stycznia 24, 2021

OSTATNI // MAJA LUNDE


Moje pierwsze spotkanie z Mają Lunde było bardzo udane. Zaczęłam przygodę z tą autorką od drugiego tomu Kwartetu klimatycznego. Błękit był książką genialną, więc wiedziałam, że po Maję Lundę będę sięgać. Dalej nie zabrałam się do nadrobienia Historii pszczół, ale premiera Ostatniego mnie zachęciła.

Sankt Petersburg, 1881 rok. Odnalezione w Mongolii kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła. Ten ze zdumieniem odkrywa, że szczątki do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Czy awanturnik i poszukiwacz przygód Wolff pomoże mu ziścić to pragnienie?

Mongolia, 1992 rok. Karin wraz z synem Mathiasem zmierzają do Parku Narodowego Chustajn. Kobieta dorastała w rezydencji Hermana Göringa – Carinhall, gdzie konie Przewalskiego były trzymane w niewoli. Od tamtej pory nie ustaje w staraniach, żeby sprowadzić je z Europy do Mongolii, gdzie przed laty żyły na wolności. W końcu jest tego bliska. Jaką cenę przyjdzie jej zapłacić?

Norwegia, 2064 rok. Eva wraz z córką prowadzą podupadającą rodzinną farmę. Dokoła ruiny i zgliszcza, Europa powoli się rozpada, brakuje prądu i żywności, sąsiedzi wyjechali na północ. Nastoletnia Isa błaga matkę, żeby i one uciekły. Ale Eva nie chce opuścić zwierząt, zwłaszcza dzikiej klaczy. Na dodatek pewnego dnia do ich drzwi puka tajemnicza kobieta, która szuka noclegu. Czy Louise ściągnie na nie zgubę?

Na początku bardzo zdziwiła mnie tematyka, którą wybrała autorka. Nie do końca pojęłam, co wyginięcie gatunków ma wspólnego z serią, która zaczęła się naprawdę mocno. Minusem Ostatniego są trzy płaszczyzny czasowe, bo za bardzo za takimi zabiegami nie przepadam. Ciężej mi wtedy wbić się w całą fabułę. W przypadku tej książki najgorzej szły mi fragmenty z perspektywy Michaiła. Myślałam, że to będzie dla mnie najbardziej interesujący wątek, więc gorzko się zawiodłam. 

Ostatnie, czego trzeba temu światu, to narodziny nowego człowieka, a ostatnie, czego trzeba nowemu człowiekowi, to rodzić się na świat - na świat taki, jaki teraz jest.

Kolejną główną bohaterką jest Karin. Jej postać bardzo mnie zainteresowała. To bardzo ciekawa kobieta. Jej podejście do życia, do syna Mathiasa - który przez całe życie zwracał się do niej po imieniu - do koni... Zdecydowanie to najlepsza postać stworzona przez Lunde w tej książce. Chociaż skłamałabym pisząc, że Eva nie poruszyła mnie równie mocno. Przyszłość zarysowana tutaj nie jest zbyt kolorowa, ale znając autorkę już mnie to nie dziwi. Nie jest ona tak ciężka jak w Błękicie, ale dzięki temu naprawdę realna. 

Śledząc historię dzikich koni niekiedy się nudziłam, nie ukrywam. Ta tematyka nie poruszyła mnie tak mocno, jakby mogła. Źle się czuję pisząc to, ale taka jest prawda. Poznawanie historii koni Przewalskiego było bardzo ciekawe, a budowanie na tym fabuły genialnym pomysłem. Nie jest to jednak coś dla mnie. Już wypatruje z niecierpliwością tomu czwartego. Teraz już wiem, że Maja Lunde potrafi człowieka zaskoczyć. 

Wszyscy ludzie idą w koło. Bez paszportu i kompasu nie potrafimy iść ślepo naprzód. Jedna noga okazuje się silniejsza od drugiej i ściąga nas w jakimś kierunku. Koło może być wielkie, ale zawsze będzie kołem.

Bardzo długo czytałam tę książkę. Chciałam dowiedzieć się, co będzie dalej, ale równocześnie czułam się tak, jakbym brnęła pod górę z ciężkim plecakiem. Nie była to łatwa podróż ani przyjemna, ale potrzebna. Nie sądziłam, że tyle będzie mnie kosztować Ostatni, acz było warto. Mam nadzieję, że sięgniecie po książki tej autorki, bo są czymś niesamowitym. Być może teraz nie zgrałyśmy się z naszymi potrzebami, ale to tylko kwestia czasu, kiedy wrócimy na te same tory. 

★★★★★★★☆☆☆

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu!

1 komentarz:

  1. Historię pszczół mam w planach od bardzo dawna, słyszałam o niej dużo dobrego. Ostatni też mnie zaciekawił i mam nadzieję że uda mi się niedługo przeczytać. :)

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger