Jak widzicie nie wytrzymałam zbyt długo i po Jedwabnika chwyciłam jeszcze w maju. Po Wołaniu kukułki nie mogłam się doczekać, gdy powrócę do agencji Strike'a i będę razem z nim i Robin rozwiązywać zagadki. Wspominałam już, że podchodziłam sceptycznie do tej serii i wcale nie miałam na nią ochoty, gdy wychodziła. Dopiero przypadek sprawił, że cały cykl wylądował na mojej półce i zakochałam się całkowicie. Do Jedwabnika podchodziłam z ogromnymi oczekiwaniami i - być może właśnie przez to - trochę się zawiodłam. Mimo to dalej jestem zdania, że po Cormorana Strike'a po prostu trzeba chwycić.
Po rozwiązaniu sprawy samobójstwa Luli Landry agencja detektywistyczna Cormorana Strike'a zaczęła przeżywać prawdziwe oblężenie. Problemy finansowe się skończyły, więc mężczyzna może pozwolić sobie na dalsze zatrudnianie Robin, która jest bardzo szczęśliwa z tego powodu, mimo niskiej stawki.
Kiedy pewnego dnia w biurze zjawia się ubogo wyglądająca kobieta Strike postanawia ją przyjąć, choć obawia się, że za zlecenie nie dostanie wynagrodzenia. Jest ona żoną pisarza Owena Quine'a, który zniknął jakiś czas temu i nie daje znaku życia. Jest on żywicielem rodziny, a pieniądze powoli się kończą. Żona twierdzi, że wyjechał po raz kolejny, by odpocząć. Takie zniknięcia mu się zdarzały, jednak minęło już zbyt dużo czasu.
Strike dowiaduje się, iż mężczyzna nie jest zbyt lubiany, a jego najnowsza książka, Bombyx Mori, nigdy nie zostanie opublikowana z powodu zawarcia w niej współpracowników, znajomych a nawet żony pisarza. Informacje w środku mogą zniszczyć życie niejednego człowieka, więc kiedy ciało Quine'a zostaje znalezione w dość nietypowych okolicznościach podejrzenie pada na klientkę Cormorana. Detektyw jest pewny, że jest ona niewinna, więc postanawia zrobić wszystko, by złapać prawdziwego sprawcę.
- My się nie kochamy. Kochamy wyobrażenie, jakie mamy o sobie nawzajem. Bardzo niewielu ludzi to rozumie albo jest w stanie się nad tym zastanowić. Ślepo wierzą w swoją moc tworzenia. W ostatecznym rozrachunku wszelka miłość jest miłością własną.
Choć sprawa, która tym razem spoczęła na barkach Cormorana, może się wydawać ciekawsza, od rzekomego samobójstwa młodej modelki, to jednak Wołanie kukułki przypadło mi bardziej do gustu pod tym względem. Fabuła jest bardzo skomplikowana. Tym razem nawet nie próbowałam typować sprawcy, gdyż wiedziałam, że i tak nie uda mi się tego odgadnąć. Miałam rację. Tej osoby nawet przez chwilę nie brałam pod uwagę. Robert Galbraith tworzy świetnie skonstruowane kryminały, dlatego czytanie ich jest niesamowicie wciągające. Ani chwili nie chciałam poświęcać na coś innego, niż brnięcie dalej w skomplikowaną zagadkę. Do tej pory tylko Remigiusz Mróz zachwycił mnie tak bardzo książką w tym gatunku, więc seria o Strike'u to naprawdę coś, co warto chociaż nadgryźć by sprawdzić, czy smakuje.
Postać Cormorana fascynuje tak samo, jak w pierwszym tomie. To Robin tutaj bardzo się rozwija i czytelnik dostrzega w niej talenty, które wcześniej były ukryte pod biurkiem, przy którym siedziała. Ten duet przyciąga wzrok. Strike i Robin nie mogą się od siebie bardziej różnić i to właśnie to sprawia, że tak ciekawe są ich relacje. Choć w to wątpię i tak dalej mam cichą nadzieję, że skończą kiedyś jako para. Ten detektyw jest zdecydowanie lepszą partią, niż obecny narzeczony kobiety, którego imienia nawet nie pamiętam. Jest on nudny i niemożliwie wręcz stereotypowy. Cormoran zaś przypomina mi mojego ukochanego Sherlocka Holmesa ze swoją świetną pamięcią, spostrzegawczością i stosunkiem do ludzi. Jestem pewna, że każdy, kto zaczyna swoją przygodę z tą serią, jest nim zachwycony.
Jeśli chcesz przyjaźni na całe życie i bezinteresownego koleżeństwa, zaciągnij się do wojska i naucz zabijać. Jeśli chcesz życia wypełnionego chwilowymi sojuszami z kolegami po fachu, którzy będą się upajali każdą twoją porażką, pisz powieści.
Z racji tego, że morderstwo jest tutaj bardzo skomplikowane i zwraca uwagę, naprawdę ciężko jest się oderwać od Jedwabnika. Gwarantuje, że będziecie śledzić każdy wątek i podejrzewać każdego, tylko nie tego, kogo trzeba. Postaci podejrzanych jest naprawdę sporo, więc podczas lektury można nabawić się paranoi. Kiedy już dojdziecie do końca zauważycie, że wszystko było widoczne i trzeba było tylko umiejętnie połączyć wątki. Żałuję, że mam już grafik na cały maj, bo Żniwa zła już na mnie czekają i jestem bardzo ciekawa sprawy, którą przyjdzie im rozwiązać równie mocno, co wątku obyczajowego. Podejrzewam, że to wcale jeszcze nie koniec z byłą narzeczoną Comorana i obecny partner Robin też coś wymyśli.
Ogólna ocena: ★★★★★★★★☆☆ (rewelacyjna)
Spełnia wyzwanie: -
Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat!
Ja w najbliższym czasie mam zamiar sięgnąć po "Żniwa Zła" :)
OdpowiedzUsuńBookeaterreality
Ja też :)
Usuń