Podziwiam człowieka, który potrafi napisać książkę. A jeszcze bardziej podziwiam tych, którzy w trakcie pandemii są w stanie napisać książkę tak szybko, że owa pandemia się jeszcze nie skończyła, a ta książka już hula po księgarniach. Do tej pory unikałam wszystkich tytułów z tym tematem związanych, ale z racji tego, że Agonia tego autora tak bardzo mi się podobała, a Gad jest na mojej liście must read stwierdziłam, że wybaczę mu wybór tego tematu i Pandemię przeczytam. Nie wiem, czy uwierzycie, ale czytając te wszystkie relacje wyłam jak bóbr.
Pandemia zmieniła życie większości z nas.
Dziś żyjemy w rzeczywistości, którą staramy się oswoić mianem „nowej normalności”.
Co działo się na linii frontu podczas pierwszej fali zachorowań na koronawirusa?
Jak wyglądały te pełne napięcia, obaw i dramatów dni?
Jak sobie radzili ratownicy medyczni, pielęgniarki, diagności laboratoryjni – osoby bezpośrednio stawiające czoła nowemu zagrożeniu i walczące o życie i zdrowie innych?
Pracownicy hospicjów, sprzedawcy w dyskontach, funkcjonariusze służby więziennej, listonosze, pracownicy zakładów pogrzebowych, nauczyciele, w końcu pacjenci – zarówno ci zmagający się z koronawirusem, jak i cierpiący z powodu innych chorób oraz utrudnionego dostępu do lekarzy… ich życie też stanęło na głowie.
Przeczytajcie tę mocną, chwilami wstrząsającą i do bólu prawdziwą reporterską relację Pawła Kapusty, który dokumentował przebieg pandemii w Polsce od jej oficjalnych pierwszych chwil. To opowieść z wielu perspektyw. Również osobistej, bo w sierpniu koronawirus dopadł także jego.
Uzupełnieniem są pogłębione wywiady z "twarzami" walki z pandemią: ministrem zdrowia, profesorem Łukaszem Szumowskim oraz profesorem Krzysztofem Simonem. Głos zabierają także profesorowie Witold Orłowski i Marcin Król.
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bagatelizuję koronawirusa. Fakt, że on nagle nie zniknie ze środowiska i zawsze już będą przypadki zachorowań sprawia, że nie traktuję go poważnie. Ot, będzie to po prostu kolejna choroba, jak grypa. Dopiero relacje ludzi, którzy z tym wirusem walczą na co dzień i widzą efekty jego działania otworzyły mi oczy. Nie pomyślałam, że dla mnie założę tę maseczkę, bo mandaty dają to codzienność, a pracownicy służby zdrowia takiego zabezpieczenia bardzo pragną. By nie przynieść choroby do domu, do starszych rodziców, do chorych na inne choroby. Bo oni wiedzą, jak mało jest respiratorów, jak ciężko niekiedy przeżyć.
Jestem przerażona. Gdy zacznie się najgorsze, nie mam nawet jak się odizolować. Co ja mam ze sobą wtedy zrobić? Dokąd pójść? Piwnica. Najlepsza będzie piwnica. Rozumiesz to, człowieku? To jest chore! Będę spała w piwnicy, byle nie zarazić męża i małego dziecka. Bo nic innego mi nie zaproponowano.
Pracownicy służby zdrowia zawsze byli niedoceniani. Teraz można powiedzieć, że przecież zostali docenieni. Tutaj dostali jedzenie na nocny dyżur, tutaj ktoś szczerze im podziękował. Mam jednak wrażenie, że to nie prosty człowiek z ulicy powinien zrozumieć ich wagę, a rząd. Czytając o tym, że w ramach podziękowania za ciężką pracę politycy bili im brawo albo że dodatek do wypłaty wyniósł na rękę koło osiemdziesięciu złotych... Tutaj chyba należy uczcić to minutą ciszy.
Po lekturze Pandemii zaczęłam rozumieć, jak ciężko pracują pielęgniarki i ratownicy medyczni i jak ciężko wytrzymać psychicznie w takiej pracy. Śmiechy, wyzwiska przy pobieraniu próbki do testów. pogłębiający się strach ludzi przed zarażeniem, który zamiast wpływać pozytywnie na zabezpieczanie się jedynie sprawia, że wolą deptać i poniżać ludzi, którzy codziennie stykają się z wirusem, bo ratują życie... Czasami wstyd mi, że jestem człowiekiem.
Oprócz pracowników służby zdrowia dostajemy też relacje innych ludzi. Pracownika zakładu pogrzebowego, listonosza, kasjera w sklepie spożywczym, matki dziecka śmiertelnie chorego, rolnika. Wszystkich w jakiś sposób dotknął wirus. Jednych lżej, innych za mocno. Pojawienie się koronawirusa nie sprawiło, że magicznie inne choroby zniknęły, a ludzie nie potrzebują już jeść. Sporo osób umiera tylko dlatego, że żaden szpital nie chce ich przyjąć. Mnóstwo osób straciło nagle jedyne środki do życia. Ale kogo to tak naprawdę obchodzi?
Gdy epidemia się rozwijała, ale daleko od ciebie, życie było o wiele prostsze. Teraz jednak choroba jest coraz bliżej. Wirusa złapał twój kolega z pracy, przyjaciel, brat. Miałeś z nim kontakt, więc wysłali cię na kwarantannę. I co, kwarantanna minie, po dwóch tygodniach znów zadzwoni do ciebie znajomy, koleżanka, siostra, powie, że jest chora, i znów czekać cię będzie przymusowe siedzenie w domu? Trudno to sobie wyobrazić, szczególnie w sezonie grypowym.
Szczerze przyznam, że po przeczytaniu wywiadu z ministrem zdrowia odechciało mi się czytać owego uzupełnienia i zamknęłam książkę. Interesują mnie relacje normalnych ludzi, nie twarzy pandemii. Jest to naprawdę pomysłowy dodatek, ale mi całkowicie niepotrzebny. Płakałam czytając Pandemię, bardziej świadomie noszę maseczkę i myję ręce. Właśnie tego potrzebowałam, by otworzyć oczy i zrozumieć, że czasami warto pomyśleć o innych.
★★★★★★★★☆☆
Pandemia. Raport z frontu // Paweł Kapusta // 02 września 2020 // 260 stron // Wydawnictwo Insignis // 39,99 zł
Za książkę dziękuję wydawnictwu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co u Ciebie?