listopada 13, 2016

[582] PRZEDPREMIEROWO: Muza - Jessie Burton

W rzeczywistości sztuka rzadko nagina się do ludzkich pragnień.

Tytuł: Muza
Tytuł oryginału: The Muse: A Novel
Autor: Jessie Burton
Tłumaczenie: Anna Sak
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 24 listopada 2016
Liczba stron: 475
Wydawnictwo: Literackie
Cena na okładce: 48,00
Możecie uznać mnie za ignorantkę, jednak było to moje pierwsze spotkanie z Jessie Burton. Kiedy na rynku pojawiła się jej Miniaturzystka nie zaintrygowała mnie ona na tyle, bym chciała przeczytać ją już, natychmiast. Odkładałam ją ciągle na później, aż na rynku zahuczało: wydawnictwo ogłosiło zapowiedź Muzy i już wiedziałam, że to właśnie z tą książką zacznę swoją przygodę z tą autorką i jej twórczością. Wiecie, takie rzeczy po prostu się czuje.

Rok 1967. Londyn. Życie Odelle nie jest proste. Uwielbia tworzyć, słowa wypływają z niej jak woda z fontanny, jednak zmuszona jest pracować w sklepie z butami. Jej najlepsza przyjaciółka jest dla niej największym wsparciem, jednak niedługo wychodzi za mąż i zostawi ją samą. Kobiety przyjechały z daleka i wyróżniają się na tle londyńczyków kolorem skóry, co nie ułatwia im funkcjonowania. Do Odelle jednak uśmiecha się szczęście: zostaje przyjęta jako maszynistka w Instytucie Skeltona. Teraz może rzucić pracę w znienawidzonym butiku i zacząć obracać się w innym towarzystwie. Jej szefowa, Marjorie Quick, sprawia wrażenie osoby z wyższych sfer, a na dodatek wydaje się bardzo interesować Odelle i jej życiem. Pojawienie się Lawriego wraz z tajemniczym obrazem, który dostał w spadku po matce, sprawia, że wszystko nabiera całkiem innych kolorów.

Rok 1936. Adaluzja. Dziewiętnastoletnia Oliwia musiała opuścić Londyn akurat w momencie, gdy udało jej się dostać do szkoły plastycznej. Nie poinformowała o tym ani matki, która cierpi na depresję, ani ojca, który prowadzi galerię sztuki. Kobiety nie są uznawane za wybitne malarki, więc ukrywa swój talent i wciąż zastanawia się nad swoimi decyzjami. Przeprowadzka zmienia w niej wszystko. Poznaje ona Teresę i Izaaka Roblesów, którzy zaczynają pracować u jej rodziców w domu. Dziewczyna z czasem zyskuje zaufanie Oliwii i staje się jej przyjaciółką, a jej brat zaczyna znaczyć dla niej dużo więcej.

- Że jeśli naprawdę chcesz doprowadzić coś do skutku, musisz tego chcieć bardziej, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Musisz to wywalczyć własnymi siłami. Nie jest łatwo.

Dwa wątki czasowe, które poznajemy równolegle, początkowo bardzo mnie zaskoczyły, Kiedy zaczynałam lekturę Muzy nie wiedziałam o tej książce zupełnie nic. Chwilę zajęło mi zorientowanie się co i jak, jednak w końcu udało mi się ułożyć sobie w głowie podstawy życia Odelle oraz Oliwii i zaczęłam łączyć fakty. Bo chociaż może się wydawać, że skoro na równi z teraźniejszością poznajemy przeszłość, to nic w chwili obecnej nas nie zaskoczy. Jest całkiem odwrotnie. Każda nowa informacja mnoży jeszcze więcej pytań i z każdą chwilą fabuła robi się coraz bardziej gęsta od przypuszczań. Wciągnęłam się niesamowicie i udało mi się wszystko połączyć tak, jak to sobie wymyśliła Jessie Burton, jednak nie zepsuło mi to przyjemności z lektury, a wręcz przeciwnie - odczuwałam to tak, jakbym sama brała w niej udział. Rodzinne tajemnice, tajone uczucia i zdrady... Jest tego w Muzie naprawdę spora ilość i wszystko przyciąga czytelnika tak mocno, jak magnez. 

Wątek bliższy czasów współczesnych może wydawać się mniej pociągający niż ten z 1936, przed wybuchem wojny, jednak - o dziwo! - wcale tak nie jest. Odelle jest bohaterką niesamowicie specyficzną. Obserwujemy jak postrzega Londyn, który w ogóle nie przypomina tego, o którym tyle słyszała i który sobie wyobrażała. Trzymamy kciuki, by udało jej się osiągnąć to, o czym marzy. Jej postać została opisana tak dobrze, że w pewnym momencie odniosłam wrażenie, jakbym znała ją większą część życia. Spojrzenie również przyciąga tajemnicza Marjorie Quick, o której zaś nie wiemy praktycznie nic, co początkowo frustruje, a z czasem w niej pociąga. Ta kobieta coś ukrywa i widać to na pierwszy rzut oka. Odpowiedź na wszystkie pytania jest tak blisko... wystarczy wyciągnąć rękę.

Prawda jest nieważna, bo prawdą staje się to, w co ludzie wierzą.

W rozdziałach dotyczących roku 1936 więcej jest bohaterów, które gwałtownie wpychają się przed szereg i rzucają w oczy czytelnikowi. Są one tak barwne, tak pełne kontrastów, że praktycznie przysłaniają Oliwię, która jako postać najbardziej przypadła mi do gustu i z którą tak łatwo było mi się utożsamić. Zbliżona do mnie wiekiem dziewczyna, która znalazła się w obcym miejscu wyrwana ze swojego kraju i zabrana z miasta, gdzie zamierzała spełniać swoje marzenia... Przyznam, że decyzje, które ona podejmowała nie były zbyt poprawne, jednak z łatwością mogłam sobie wyobrazić, co czuła w danej chwili i co nią kierowało. Losy Oliwii dotknęły mnie najbardziej, a jej życie sprawiło, że zaczęłam dokładniej przyglądać się własnym wyborom. Ciężko porównać moje spokojne - w miarę - życie do życia dziewiętnastoletniej dziewczyny w Adaluzji, gdy zaczęły wybuchać rozruchy, a na głowę ludziom spadały bomby, jednak nie potrafiłam rozdzielić mojej osobowości od tej jej.

Nie da się nie wspomnieć o rodzeństwie Roblesów, którzy różnią się od siebie jak noc i dzień. Teresa przypomina zagubione szczenie, które nie ufa żadnemu człowiekowi, jednak postanawia sobie, że jej życie kiedyś będzie coś warte i podziwiam ją za odwagę i podjęte działania. Izaak zaś od samego początku budził jedynie moją niechęć i nie mogłam znieść momentów, gdy się pojawiał. Podoba mi się to, że nie ma tutaj bohaterów, którzy nie wzbudzaliby we mnie jakiś uczuć - czy to dobrych, czy to złych. Ciężko pozostać obojętnym na to, co w Muzie się dzieje. Z jednej strony idylla zagranicznej, bogatej rodziny w Adaluzji, a z drugiej zalążki buntu i wojny, które poruszają mieszkańców i nie da się przejść obok tego ot tak. 

Trzeba najpierw wygrać ze sobą. A czasem mam problem, żeby zrozumieć, po co. Po co mamy walczyć?

Nie spodziewałam się, że tak spodoba mi się to, co stworzyła Jessie Burton. Pełno tutaj polityki, tajemnic, ale i ludzi. Prawdziwych ludzi, którzy czują i przeżywają wszystko całym sobą. Z każdą kolejną stroną człowiek ma ochotę złapać się za głowę z wrażenia. W pewnym momencie nie chciałam czytać dalej. Nie chciałam kończyć Muzy, bo wiedziałam, że mi to złamie serce. Dużo się nie pomyliłam. Udało mi się jednak poskładać je w całość i odczuć, jak bardzo wyjątkową historię opowiedziała mi Jessie Burton ustami Odelle. Jeśli Miniaturzystka jest równie wspaniała, to zapewne dużo czasu nie minie i będę ją miała na swojej półce. Teraz pozostało mi jedynie wziąć do ręki farbę, blejtram oraz pędzel i wyrazić swoje uczucia tak, jak to robiła Oliwia.

Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!

3 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej książki Jessie Burton, ale zbiera ona tak pozytywne recenzje, że po prostu muszę zapoznać się z jej twórczością! Już dawno nie przeczytałam żadnej wybitnej powieści, a Muza wydaje się mieć ogromny potencjał, by mnie w sobie rozkochać.

    Books by Geek Girl

    OdpowiedzUsuń
  2. "Miniaturzystkę" mam już za sobą i zaliczam ją do najlepszych książek, jakie przeczytałam w tamtym roku, więc tym bardziej jestem ciekawa "Muzy" i postaram się jak najszybciej ją zdobyć. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już zamówiłam sobie Muzę :D
    Bo co innego miałam zrobić, jak wszyscy tak zachwalają ^^

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger