Pamiętacie jak z ogromnym podekscytowaniem czekaliście kiedyś na dzień dziecka? Do teraz wspominam ogromne ilości zabawek, które zawsze kupowali mi rodzice. W tym roku również nie obyło się bez prezentów, które dostałam troszkę wcześniej, gdyż nie mogłam już wytrzymać. Z racji tego, że tegoroczny dzień dziecka spędzam poza granicami Polski i nie odczuwam tej całej atmosfery radości postanowiłam złapać za książkę, która pozwoli mi wrócić do chwil dzieciństwa. Padło oczywiście na twórczość Tomasza Duszyńskiego, którego bardzo lubię, a jego książki - nawet te przeznaczone dla młodszych - zawsze trafiają tam, gdzie powinny.
Staszek budzi się w nieznanym sobie miejscu. Ze strachem przypomina sobie, że został wciągnięty razem z Karolem przez kufer znaleziony na strychu. Szybki rzut oka wystarcza, by zauważyć, że wylądowali w Chinach, kilkadziesiąt lat przed swoimi narodzinami. Nikt nie wie, gdzie są, a oni sami nie mają pojęcia, jak wrócić do domu.
Antek odwiedzając chłopaków szybko łączy fakty i postanawia wyruszyć za nimi, by ich odnaleźć i sprowadzić do domu. Nie spodziewa się jednak, że kufer wyrzuci go z dala od przyjaciół, u starszego mnicha, który wcale nie jest zdziwiony tym, że wyłowił jakiegoś chłopaka ze swojej sadzawki.
Pierwszy tom serii o Staszku, Staszek i upiornie... pomocna szafa, okazał się być niesamowicie przyjemną lekturą, więc do kontynuacji podeszłam z równie wielkim entuzjazmem spodziewając się fajerwerków. I dostałam je. Naprawdę. Czym byłyby Chiny bez wielkiego pokazu sztucznych ogni, prawda? W poprzedniej części dostaliśmy więcej powieści obyczajowej, niż fantastyki. Tutaj zaś Tomasz Duszyński rzuca się na głęboką wodę. Podróżowanie w czasie, tajemnicze kielichy, smoki... Dostajemy wszystko, co powinno być w dobrej książce dla dzieci i młodzieży.
Dalej towarzyszymy Staszkowi, Karolowi i Antkowi, którzy są dobrym przykładem dla dorastających dzieci i młodych ludzi, wkraczających w dorosłość. Chłopcy mają w sobie wykształcone te cechy, które są bardzo ważne w tych czasach, bo ich brakuje. Empatię, szacunek do innych i wierność przyjaciołom. Może się wydawać, że są trochę wyidealizowani, jednak to nic dziwnego, jeśli się weźmie pod uwagę grono, dla których seria o Staszku jest przeznaczona. Bohaterowie owi mają świecić przykładem i to właśnie robią, przy czym ich samych nie omijają wątpliwości i strach. Pokazują jednak, że bardzo łatwo można sobie z tym poradzić. Osobiście jestem pewna, że gdy dorobię się dzieci będą one wychowywać się na tych książkach. Mając dwadzieścia lat jestem zachwycona przygodami chłopców, więc co musi czuć taki dziesięciolatek? Zapewne siedzi z zarumienionymi policzkami i zachłannie czyta o smokach i przeciętnym losie dzieci w Chinach, bo i tego tematu Tomasz Duszyński nie unika.
Fabuła Staszka i smoczej przygody podobała mi się trochę mniej niż ta w części pierwszej, jednak nie zmienia to faktu, że bardzo szybko połknęłam całą książkę. Autor pisze w sposób bardzo lekki i płynny, więc czytanie jego twórczości przypomina spłynięcie pontonem po rzece bez żadnych kamieni wewnątrz. Człowiek wsiada do środka i po chwili jest już przy brzegu, gdzie musi wysiąść. Nie jest to dobra książka do czytania jej przed spaniem, gdyż osobiście nie zasnęłam, dopóki jej nie skończyłam, ale to taka już moja natura, że rzadko czytam jakąś książkę dłużej, niż jeden dzień. Nie zasnę, dopóki nie przewrócę ostatniej strony.
Cały czas zastanawiam się, dlaczego ta seria nie jest popularna wśród młodych czytelników. Jestem pewna, że gdyby tylko chwycili za pierwszą część polubiliby ją tak bardzo, jak ja ją lubię. Jedyne, co mogę, to polecić Wam tę książkę i powiedzieć, że z pewnością możecie ofiarować je młodszym w rodzinie z okazji dnia dziecka, urodzin czy innej okazji. Albo i nawet bez. Bo przecież sporo można się z tej powieści nauczyć. Nieważne, ile ma się lat.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Spełnia wyzwanie: -
Legenda o strzale doskonale wpasowała się do drugiego tomu historii o Staszku. Przyznam, że uśmiechnęłam się na to powiązanie, choć nie wiem, czy to zwyczajnie nie jest przypadek. Mimo to bardzo mi się to spodobało, gdyż lubię, jak autorzy mieszają tak w swoich książkach, że pewne wątki i bohaterowie przeplatają się w różnych seriach. Legendy polskie zawierają w sobie tylko trzy krótkie historyjki, jednak uważam, że zdecydowanie warto dorzucić je do prezentu na dzień dziecka. Są pełne przesłań, niekiedy zabawne, a czasami nawet lekko straszne. Staną na półce, którą przeznaczyłam na książki dla moich przyszłych dzieci.
Pierwszy tom serii o Staszku, Staszek i upiornie... pomocna szafa, okazał się być niesamowicie przyjemną lekturą, więc do kontynuacji podeszłam z równie wielkim entuzjazmem spodziewając się fajerwerków. I dostałam je. Naprawdę. Czym byłyby Chiny bez wielkiego pokazu sztucznych ogni, prawda? W poprzedniej części dostaliśmy więcej powieści obyczajowej, niż fantastyki. Tutaj zaś Tomasz Duszyński rzuca się na głęboką wodę. Podróżowanie w czasie, tajemnicze kielichy, smoki... Dostajemy wszystko, co powinno być w dobrej książce dla dzieci i młodzieży.
Coś będzie albo czegoś nie będzie. Na pewne rzeczy wpływu nie mamy. Pewne sprawy dzieją się same. Podążać trzeba ścieżką, która jest prawa. A wtedy znajdzie się i rozwiązanie wielu trapiących nas pytań, i właściwy kierunek, który poprowadzi nas przez życie.
Dalej towarzyszymy Staszkowi, Karolowi i Antkowi, którzy są dobrym przykładem dla dorastających dzieci i młodych ludzi, wkraczających w dorosłość. Chłopcy mają w sobie wykształcone te cechy, które są bardzo ważne w tych czasach, bo ich brakuje. Empatię, szacunek do innych i wierność przyjaciołom. Może się wydawać, że są trochę wyidealizowani, jednak to nic dziwnego, jeśli się weźmie pod uwagę grono, dla których seria o Staszku jest przeznaczona. Bohaterowie owi mają świecić przykładem i to właśnie robią, przy czym ich samych nie omijają wątpliwości i strach. Pokazują jednak, że bardzo łatwo można sobie z tym poradzić. Osobiście jestem pewna, że gdy dorobię się dzieci będą one wychowywać się na tych książkach. Mając dwadzieścia lat jestem zachwycona przygodami chłopców, więc co musi czuć taki dziesięciolatek? Zapewne siedzi z zarumienionymi policzkami i zachłannie czyta o smokach i przeciętnym losie dzieci w Chinach, bo i tego tematu Tomasz Duszyński nie unika.
Fabuła Staszka i smoczej przygody podobała mi się trochę mniej niż ta w części pierwszej, jednak nie zmienia to faktu, że bardzo szybko połknęłam całą książkę. Autor pisze w sposób bardzo lekki i płynny, więc czytanie jego twórczości przypomina spłynięcie pontonem po rzece bez żadnych kamieni wewnątrz. Człowiek wsiada do środka i po chwili jest już przy brzegu, gdzie musi wysiąść. Nie jest to dobra książka do czytania jej przed spaniem, gdyż osobiście nie zasnęłam, dopóki jej nie skończyłam, ale to taka już moja natura, że rzadko czytam jakąś książkę dłużej, niż jeden dzień. Nie zasnę, dopóki nie przewrócę ostatniej strony.
