czerwca 08, 2016

[521] Fobos - Victor Dixen

Tytuł: Fobos
Tytuł oryginału: Phobos
Autor: Victor Dixen
Tłumaczenie: Eliza Kasprzak-Kozikowska
Seria: Fobos
Tom: 1
Data wydania: 02 czerwca 2016
Liczba stron: 456
Wydawnictwo: Moondrive
Cena na okładce: 36,90
Ostatnio mam ochotę na lekkie, szybkie książki, a z racji, że powieści młodzieżowe spadły na dalszy plan postanowiłam zabrać się za coś właśnie z tego gatunku. Przeglądając zapowiedzi natrafiłam na intrygujący opis Fobosa. Zdecydowałam, że zaryzykuję i - być może - trafię na dobrą, oryginalną historię, która długo będzie siedzieć w mojej głowie. Myliłam się.

Léonor postanowiła zgłosić się do Programu Genesis, który ma na celu skolonizowanie Marsa. W młodości porzucona w zwykłym śmietniku była przerzucana z jednej rodziny zastępczej do drugiej. Lot na inną planetę jest jej szansą na lepsze życie. Kiedy zostaje wybrana nie przeraża ją nawet fakt, że od teraz każdy jej dzień będzie transmitowany na cały świat. Dwunastu młodych ludzi, sześć dziewczyn i sześciu chłopaków, będzie brało udział w reality show podczas lotu kosmicznego. Mają oni uczestniczyć w szybkich, sześciominutowych randkach, a na koniec długiego lotu na Marsa wybrać partnera, z którym przez resztę życia będą kolonizować czerwoną planetę. 

Léonor obawia się, iż jej tajemnica wyjdzie na jaw, przez co zostanie odrzucona przez innych uczestników Programu. Decyduje się jednak na lot, choć czuje, że nie powinna tego robić. Nie chce zostawić jednak przyjaciółki, którą zyskała po roku szkolenia. Wsiada do rakiety z nadzieją, że nie będzie tak tragicznie, jak się tego spodziewa. Dziewczyna nie wie, że nie tylko ona ma swoje sekrety. Każdy z pozostałych nastolatków coś ukrywa. Co więcej i twórcy Genesis nie mówią im wszystkiego...

Początek bardzo mi się nie spodobał. Skojarzył mi się z fałszywymi organizatorami Igrzysk Śmierci. Skojarzenie okazało się być bardzo adekwatne, gdyż Fobos równie mocno nie przypadł mi do gustu.

Milczenie nie kłamie, jest czystsze i bardziej prawdziwe niż większość słów.

Léonor nie mogłaby być bardziej irytująca. Początkowo wydaje się być osobą całkiem w porządku. Nawet odniosłam wrażenie, że mogłybyśmy się polubić. Z czasem jednak doszłam do wniosku, że z nią nie jest wszystko w porządku. Nie mówię tutaj o skazie, której się wstydzi i traktuje ją jak największe przekleństwo. Jej zdrowie psychiczne stoi pod znakiem zapytania i doszłam do wniosku, że Léonor jest najzwyczajniej w świecie głupia. Zwykle nie używam tego słowa do opisania bohaterów powieści, jednak to za bardzo cisnęło mi się na usta. Ma ona pozytywne cechy, jak bujna wyobraźnia czy talent plastyczny, jednak... po prostu nie.

Inne postaci nie są już tak od razu przeze mnie skreślone, jednak nie odczułam do żadnego z nich jakiejś ogromnej sympatii. Nie pokochałam żadnego z męskich bohaterów, a jeśli chodzi o dziewczyny wydało mi się wręcz podejrzane, że tak dobrze się dogadują. Choć wszystkie sporo w życiu przeżyły to jednak są nastolatkami, które powinny odczuwać ogromną chęć rywalizacji i choć odrobinę zawiści, gdy którejś udało się spodobać bardziej wymarzonemu partnerowi. Być może ta kwestia rozwinie się w kolejnych częściach, jednak po zakończeniu doszłam do wniosku, że teraz skupimy się na czymś innym. 

Nie spodobał mi się też fakt, że towarzyszymy również twórcom Programu Genesis. Przez to od razu praktycznie dowiadujemy się, jakie tajemnice ukrywają, więc próba dojścia prawdy przez Léonor - o ile oczywiście domyśli się tego, że jakaś prawda istnieje. Boże broń - nie jest w ogóle interesująca. Spodziewałam się, że Victor Dexen skupi się bardziej na tej kwestii, niż na szybkich randkach, jednak odniosłam wrażenie, że nie mógł się powstrzymać. Nie narzekam, gdyż Marcus bardzo przypadł mi do gustu, jednak do zauroczenia jego osobą jeszcze daleko. I nie wiem, czy kiedykolwiek do tego zauroczenia dojdzie, gdyż kolejny tom Fobosa nie jest na szczycie mojej listy książek do przeczytania.

Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie. Żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś. 

Przez dużą liczbę wątków ta powieść była po prostu nijaka. Autor najwyraźniej chciał poświęcić się wszystkiemu, przez co nie poświęcił się niczemu. Gdyby skupił się na głównym fundamencie mogłoby z tego wyjść coś naprawdę wspaniałego. Sam opis Fobosa sprawił, że miałam ogromną ochotę czytać go jak najszybciej. Rzeczywistość okazała się jednak beznadziejna. Podobnie jak okładka. Przeglądając internet natknęłam się na wydanie zagraniczne i... dlaczego to nie ono stoi na półce w księgarni? Choć być może to dobrze. Wszyscy, którzy kupują książki ze względu na okładkę mają jeszcze szanse wydać swoje pieniądze na coś innego.

Być może Fobos to wcale nie jest kiepska powieść, tylko ja jestem już za stara na ten gatunek. Wiecie, dwadzieścia lat na karku to nie tak mało, a czytelniczy staż mam całkiem pokaźny. Natknęłam się już na tyle pozytywnych opinii pozycji od Victora Dixena, że coraz bardziej skłaniam się do opcji, że winę ponosi moje zbyt dojrzałe podejście i fakt, że przecież wszystko już było. Każdy przeciętny czytelnik mógłby wymienić tutaj trzy przeczytane kiedyś książki, do których Fobos jest podobny. Naprawdę czekam na coś, czego nie będę mogła porównać do wcześniej przeczytanych lektur. 

Żałuję, że Dixen nie rozwinął wątków z córką Sereny. Sama Serena była chyba najbardziej barwną postacią w Fobosie, jednak znienawidziłam ją już na samym początku książki. Wszystko jest tutaj tak bardzo rozdmuchane i wyhiperbolizowane, że jednak straciła ona na swojej ostrości. Zachowanie Léonor było przeciwieństwem tej spokojnej - choć okropnej - kobiety. Każda z nich miała swoje tajemnice. Jedna skrywała je, gdyż były krzywdzące dla innych, więc wolała udawać niewiniątko, a druga krzywdziła, by owa skaza została tajemnicą. Kontrast między nimi mógłby być opisany dużo lepiej. Czytałam tę powieść do drugiej w nocy, gdyż nie mogłam spać, więc mogłam skupić się na niej i przez to dopatrzeć się wszystkich wad, których jest naprawdę sporo. Można mieć tylko nadzieję, że następna część będzie dużo lepsza. Myślę jednak, że już się o tym nie przekonam.

Ogólna ocena: 04/10 (może być)
Spełnia wyzwanie: -

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu Moondrive. 

5 komentarzy:

  1. Uśmiałam się:D Dwadzieścia lat na karku:) Faktycznie stara jesteś, że aż strach:)Ja jestem jeszcze trochę starsza, tak ze dwadzieścia lat i czasami czytam takie młodzieżówki, najczęściej jednak takie, które podobały się mojej nastoletniej córce. Ona jest dość wybredna, więc odsiewa te przeciętne. Za "Fobos" raczej nie chwycimy, bo obie nie lubimy "głupich" bohaterek. A skoro dla Ciebie, takiej staruszki, była głupia to dla mnie będzie chyba totalnie denerwująca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha <3
      Ostatnio czytam większość klasyków i czuję się stara na duszy :D

      Usuń
  2. Też mam dwadzieścia lat na karku, ale mnie Fobos strasznie wciągnął. I nie wiem, co wszyscy mają z tą Leonor, że jej nie lubią :( O ile inne zarzuty jestem w stanie zrozumieć... tutaj się nie zgodzę i już :D! Fobos jest naiwny, prosty, ale mnie urzekł i przede wszystkim zaskoczył :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jakoś się wciągnąć nie mogłam w ogóle. Nie wiem co mi się stało, bo zwykle lubię takie książki :D
      Ja właśnie nie byłam zaskoczona, może też to mnie zraziło :D

      Usuń
  3. Polska okładka nieodmiennie wzbudza we mnie żądzę mordu: czy nikt nie mógłby grafikowi w prostych, żołnierskich słowach wytłumaczyć, że rozpuszczone włosy w skafandrze kosmicznym to pomysł tak debilny, ze bardziej nie można? :)

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger