stycznia 18, 2021

LUONTO // MELISSA DARWOOD


Bardzo długo zbierałam się, że poznanie reszty twórczości Melissy Darwood. Czytałam kiedyś Pryncypium, które bez reszty mnie pochłonęło i wiedziałam, że kolejne spotkanie z tą autorką jest tylko kwestią czasu. Kręciłam się dookoła Luonto i cyklu Wysłannicy, ale nowe wydanie tego pierwszego tytułu sprawiło, że właśnie po niego sięgnęłam. Jeśli czytaliście już tę książkę to i tak warto sięgnąć po drugie wydanie - zawiera ono epilog, który dopisała autorka. Chociaż - jeśli mam być szczera - to całkiem niepotrzebnie. Bez niego wszystko byłoby bardziej... zapadające w pamięć.

Można kogoś znać od kilku lat i nie czuć nic. Można być z kimś przez chwilę i poczuć wszystko.

Kiedy rzeczywistość miesza się z fikcją.
Kiedy miłość to za mało, by pokonać prawa natury.
Nie daj się zwieść pozorom. Nie wszystko jest takim, jakie się wydaje.
Koniec jest bliski.
Wystarczy, że otworzysz oczy i umysł, a pojmiesz, że to może wydarzyć się naprawdę.
Pytanie tylko, czy wolisz poznać gorzką prawdę, czy upajać się słodkim kłamstwem?

Od samego początku czytając o Chloris miałam ochotę ją zamordować. Nie udało mi się jej polubić, mimo szczerych chęci, do samego końca. Jej brak szacunku do napotykanych na drodze ludzi był tak rażący, że nie dało się zatrzeć tego złego wrażenia. Nie potrafiłabym zachowywać się jak ona i podziwiałam każdego, kto z nią wytrzymywał. Gratus zszokował mnie, gdy zaczął ją tolerować. Jest on postacią naprawdę dobrą i na jego miejscu wepchnęłabym Chloris z powrotem do dziury, z której ją wyciągnął.

Nie chodzi o to, by ludzie nie spożywali mięsa. Łańcuch pokarmowy zbudowany jest tak, że silniejszy zjada słabszego. Istotne jest natomiast, w jakich koszmarnych warunkach trzymane są zwierzęta, jak niegodnie są transportowane i w jak bestialski sposób zabijane.

Luonto jest idyllą. Miejscem, które nie ma prawa istnieć. Ludzie - a właściwie pół-ludzie, pół zwierzęta - mają za zadanie uratować większość zagrożonych gatunków. Wszyscy żyją tam w zgodzie z naturą, nie krzywdzą innych. Chloris trafiając tam nie jest zbyt zadowolona. Dla niej liczy się zabawa, znajomi, ciągłe kłopoty. Nie potępiam jej za to, ma prawo decydować o sobie, ale to jej zachowanie przypominało zachowanie małego dziecka, które liczy, że nieposłuszeństwem i tupaniem coś osiągnie.

Początkowo oczekiwałam przyjemnego romansu - ona i Gratus zakochują się w sobie, zwalczają wszelkie przeciwności - i typowych banałów, ale okazało się, że to nie miłość jest tu najważniejsza. Najważniejszym bohaterem Luonto jest tutaj Matka Natura. To ona pociąga za sznurki, to ona ma już dość niszczycielskiej działalności ludzi. Miarka się przebrała - czas wytępić gatunek ludzki. Czytając o wszystkich katastrofach, do których doprowadziła działalność ludzi, sama miałam ochotę strzelić sobie w głowę. 

Ludzie, choć są tego świadomi, wypierają jedną prawdę: oprócz tego, że robią krzywdę naturze, zabijają samych siebie. Nowotwory, które zawładnęły współczesną ludzkością, są niczym innym jak negatywnym skutkiem modyfikowania żywności, stosowanie środków ochrony roślin, zanieczyszczenia powietrza, wszczepiania antybiotyków i sterydów zwierzętom, generowaniem promieniowania radioaktywnego. 

Słyszałam opinie, że tę książkę powinien przeczytać każdy. Zgadzam się z tym - jest bardzo mocna, poruszająca. Pozwala spojrzeć na świat oczami roślin, cierpiących zwierząt. Złamało mi to serce, nie wiem jak teraz patrzeć na ludzi, na ich zachowanie. Po raz kolejny Melissa Darwood udowodniła, że jej książki są czymś naprawdę dającym do myślenia i wartym uwagi.

★★★★★★★★☆☆

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger