września 02, 2013

[38] Dom na krańcu czasu - Jeanette Winterson


Tytuł: Dom na krańcu czasu
Autor: Jeanette Winterson
Seria: brak ( chyba )
Premiera: 09 czerwca 2008 r.
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Format: 136 x 205 mm
Liczba stron: 216


A myślałam, że nic nie jest dla mnie problemem, jeśli chodzi o pisanie. A tutaj się okazało, że się myliłam. Nie mam pojęcia, co mogę o tej książce napisać. Opowiada ona o Silver, pewnej dziewięciolatce, która zmuszona jest szukać Czasomierza - zegara, który daje władzę nad Czasem. Nie tylko ona go poszukuje - ma również wrogów, którzy w jej wieku są doprawdy przerażający. Ma również ludzi, którzy chętnie by jej pomogli. 

Całą tą historię mogę szczerze polecić wszystkim, którzy mają mniej niż trzynaście lat. Jest przewidywalna, chociaż są fragmenty interesujące, jak dla mnie nawet nudna. Mimo tak małej ilości stron czytanie jej zajęło mi bardzo dużo czasu. Nie powiem, że nie znalazłam tam nic dla siebie. Tornada Czasu, fizyka cząsteczkowa... To wszystko bardzo mnie zainteresowało. Jednak nie byłam ciekawa zakończenia, bez żalu mogłabym porzucić czytanie i zabrać się za coś ciekawszego. Ale mocno trzymając się zasady, iż każdą książkę, którą mam zamiar zrecenzować muszę skończyć, zacisnęłam zęby i wymęczyłam zakończenie.  Czytałam mnóstwo pozytywnych recenzji na temat owej pozycji, co mnie do niej zachęciło. Jednak jak widać książka nie dla mnie. 

Czegoś mi tutaj brakło. Może to po prostu książka nie w moim stylu albo coś. Nie wiem. Pewnie gdybym była młodsza, bardziej by mnie urzekły przygody dziewięciolatki. Muszę przyznać, iż mimo królika ciotki Silver żadna z postaci nie przypadła mi do gustu. Plusem jest fakt, iż żadna z nich nie jest identyczna, każda żyje swoim życiem, czuje, ma przeszłość. Można łatwo wyobrazić sobie, iż istnieję one naprawdę. 

Bardzo trudno mi napisać coś o tej książce. Praktycznie nie było w niej nic, co by mnie mogło zachwycić. Praktycznie. Bo jak wspomniałam, miała ona swoje małe plusiki. Czarne dziury, teorie czasu... To było ciekawe. Ja na miejscu Jeanette Winterson dałabym starszą główną bohaterkę. Łatwiej jest wczuć się w historię kogoś o podobnych problemach a co ważniejsze zbliżonych wiekiem. 

Zawiodłam się na sobie. Ta recenzja jest niespójna, jest w niej wszystko i nic. Pewnie będziecie krzywić się straszliwie czytając każde słowo, jednak... ta książka mnie przerosła.

Ogólna ocena: 03/10

Miałam ją ocenić na 02, jednak uznałam, że nie jestem odpowiednią wiekiem czytelniczką tej książki, więc dodałam jej ocenę wyżej. 

8 komentarzy:

  1. O jaka szkoda, byc moze masz racje, byc moze jestesy po prostu za stare? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To już chyba jestem trochę za stara na tę książkę. Choć czytałam (chyba w zeszłe wakacje) książkę pani Ewy Nowak "Pajączek na rowerze" i mimo młodziutkich bohaterów bardzo mi się ona podobała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dziwię się, że teoria cząsteczkowa się zaciekawiła... wypomnę ci to przy symetrii na matmie ( nie wiem co ma to do cząsteczek, ale sama wiesz o co chodzi. hy hy hy) albo jak będziemy miały to na fizyce. Ale przejdźmy do książki... Wiesz, że tobie to wierzę jeśli chodzi o ocenę książek więc jak mówisz, że słabe to to musi być słabe. xD ALE (tak wiem powtórzenie!) w dalszym ciągu nie wierze, że miałaś problem z pisaniem tego! Nie ładnie tak kłamać!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoho, nie słyszałam o tej książce, lecz raczej nie ma czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim razie sobie odpuszczę tą książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj tym razem zdecydowanie nie dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na pewno po nią nie sięgnę skoro była tak beznadziejna ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez przesady recenzja nie jest taka zła, aczkolwiek po książkę nie sięgnę.. :)

    OdpowiedzUsuń

Co u Ciebie?

Copyright © Nasze życie ♥ , Blogger