- Na wojnie ani po wojnie nikt się z ludźmi nie liczył. - pokręcił głową Antek - Po prostu maznęli długopisem krechy na mapie i ustalili nowe granice. Nieważne, że pomiędzy tymi kreskami byli ludzie...
Cały czas zastanawiam się, dlaczego ta seria nie jest popularna wśród młodych czytelników. Jestem pewna, że gdyby tylko chwycili za pierwszą część polubiliby ją tak bardzo, jak ja ją lubię. Jedyne, co mogę, to polecić Wam tę książkę i powiedzieć, że z pewnością możecie ofiarować je młodszym w rodzinie z okazji dnia dziecka, urodzin czy innej okazji. Albo i nawet bez. Bo przecież sporo można się z tej powieści nauczyć. Nieważne, ile ma się lat.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Spełnia wyzwanie: -
Legenda o strzale doskonale wpasowała się do drugiego tomu historii o Staszku. Przyznam, że uśmiechnęłam się na to powiązanie, choć nie wiem, czy to zwyczajnie nie jest przypadek. Mimo to bardzo mi się to spodobało, gdyż lubię, jak autorzy mieszają tak w swoich książkach, że pewne wątki i bohaterowie przeplatają się w różnych seriach. Legendy polskie zawierają w sobie tylko trzy krótkie historyjki, jednak uważam, że zdecydowanie warto dorzucić je do prezentu na dzień dziecka. Są pełne przesłań, niekiedy zabawne, a czasami nawet lekko straszne. Staną na półce, którą przeznaczyłam na książki dla moich przyszłych dzieci.
Talent, kunszt i ciężka praca/ W życiu zawsze się opłaca.
Opowieści napisane są bardzo prostym językiem, co widać już po rymach. Nie przeszkadza to jednak w czytaniu, a wręcz pozwala się odprężyć. Trzeba być świadomym, że jest to pozycja dla dzieci i to im miło powinno się to czytać. Powinny też rozumieć, co autorzy chcą im przekazać, więc pisanie łatwymi i zrozumiałymi sformułowaniami było konieczne. Tutaj nie ma limitu wiekowego i Legendy polskie można czytać dzieciom w każdym wieku. Tutaj nie ma co się dużo nad nimi rozwodzić, bo ta książeczka ma tylko trzydzieści cztery strony i lektura jej trwa dosłownie minuty. Mimo to chętnie ten czas poświęciłam na czytanie, bo bardzo mi się owe legendy podobały. Pochłanianie opowieści uprzyjemniają przepiękne ilustracje. Są kolorowe, ale nie rzucają się w oczy krzykliwymi barwami. Postaci są bardzo przyjemnie stworzone i nie można się napatrzeć na twórczość Artura Gulewicza, który dosyć często ilustruje książeczki dla dzieci.
Jeśli postanowicie sprezentować jakiemuś maluchowi Legendy polskie przeczytajcie je sami najpierw. Na pewno nie będziecie żałować tych kilku minut, a na pewno nie raz się uśmiechniecie podczas lektury. W końcu w każdym człowieku chowa się trochę z dziecka. Ja jestem pewna, że nigdy do końca nie dorosnę, więc jeszcze długo będą pojawiać się tutaj historie dla tych młodszych i z entuzjazmem będę je pochłaniać.
Ogólna ocena: 07/10 (bardzo dobra)
Spełnia wyzwanie: 9. Ma dwóch autorów
Za obie książki dziękuję wydawnictwu Paperback!
Nie ma nic lepszego na Dzień Dziecka... niż właśnie przypomnieć sobie historie, które znamy od zawsze <3
OdpowiedzUsuńMam ogromną ochotę na baśnie braci Grimm <3
Usuń