Odkąd zaczęłam kolekcjonować zagraniczne wydania książek Brandona Sandersona gdzieś z tyłu głowy podświadomie wiedziałam, że bardzo chciałabym mieć na półce wydanie Drogi Królów z Turcji. Nie wyróżnia się niczym, poza minimalistyczną okładką. Zapewne to właśnie sprawiło, że zdecydowałam się w końcu na jej zakup. Chwilę się nad tym zastanawiałam, gdyż nie wiedziałam, czy będzie ona warta swojej ceny. W końcu uznałam, że robię większe zamówienie książek Brandona i ostatecznie wrzuciłam ją jednak do koszyka. Kiedy kurier po miesiącu dostarczył paczkę pierwsze, co mnie uderzyło to waga i format. Mogłabym powiedzieć, że to największa i najcięższa książka Sandersona jaką mam, jednak ostatecznie jest takich samych gabarytów jak to skórzane wydanie Mistborn, które pokazywałam Wam ostatnio tutaj.
Wnętrze przypomina wszystkie inne. Ciężko jest oczekiwać od wydawców, że będą dodawać coś od siebie. Pewnie dlatego to wydanie na dziesięciolecie wydania Z mgły zrodzonego tak bardzo mi się podoba. Mimo wszystko ta edycja Drogi Królów mi się podoba, chociaż mogłabym się bez niej obejść. Duży format - nie jestem do końca pewna, jednak chyba trochę większy od polskiego - trochę by przeszkadzał w czytaniu, jednak na półce prezentuje się świetnie. Dzięki temu też dobrze widoczne są napisany przy ilustracjach, których przecież nie mogło zabraknąć.