Tytuł: Moriarty
Tytuł oryginału: Moriarty
Autor: Anthony Horowitz
Tłumaczenie: Maciej Szymański
Seria: -
Tom: -
Data wydania: 3 marzec 2015
Liczba stron: 288
Wydawnictwo: Rebis
Cena na okładce: 37,90
|
Czas upływający w oczekiwaniu na kolejny sezon Sherlocka zabijam oglądając inne seriale i wczytując się we wszystko, co ma związek z ową postacią. Wszystkie historie spod pióra sir Arthura Conan Doyle'a już za mną i pozostało mi tylko szukać szczęścia u innych pisarzy. Cieszę się, że Anthony Horowitz kontynuuje działalność doktora Watsona i spisuje wszystko, co z Sherlockiem ma związek. Jego poprzednia książka, Dom Jedwabny, bardzo przypadła mi do gustu, kiedy więc dotarły do mnie wieści o powstaniu Moriarty'ego po prostu nie było innej opcji niż taka, by wpadł on w moje ręce.
Po katastrofie nad wodospadem Reichenbach, w której zginął słynny Sherlock Holmes i jego arcywróg, profesor Moriarty, jeszcze większe zło zaczyna panoszyć się w Londynie. Mimo ogromnego wyrachowania poprzedni przywódca podziemnego Londynu miał w sobie coś na kształt honoru i zawsze podawał rękę w potrzebie. Jego miejsce planuje zająć pewien Amerykanin, Clarence Devereux. Jest on tak bezwzględny i bezlitosny, że członek Agencji Pinkertona rusza jego tropem. Frederick Chase w swojej podróży spotyka inspektora Scotland Yardu, Athelneya Jonesa, gorliwego naśladowcę Sherlocka Holmesa. Obaj chcą jak najszybciej wyjaśnić sprawę złoczyńcy, którego pinkertończyk próbuje dorwać i skazać za wszystkie zbrodnie, które popełnił. Podążają tropami dzięki sprawności umysłu Jonesa, który mimo ciężkiej choroby dalej nie szczędzi sił w roztaczaniu sprawiedliwości w każdych zakamarkach Londynu oraz walki z następcą Moriarty'ego.
To, co zaszło nad wodospadem Reichenbach, wydaje się całkiem oczywiste, mimo to nie wątpię, że - jak mawiał pan Holmes - jednocześnie rozpoczęła się jakaś gra.
Do tej książki podchodziłam mimo wszystko małymi kroczkami. Jestem wielką fanką postaci Sherlocka Holmesa, a tutaj oczywistym jest fakt, że bezpośrednio nie bierze on udziału w całej fabule. Świadoma więc byłam tego, że Moriarty wykreowany przez Anthony'ego Horowitza może nie za bardzo przypaść mi do gustu. Możecie więc sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy z każdą kolejną stroną utwierdzałam się w przekonaniu, że postać profesora nie może być przeze mnie odrzucona, gdyż... nie występuje w całej tej historii. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie i aż do samego końca nie rozumiałam, dlaczego ta książka nazywa się tak, jak się nazywa. Musicie wiedzieć, że to, co stało się na końcu było dla mnie ogromnym szokiem. Z dwóch powodów, których Wam nie podam, gdyż zepsułabym Wam całą zabawę. Podczas czytania jednak wszędzie dopatrywałam się obecności Moriarty'ego i Sherlocka i patrzyłam podejrzanie na każdego bohatera.
Anthony Horowitz prowadzi tutaj z czytelnikiem pewną grę o nazwie domyślisz się przed końcem? co sprawia, że z ogromnym zapałem przerzucałam następne strony szukając wskazówek, które miały wyjaśnić mi jaki jest ogólny cel i sens tej historii. Do samego końca nie potrafiłam go znaleźć, gdyż poza dość ciekawie skonstruowanym kryminałem nie dokopałam się do drugiego dna, które po prostu otwiera czytelnikowi usta i zostawia go w takim szoku. Gdy dotarłam już do centralnego punktu akcji miałam ochotę rzucać tą książką a przy okazji bardzo głośno krzyczeć o niesprawiedliwości, która wylewa się z jej kartek. To zaskoczenie uznaje za plus, jednak mam ochotę równie mocno złamać psychikę autora za to, co zrobił.
Trudno mi uwierzyć, że dałam się tak podejść i od samego początku ufałam nie tym ludziom co trzeba. Lestrade, Jones czy sam Moriarty, przedstawieni przez Horowitza, różnią się trochę od swoich pierwowzorów stworzonych przez Doyle'a. Jones został opisany w którymś z opowiadań jako mało kompetentny przedstawiciel Scotland Yardu, który nie zauważa oczywistych śladów. Autor postanowił pokazać jednak, że stać go na coś więcej, pozwolił mu się wykazać. Mam ochotę dodać: to bardzo miłe z jego strony.
