czerwca 24, 2016

[528] Konające zwierzę - Philip Roth

Tytuł: Konające zwierzę
Tytuł oryginału: The dying animal
Autor: Philip Roth
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Seria: -
Tom: -
Data wydania: czerwiec 2016
Liczba stron: 176
Wydawnictwo: Literackie
Cena na okładce: 34,90
Przyszedł czas na to, by zapoznać się z Philpem Rothem. Spotkanie z Charlesem Bukowskim okazało się bardzo udane, więc postanowiłam poznać kolejnego pisarza, którego można uznać za klasykę. Kiedy zbliżyła się premiera Konającego zwierzęcia stwierdziłam, że już czas najwyższy sprawdzić, czym wszyscy się tak bardzo zachwycają. Bo - nie ukrywajmy - to nie jest lektura, która przypadnie do gustu wszystkich, choć wydaje mi się, że grono jej odbiorców będzie szersze niż to u Bukowskiego.

David Kepesh zyskał w swoim życiu niemałą sławę. Jest szanowanym krytykiem kulturalnym oraz wykłada na jednej z nowojorskich uczelni, gdzie jest swego rodzaju gwiazdą, a na jego zajęcia zapisują się tłumy. Szczególnie kobiet. Mężczyzna nigdy nie umawia się ze studentkami, dopóki nie skończą one u niego nauki. Dopiero wtedy decyduje się na odważniejsze kroki i nie przeszkadza mu w tym jego wiek. 

Kiedy przekroczył sześćdziesiątkę na jego drodze stanęła Consuela Castillo. Dwudziestoczteroletnia kobieta pochodzi z rodziny zamożnych kubańskich imigrantów i bardzo wyróżnia się z tłumu swoją wytwornością oraz szytymi na miarę ciuchami. David bardzo szybko doznaje nią pewnego zauroczenia, które można - a nawet trzeba - nazwać seksualną obsesją. Wprowadza ona w jego życie niepewność i uczucia, które jego zdaniem nie powinny się zdarzyć.

Zapewne zdziwicie się, jednak to nie jest historia o związku młodej kobiety ze starszym mężczyzną. Początkowo może się tak wydawać, jednak autor bardzo szybko przekształca swoje dzieło w historię o stracie, którą odczuł David po rozstaniu z Consuelą oraz o nienawiści ze strony porzuconego dziecka do ojca, który wolał dalej zabawiać się ze studentkami, niż spędzić resztę życia z jego matką. Konające zwierzę to książka bardzo krótka, jednak zawiera też bardzo dużo o rewolucji seksualnej w latach sześćdziesiątych.

Potrafisz wyobrazić sobie starość? Jasne, że nie potrafisz.

David - w momencie opowiadania nam tej historii - ma siedemdziesiąt lat. Jest to już dość podeszły wiek, a mężczyzna dalej z rozrzewnieniem wspomina przepiękną Consuelę i wszystko, co razem przeżyli. Wydało mi się dziwne, że akurat jej udało się wejść tak głęboko w jaźń starego mężczyzny. Wydała mi się postacią - choć piękną - dość płytką, jak pusta lalka. Kepesh wspomina, jak kobieta niczego mu nie odmawiała i wszystko robiła bez większego zaangażowania. Zupełnie, jakby nie była w stanie wykrzesać z siebie więcej uczuć. Z jednej strony mnie to nie dziwi. Jej partnerem seksualnym był przecież sześćdziesięciodwuletni mężczyzna, co pewnie nie było dla niej aż tak pociągające.

Bardzo nurtowały mnie uczucia głównego bohatera, który czuł o Consuelę tak wielką zazdrość, że początkowo mnie zamurowało. Przypominało to już pewnego rodzaju hipokryzję, gdyż sam David nie unikał stosunków z innymi kobietami, szczególnie jedną, której pojawienie się sprawiło, iż Kepesh zaczął wspominać lata sześćdziesiąte i rewolucję seksualną. Te wątki podobały mi się mniej, niż cała reszta, przez co lekko się zawiodłam, gdyż początek lektury wydał mi się tak pociągający, że jedną trzecią pochłonęłam bez reszty przerażona tym, jak szybko przerzucam kolejne strony. Nie chciałam kończyć Konającego zwierzęcia. Zbyt przypadł mi do gustu, bym mogła pochłonąć go na raz.

Umieranie jest procesem ciągłym. Jeśli człowiek jest zdrów i czuje się dobrze, umieranie przebiega niewidzialnie. Niewątpliwy koniec nie zawsze bywa zapowiadany z fanfarami.

Ta książka jest tak cholernie dobra, że ciężko wyrazić to słowami. Gdyby ktoś teraz zapytał mnie, czy wolałabym do końca życia czytać książki Bukowskiego czy Rotha nie umiałabym zdecydować. Obaj autorzy tak bardzo się różnią, choć interesują się podobnymi problemami. Charles nie przejmuje się językiem, pisze tak, jak mu się podoba. Wulgaryzmy, brutalne sceny... Czytelnik nie jest oszczędzany. Philip zaś opisuje rzeczywistość słowami tak pięknymi, że podczas czytania miałam wrażenie, że nie wytrzymam i od razu pobiegnę kupić wszystkie inne jego książki. David Kepesh jest postacią, która - podobnie jak Henry Chinaski, alter ego Bukowskiego - uwielbia młode kobiety. Ich sposoby podrywania ich i spędzania z nimi czasu są jak północ i południe, więc w mojej głowie od razu wytworzyły się porównania. Żałuję, że Kepesh jest tylko bohaterem jednej powieści Rotha, bo zdecydowanie chciałabym spędzić z nim więcej czasu i zrozumieć go lepiej.

Podczas czytania Konającego zwierzęcia czułam się tak, jakbym przez całą lekturę siedziała w przytulnym pokoju obok kominka. Wystarczyło, bym otworzyła książkę, a już ogarniało mnie przyjemne otępienie. Wpływał na to styl Philipa Rotha i główny bohater, mężczyzna dobrze wykształcony i umiejący docenić kulturę. Nie przeszkadzały mi sceny seksu, które nie były bezczelne i rażące, a dziwne pragnienia Davida dotyczące Consueli bardziej intrygowały, niż odrzucały, choć każdy czytelnik może to odebrać w sposób indywidualny.

Dla tych, którzy nie są jeszcze starzy, stary oznacza kogoś, kto już był. A przecież starość, pomimo, i w dodatku, i w nadwyżce do tego, że się już było, oznacza równocześnie, że się wciąż jest. Bycie w czasie przeszłym pozostaje jak najbardziej żywe. Człowiek istnieje nadal, w równym stopniu nękany wciąż-byciem i jego pełnią, co dawniej-byciem i jego minionością. Pomyśl o starości w ten sposób: zwykły, codzienny stan życie wiszącego na włosku. Nie da się ominąć prawdy o tym, co wkrótce nas czeka. O ciszy, która otoczy nas na zawsze. Poza tym wszystko toczy się jak dawniej. Poza tym człowiek pozostaje nieśmiertelny aż do końca życia.

Konające zwierzę przesiąknięte jest filozoficznymi przemyśleniami, które jednak w żaden sposób nie rażą i nie wydają się być nudne. Żałuję, że ta książka jest tak krótka, gdyż czytanie jej za szybko się kończy. Jestem pewna, że to nie koniec mojej przygody z Philipem Rothem. Jeśli jego pozostałe książki są równie dobre to uznam, że ja i on jesteśmy dla siebie stworzeni i dołączy do autorów mojego życia. Jak na razie na tą listę trafia Konające zwierzę. Będzie stało obok Lolity i Szmiry. Jeśli jeszcze nie znacie tego człowieka to postarajcie się to zmienić. Prawdopodobieństwo, że będziecie zachwyceni jest dużo większe niż w przypadku mojego ukochanego Charlesa Bukowskiego.

Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)
Spełnia wyzwanie: -

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!

4 komentarze:

  1. Z tym opisywaniem pięknymi wyrazami u Rootha to bym nie powiedział po przeczytaniu "Kompleksu Portnoy'a", bo jak tak czytałem Twoje recki o Bukowskim, to ja bym właśnie obu tych autorów ze sobą zbratał. :P Ale ogólnie bardzo szanowany wśród krytyki jest Rooth i widać po jednej książce, że to ponadprzeciętny pisarz. Póki co nie mam zamiaru nic czytać, ale nie oznacza to, że wcale. Za mało czasu. Myślałem jednak w przyszłości o jego "Amerykańskiej sielance", najpopularniejszym i podobno najlepszym utworem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może w tej książce postanowił się tak ładnie wysławiać :D Poczytam inne i zobaczymy :D

      Usuń
  2. Lolity co prawda jednak jeszcze nie skończyłam, jednak już od pierwszych kilkudziesięciu stron byłam nią zachwycona. Niezwykle intrygujący, jednak niełatwy temat. Na pewno po nią wkrótce sięgnę :)

    pozdrawiam
    ifeelonlyapathy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Lolitę czytałam po kawałku, bo tak bardzo mi się podobała, że nie chciałam kończyć :D

      Usuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger