D Jak zakończenie zamknięte będę spełniona :P

      Usuń
    2. Hehe, takie zaszczyty. Ależ nie trzeba. :)
      Może i tak. Inni z kolei twierdzą, że marsz w ogóle jeszcze się nie zaczął, a to wszystko to imaginacja. :)
      Zielona mila ma bodaj najwierniej zekranizowany film, jaki widziałem. Kropka w kropkę zgadza się z książką.
      Dallas - ma najbardziej ckliwe zakończenie, gdzie nawet Kamil twardziel się wzruszył. :P
      Czekam dnia, kiedy sięgniesz po kolejnego Kinga. ;)

      Usuń
    3. Hm. To, że Wielki Marsz się jeszcze nie zaczął to chyba lekka przesada :D Nierealne.. Ray musiałby mieć mega bujną wyobraźnię :D
      W takim razie następna książka to będzie Dallas '63 ;3

      Usuń
    4. No taka opcja też była. Ile osób tyle opcji przy otwartym zakończeniu. :) A powiedz mi, kto Cię bardziej denerwował: Stebbins, czy Barkovitch?
      I to jest dobry wybór. ;)

      Usuń
    5. Barkovitch! Yh. Utrapienie. Stebbinsa polubiłam :3

      Usuń
    6. Mnie wnerwiali oboje, tylko nie wiem, który bardziej. :D

      Usuń
    7. No przecież Stebbins był świetny! :D Zdziwiło mnie trochę zakończenie jego marszu, że tak powiem.

      Usuń
    8. Był oryginalny, bardzo. Zresztą wiele tam bardzo dobrych postaci. Wielki marsz to w gruncie rzeczy pierwsza napisana przez Kinga książka, ale wyszła potem, najpierw była Carrie. Dla mnie jest obłędna, kiedyś sobie zapiszę w testamencie, że mają mi ją wrzucić do trumny, jak mnie będą chować. :D

      Usuń
    9. O. Serio? Nie wiedziałam. Jestem ciekawa Carrie. Coś mnie do niej ciągnie :D
      Wyobrażam sobie Twoje złożone dłonie a w nich... wydanie kieszonkowe Wielkiego Marszu :D

      Usuń
  7. Mniej nudne od ..Lśnienia"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam Lśnienia ;)

      Usuń
    2. Zdecydowanie mniej! Nie można się nudzić w książce, gdzie do dzieci strzelają jak do kaczek...za marsz w nieodpowiednim tempie. ;)

      Usuń
    3. Czyli Lśnienie jest nudne? :D

      Usuń
    4. Moim zdaniem nie, bo to dobry horror, ale jeśli koleżanka się nudziła przy niej, bo akcja toczyła się w jednym miejscu to przy Wielkim marszu, gdzie akcja dzieje się na kilkuset kilometrach raczej nie powinna się nudzić. :)

      Usuń
    5. Dalej mnie przeraża ilość tych kilometrów :p

      Usuń
    6. Kiedyś czytałem recenzje jednej blogerki, która, żeby wczuć się w tę książkę, czytała ją maszerując przez cały czas czytania. To jest zaangażowanie! :D

      Usuń
    7. Że też na to nie wpadłam :D A ja leniwiec pospolity leżałam w łóżku i żarłam żelki :D

      Usuń
    8. Hehe, sam bym na to nie wpadł. :P Ale i tak jakbym wpadł, to bym nie zrobił. Weź czytaj i maszeruj. Wyższa szkoła świrolandii. :D

      Usuń
    9. Mam koleżankę, która nie umie się uczyć jeśli sobie nie chodzi :D To jest dopiero dziwne - maszeruje sobie i powtarza słówka z angielskiego :D

      Usuń
  8. Jeśli chodzi o Kinga, zdecydowanie wolę jego wczesne książki, jak właśnie "Wielki Marsz". Krótkie, treściwe, mocno psychologiczne; bardziej obyczajowe niż z gatunku grozy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszałam, że te nowsze są gorsze od kingowych klasyków :)

      Usuń
  9. Szalenie ciekawi mnie fabuła tej książki!

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger