Kolejny tom Kronik podziemia pojawił się na naszym polskim rynku. Pierwsze trzy bardzo mi się podobały, jednak teraz jestem już trochę zmęczona schematem, który za każdym razem funduje nam Suzanne Collins. Chwytając za czwartą część miałam nadzieję na lekką odmianę i ucieszyłam się, że ją zastałam, jednak jestem już naprawdę znudzona przygodami Gregora i przeraża mnie fakt, że przede mną jeszcze piąty - na szczęście ostatni - tom.
Gregor teraz często odwiedza Podziemie, by widywać się z mamą, która dalej tam przebywa i wraca do zdrowia, oraz uczy się echolokacji wraz z Ripredem. Na pewnym spotkaniu pojawia się również Mortifer, biały szczur, którego kiedyś ocalił Gregor. Zwierzę bardzo urosło i widać, że nie potrafi nad sobą panować. Ripred ostrzega chłopca, że być może będą musieli zabić go, gdyż jest zagrożeniem dla wszystkich. Gdy przyjaciel chłopca znika wychodzi na jaw, jaki los czeka myszy, jeśli Gregor nie weźmie się w garść i nie wyruszy na kolejną wyprawę. Tym razem bez przepowiedni, która mogłaby naprowadzić go na właściwy trop.
Choć Gregor i tajemne znaki to już przedostatnia część i - teoretycznie - wszystko zmierza ku finałowi, który powinien zwalać z nóg, moim zdaniem jest to najgorszy tom ze wszystkich. Widocznie zerwanie ze schematem nie wyszło Suzanne Collins na dobre, przez co tym razem nie mogłam się wczuć w całą tę historię i mam nadzieję, że zakończenie zrzuci mnie z nóg, gdyż jak na razie jestem zawiedziona tym, co otrzymałam od autorki.
Gregor trochę się rozwinął, jednak dalej odczuwam wrażenie, że jest zbyt dojrzały jak na swój wiek, a równocześnie zbyt dziecinny, by przeżywać to wszystko. Dodatkowo zabieranie ze sobą małej dziewczynki, jaką jest Botka, jest zdecydowanie nieodpowiedzialne, aż dziwi mnie fakt, że mama rodzeństwa wyraża na to zgodę. O ile za pierwszym razem nie mieli wyboru, tak później to lekkie przegięcie.
Takie jest prawo natury. Silni decydują o losie słabych.
Fabularnie Gregor i tajemne znaki w ogóle mnie nie porwał. Byłam tym zdziwiona, gdyż do tej pory naprawdę za Gregorem i jego przygodami szalałam. Zastanawiam się teraz, czy jest sens, żebym kończyła tę serię, skoro czwarta - przedostatnia - część mnie zawiodła i naprawdę nudziła. Zakończenie wcale nie sprawiło, że miałam ochotę od razu rzucić się na kolejny tom, chociaż od razu widać, że taki był zamiar Suzanne Collins. Plusem tej części jest fakt, że świat Podziemia wciąż zachwyca. Nie jest na tyle złożony, by ciężko było się w nim połapać, jednak mimo grupy docelowej nie jest banalny i zdecydowanie zachwyci młodego czytelnika oraz zadowoli starszego.
Sporym błędem jest robienie z tej serii pięciotomowego cyklu. Dużo bardziej byłabym zachwycona, gdyby wszystko skończyło się tu i teraz, nie żałuję jednak, że zaczęłam czytać Kroniki Podziemia, gdyż jest to naprawdę dobra historia. Smutno mi, gdyż mój gust czytelniczy się zmienia i takie książki już nie są dla mnie, co dotkliwie odczułam podczas lektury Gregora i tajemnych znaków. Mimo to doceniam tą opowieść, bo choć lekko przewidywalna potrafi sprawić, że człowiek zapomina o całym świecie. Gregor będzie stał na mojej półce i kiedyś - mam nadzieję - zachwyci innych młodych czytelników.
Ogólna ocena: 06/10 (dobra)
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu IUVI!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?