Siódma funkcja języka to jedna z tych książek, które tak bardzo chciałam przeczytać, że odkładałam je na później i później, aż minęło kilka miesięcy, a ona tak czekała i czekała. Gdy nadszedł ten moment, że nie miałam już żadnych egzemplarzy do recenzji mój wzrok padł na zapomnianą Siódmą funkcję języka i uznałam, że to już jej chwila. Nareszcie mogłam poświęcić jej więcej czasu i zobaczyć, co w niej jest takiego, że została nominowana do nagrody Bookera. Początkowo byłam zachwycona, jednak z każdą kolejną stroną to mijało i pojawiło się zniecierpliwienie oraz niechęć. Do głównych bohaterów, edukacyjnych wstawek i do męczącego stylu Laurenta Bineta.
Roland Barthes 25 lutego 1980 roku zostaje potrącony przez samochód. Wypadek niby banalny, jednak przyczynia się do śmierci teoretyka semiologii, co wydaje się być czymś praktycznie niemożliwym. Komisarz Jacques Bayard podejrzewa tutaj celowe działanie: ktoś chciał intelektualistę uciszyć. Postanawia więc z pomocą młodego doktoranta, Simona, dojść do prawdy. Odważnie wkracza w świat filozofów i semiologów, chociaż nie rozumie z tego praktycznie nic.
Żeby czerpać przyjemność z czytania Siódmej funkcji języka trzeba być kimś bardzo biegłym w życiu i dorobku ówczesnych filozofów, jak i znać się co nieco na funkcjach języka, ogólnych zasadach semiologii. Nigdy nie sądziłam, że rok studiów sprawi, że nie będę mieć problemów z czytaniem jakiegoś kryminału, acz brak zainteresowania biografiami Foucalta czy Umberto Eco sprawił, że zdecydowanie miałam tej książki dosyć. Użycie sławnych filozofów jako głównych bohaterów jest ciekawe, acz bardzo ryzykowne. Ciężko jest oddać realizm lat 80. XX wieku, a sprawienie, żeby postaci wydawały się żywe okazało się być dla Bineta czymś niemożliwym.
Życie nie jest powieścią. Przynajmniej chcielibyście w to wierzyć.
Nie da się ukryć, że chociaż Siódma funkcja języka napisana jest w sposób bardzo nużący, to język w sam sobie jest czymś naprawdę spektakularnym, co na początku doceniłam, a później zaczęłam przeklinać, gdy wszystkie porównania i nawiązania zaczęły zalewać mi umysł i wyłącznie męczyć. Jako osoba, którą temat semiologii naprawdę interesuje i co nieco o niej wiem, miałam ogromne oczekiwania co do całości, a później marzyłam o zwykłym, wciągającym, kryminale. Binetowi nie udało się zainteresować mnie tytułową siódmą funkcją języka ani motywami sprawców, przez co te kilka dni, które poświęciłam tej pozycji były dla mnie czymś strasznym.
Zaleta powieści: nigdy nie jest za późno.
Ogólna ocena: 04/10 (może być)
745 // Siódma funkcja języka // Laurent Binet // La septième fonction du langage // Wiktor Dłuski // 9 maja 2018 // 456 stron // Wydawnictwo Literackie // 49,90 zł
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Literackiemu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?