Czytałam już kiedyś japoński kryminał i miałam naprawdę duże oczekiwania w stosunku do niego. Szybko okazało się, że azjatycka literatura kryminalna jest bardzo specyficzna i wynudziłam się okropnie. Szybko pozbyłam się go z pamięci i z regału. Minęło trochę czasu, a mnie zaintrygowała nowość wydawnictwa Literackiego. Widocznie udało mi się zapomnieć o tamtej lekturze tak dobrze, że nie czułam żadnych obaw przed wzięciem Sześć cztery do rąk. A powinnam. Widocznie japońskie opowieści nie są dla mnie. To dziwne, bo Haruki Murakami potrafi do mnie przemówić.
Rok 1964 został w pamięci bardzo dużej liczby osób. To właśnie wtedy - czternaście lat temu - rodzice porwanej siedmiolatki przeżyli najgorsze chwile w swoim życiu. Mimo przekazanych pieniędzy nie udało się odnaleźć dziewczynki żywej, a sprawca nigdy nie został ujęty, chociaż w poszukiwania zaangażowano setki osób. Teraz, po latach, kilka osób wciąż zaangażowanych jest w sprawę Sześć Cztery, chociaż możliwość odnalezienia zabójcy spadła prawie do zera.
Życie Yoshinobu Mikamiego od trzech miesięcy przypomina zły sen. Zniknięcie córki sprawiło, że jego życie rodzinne praktycznie się skończyło. Żona uparcie siedzi przy telefonie wyczekując jakiegokolwiek znaku życia od nastolatki z ogromnymi kompleksami na punkcie swojego wyglądu. Mężczyzna pracuje w policji, jednak przeniesiony został do Biura Prasowego, gdzie zajmuje się kontaktami z prasą. Tajemnicza wizyta wysoko postawionego urzędnika policji zaczyna dawać mu do myślenia, a nałożona na większość policjantów, którzy mogliby coś wiedzieć, klauzula milczenia sprawia, że zaczyna kopać głębiej próbując doszukać się powodu.
Trudno sobie wyobrazić większą głupotę niż marnowanie teraźniejszości na rzecz przyszłości.
Mikami jest bohaterem z dużym stażem w policji i nie należy już do młodych, którzy pną się po szczeblach kariery. Jest wykończony męczącym wypatrywaniem córki, która uciekła z domu z powodu podobieństwa do niego. Nigdy nie grzeszył urodą, jednak nie spodziewał się, że przyniesie to tak wiele złego. Jego żona jest piękna i nigdy nie musiała się zbyt starać, by zwracać na siebie uwagę, przez co jeszcze bardziej się obwinia. Mimo ciężkich przeżyć jest on postacią po prostu... nudną. Towarzyszenie mu nie było zbyt przyjemne - nie potrafiłam dopatrzeć się żadnych powodów, dla których tak uparcie drążył całą tę sprawę.
Na tylnej okładce widnieje informacja o tym, że kolejne porwanie sprawia, że Mikami zagląda do dawnych akt. Poza tym, że owe informacje nie pokrywają się z prawdą pod względem czasowym, czekanie na to kolejne porwanie zajęło mi prawie pięćset stron. Jako, że główny bohater nie jest w żadnej jednostce, która się zajmuje podobnymi sprawami, my nie jesteśmy informowani praktycznie o niczym. Brniemy w ciemno nie wiedząc nic, a to, czego uparcie pragnie dowiedzieć się Yoshinobu tak naprawdę nie jest zbyt interesującą kwestią.
Czy to możliwe, że w ciszy wszystkie światy są złączone?
Akcja rozgrywa się tak powoli, że praktycznie jej nie widać. Bardzo mało miejsca przeznaczono dla samej sprawy Sześć Cztery i to, jak się rozwija, w żaden sposób nie wciąga. Podobnie jest ze zniknięciem córki Mikamiego. Większość poruszanych tutaj kwestii to przypychanki między policją a dziennikarzami, które mało wnoszą do fabuły i są okropnie nużące. To, podobnie jak reakcje rodziców na zniknięcie dziecka, są bardzo wyprute z emocji. Ani przez chwilę nie odczułam żadnych powiązań z bohaterami, ani też nie przejęłam się niczym, co w Sześć cztery zawarto.
Biorąc pod uwagę objętość tej książki można spokojnie powiedzieć, że nic się tutaj nie dzieje. Przyznam, że trochę żałuję zmarnowanego na tę cegłę czasu. Praktycznie zasypiałam od razu, po przeczytaniu kilku stron i teraz już mam nauczkę do końca życia. Unikanie japońskich kryminałów powinno wejść mi w krwiobieg.
Ogólna ocena: 03/10 (słaba)
708 // Sześć cztery // Hideo Yokoyama // 64 ロクヨン // Łukasz Małecki // 23 maja 2018 // 750 stron // Wydawnictwo Literackie // 42,00 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!
Strasznie nie lubię takich książek. Człowiek ledwo zaczął, a już czeka kiedy koniec. Sama przebrnęłam dosłownie wczoraj przez taką nudną powieść, myślałam, że jajo zniosę. :D
OdpowiedzUsuńJa natomiast jestem jeszcze w trakcie lektury i mnie się bardzo ten klimat podoba. Tam jest tyle kruczków, takich niedopowiedzeń, że wciąż chcę więcej i więcej :D
OdpowiedzUsuńAle widać - wszystko zależy od tego, na co się człowiek nastawi ;)
Nie czytałam i nie zamierzam :)
OdpowiedzUsuń