Kiedy zaś dowody prowadzą nas tylko do jednego wniosku, to choćby był on najbardziej zdumiewający, nie wolno nam zignorować jego prawdziwości.
Anthony Horowitz jest mi znany z innej serii, bodajże Ksiąg Pięciorga, którą kiedyś wygrzebałam w bibliotece. Do tej pory pamiętam, jakie wrażenie zrobił na mnie jego styl pisania. Nie da się nie zauważyć różnicy w tematyce tamtych książek, a tych. To, jak autor potrafi wczuć się w narrację jest nie do pojęcia. Czytając Moriarty'ego nie miałam wątpliwości co do czasów, w których się znajdujemy albo do miejsca. Owszem, czuć, że nie jest to dzieło Conan Doyle'a, jednak jeśli chodzi o sherlockowe kontynuacje, to Horowitz jest na pierwszym miejscu mojej listy i mam nadzieję, że to nie koniec jego przygód z londyńskim światem. Z chęcią przeczytałabym coś jeszcze.
Mimo, że świadoma tego, co naprawdę zdarzyło się nad wodospadem, czułam ogromny smutek z powodu śmierci Sherlocka. Jego nazwisko przesuwało się przez całą tę książkę, a jednak nie wystąpił on bezpośrednio. Wszędzie doszukiwałam się jego obecności i miałam nadzieję, że wyskoczy zza jakiegoś kamienia i wykaże się błyskotliwą dedukcją. Jego substytutem był Jones i przyznam, że przez chwilę miałam cichą nadzieję, że to nasz Sherlock Holmes w przebraniu, jednak w pewnym momencie całkowicie zarzuciłam ten pomysł. Dedukcje Jonesa również można nazwać inteligentnymi i, choć trochę im do geniuszu Holmesa brakowało, zgodnymi z prawdą. To, jak Horowitz rozwinął tę postać, zasługuje na jakąś nagrodę.
Wspomnieć muszę jeszcze o wydaniu, które jest równie cudowne jak i treść. Piękna obwoluta i jeszcze piękniejsza twarda okładka z całą pewnością umilają czytanie. Trzymając taką książkę marzy się, by każda była wydawana w taki sposób. Wyobrażam sobie, jak Moriarty wygląda na półce razem z Domem Jedwabnym i muszę w końcu zaopatrzyć się w ogromny regał.
Wspomnieć muszę jeszcze o wydaniu, które jest równie cudowne jak i treść. Piękna obwoluta i jeszcze piękniejsza twarda okładka z całą pewnością umilają czytanie. Trzymając taką książkę marzy się, by każda była wydawana w taki sposób. Wyobrażam sobie, jak Moriarty wygląda na półce razem z Domem Jedwabnym i muszę w końcu zaopatrzyć się w ogromny regał.
Okazało się, że Anthony Horowitz jest doskonałym kandydatem na kontynuowanie przygód postaci Arthura Conan Doyle'a. Świat potrzebuje nowych historii o Sherlocku Holmesie i jego ponadprzeciętnej inteligencji. Ten bohater nigdy nie umrze i na zawsze będzie żył w pamięci ludzi, którzy naprawdę mocno go kochają. Sama mam na półce wszystkie jego przygody w trzech wydaniach i na pewno na tym nie poprzestanę. Sherlock jest moją małą obsesją, która na szczęście nikogo nie krzywdzi.
Ogólna ocena: 09/10 (wybitna)
Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję wydawnictwu Rebis!
Byłam bardzo zaskoczona tym, że "Moriarty" okazał się książką świetną - sama podchodziłam dość sceptycznie, tak jak do wszystkich kontynuacji czy nawiązań. Tutaj wyszło wspaniale, bo opowieść nie tylko opiera się na świecie Holmesa, ale i sama w sobie jest świetnym kryminałem, który wciąga. :)
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo chcę!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko, co jest związane z Sherlockiem!
Mój Sherlock T.T Tak chcę T.T Myślisz, że można to przeczytać przed Domem Jedwabnym? Z tego co wiem, to dwie różne historie. Ale to co piszesz, że pięknie by wyglądały razem na półce - wydawnictwo niestety inaczej zaprojektowało grzbiety. Autor-Tytuł, prawa-lewa. Zamienione jest. Kiepsko to wygląda. Wieeeem, czepiam się szczegółów :P
OdpowiedzUsuń