Obudziłam się dzisiaj rano bez żadnych specjalnych planów. Jak codziennie pierwsze, co zrobiłam, to sprawdzenie instagrama, snapchata i fejsbuka. I właśnie ten ostatni zarzucił mi wspomnieniem: cztery lata temu powstały Papierowe Miasta! Trzeba przyznać, że zapomniałam. Ten blog to moje male miejsce w internecie i chociaż bywało, że zastanawiałam się nad skończeniem tej - pożal się Boże! - kariery pisarskiej to nie wyobrażam sobie tego. Teraz minęło już tych kilka lat i jestem pewna, że Papierowe Miasta będą istniały jeszcze bardzo długo. Przyznam, że kusiło mnie rozbudowanie trochę tematyki, jednak nie wiem, czy odchodzenie czasami od książkowości to dobry pomysł. Tak czy inaczej dzisiaj - z okazji czterech lat istnienia Papierowych Miast - mam dla Was spis książek mojego życia!
Zapewne w ogóle nie zdziwi Was moja miłość do Arthura Conana Doyle'a i Sherlocka Holmesa. Odkąd przeczytałam wszystkie opowiadania i pooglądałam serial z Benedictem Cumberbatchem i am sherlocked w stu procentach. Zbieram nawet pojedyncze części w różnych wydaniach i językach i różne przedmioty z Sherlockiem związane. W maju ubiegłego roku pokazywałam Wam nawet niektóre [tutaj], co przypomina mi, że najwyższy czas na mały update. Może tym razem skupimy się całkowicie na zbiorze moich sherlockowych książek, ignorując ogromną liczbę pierdółek, które posiadam? → Sherlock Holmes: tom 1, tom 2, tom 3
Kolejną książką mojego życia jest Lolita. Nie uświadczycie na moim blogu recenzji tej pozycji. Zwyczajnie nie jestem w stanie jej napisać. Doskonale pamiętam dzień, kiedy dostałam tę książkę w prezencie. Od razu zaczęłam ją czytać i zakochałam się. Minęło już trochę czasu, a ja nie potrafię zebrać się do innych książek Nabokova. Zwyczajnie się boję, że się zawiodę, takie po Lolicie mam wysokie oczekiwania. Zdaję sobie sprawę z tego, że ta książka wzbudzała i wzbudza spore kontrowersje, jednak moje podejście do tej historii jest bardzo specyficzne i postać Dolores irytowała mnie swoim zachowaniem, a tym pokrzywdzonym w tym związku jest Humbert. Jeśli nie macie ochoty czytać Lolity zdecydowanie polecam Wam też film z 1997 roku. Wielbię.
Ojciec chrzestny, Mario Puzo, to pozycja, którą czytałam przeszło rok temu, a do tej pory wspominam mając ciarki na całym ciele. Nie jestem w stanie wypunktować, co - oprócz Dona Corleone - pokochałam tak mocno, jednak kupiłam sobie nawet figurkę Funko, która przedstawia Vita. W moich planach na te wakacje jest przeczytanie Sycylijczyka, jednak gdzieś tam pod skórą czuję, że to już nie będzie to samo. Mam nadzieję, że może znajdę też czas na odświeżenie sobie Ojca bo to coś tak niesamowitego, że w moich głęboko ukrytych pragnieniach jest być kimś ważnym w mafii i bycie córką chrzestną, bo na matkę jestem jeszcze za młoda.
Kolejna pozycja też nikogo nie zdziwi. Życie bez Brandona Sandersona nie ma sensu. Jeszcze jakiś czas temu pojawiłby się tu Z mgły zrodzony, jednak teraz - całkowicie zasłużenie - książką mojego życia została Droga królów. Dużo rozwodzić się na temat tej pozycji nie muszę. Czysta perfekcja. → Droga królów
Kolejną pozycją jest książka polskiego autora, której nie ma ogólnie dostępnej na rynku i mam nadzieję, że niedługo się to zmieni. Pisałam o niej ostatnio w poście o najważniejszej książce w mojej biblioteczce. Ku słońcu, a obecnie Jazda na rydwanie, to historia tak dobra, że nie można obok niej przejść obojętnie. Mam ogromną nadzieję, że uda się już niedługo wydać ją i świat pozna się na jej geniuszu. Moja recenzja oddaje wszystkie moje emocje zaraz po zakończeniu lektury, a teraz - mimo minionego czasu - uważam tak samo. → Ku słońcu
Zostały tutaj jeszcze trzy pozycje, a gdybym skupiła się mocniej pewnie przypominałabym sobie jeszcze kilka takich, bez których nie mogę żyć. Wybrałam jednak te, które od razu przyszły mi na myśl. Ten zbiorek nie miałby sensu, gdyby nie pojawiło się tutaj coś Bukowskiego. Wahałam się między Szmirą, a zbiorem wierszy Miłość to piekielny pies i w końcu uznałam, że na to miejsce zasłużyła jednak Szmira, od której zaczęła się moja miłość do Charlesa Bukowskiego, która od ponad roku trwa i trwać będzie jeszcze bardzo długo. Z pewnością macie już dość słuchania ode mnie o tym człowieku, więc się zamknę. Powiem tylko ostatni raz... TEAM BUKOWSKI! → Szmira, Miłość to piekielny pies
Śniadanie u Tiffany'ego przeczytałam dosłownie przedwczoraj i już wiem, że będę to tej książki jeszcze niejednokrotnie wracać z prostego powodu. Holly to ja. Jeszcze nigdy nie odnalazłam książkowej bohaterki, z którą tak mocno bym się utożsamiała. Nie jest ona do końca pozytywną postacią, a jej decyzje nie są do końca takimi, jakie ja bym podjęła, jednak całokształt sprawił, że nie mogłam się oderwać od tej króciutkiej książeczki i cieszę się niesamowicie, że mam ją na swojej półce i niejednokrotnie jeszcze będę do niej wracać.
Ostatniej książki zapewne również się nie spodziewaliście. Wspominałam o niej tylko raz, w jakimś podsumowaniu miesiąca. Mam tutaj na myśli Chatę wuja Toma, Harriet Beecher Stowe. Wiem, że są dwie wersje tej historii i chodzi mi koniecznie o tą oryginalną, którą wydało wydawnictwo Iskry w 1954. Jest to coś niesamowitego i te kolejne edycje tej książki po prostu tego nie oddają. Są bardzo źle przetłumaczone, sparafrazowane i w ogóle nie takie. Być może są jeszcze inne dobre wydania, jednak natknęłam się jak na razie tylko na tę jedną. I jestem w niej zakochana po całości, naprawdę.
Wszystkie te książki przeczytałam przez te ostatnie cztery lata, a owa lista co jakiś czas się powiększa. Papierowe Miasta będą istnieć tak długo, jak długo będzie co czytać. Dziękuję Wam za te cztery lata!
Jeszcze więcej wspaniałych lat i wytrwałości w tym, co robisz! <3
OdpowiedzUsuńA na Śniadanie u Tiffany'ego czaję się po obejrzeniu filmu, który bardzo mi się spodobał, podobnie jak na Bukowskiego :)
Pozdrawiam,
Ana
czytam-z-pasja.blogspot.com
Oj, warto, warto! I Capote i Bukowskiego!
UsuńDziękuję!
Gratuluje tych czterech lat. Z powyższymi pozycjami chętnie się w przyszłości zapoznam.
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńPamiętam jak pierwszy raz zasiadałaś z Mirjam nad pomysłem powstania czegoś takiego. I tak z pomysłu zrodziły się cztery lata. Papierowe miasta są także częścią mojego życia dlatego cieszę się że mają już 4 lata. I będą dluugo istnieć.
OdpowiedzUsuńA to także dzięki Tobie <3
UsuńJak się czyta CIę na bieżąco to widać uwielbienie do Sandersona, Doyle'a Bukowskiego. Lolitą i Ojcem Chrzestnym pamiętam jak się fascynowałaś, polakiem też. Nie kojarzę "Śniadania". W każdym razie ciekawy wpis na jubileusz. :) Czas leci, wszystko naj i co najmniej 5 x raz tyle lat dalszego funkcjonowania. :)
OdpowiedzUsuńŚniadanie u Tiffany'ego to przeczytałam chyba we wtorek :D
UsuńDziękuję <3
Aha. No to widzę, że coś mnie umknęło w tym tygodniu. :P
UsuńNo taka tam książka mojego życia ;p
UsuńGratuluję i życzę kolejnych pięknych lat! :) Wstyd się przyznać, ale nie czytałam jeszcze żadnej z tych książek, o których wspominasz, chociaż mam w planach "Lolitę".
OdpowiedzUsuńDziękuje <3
Usuń"Lolita" koniecznie! Daj znać jeśli Ci się spodoba :D
Gratulacje! Kolejnych rocznic i całej masy świetnych książek. :D
OdpowiedzUsuńEh, z tego, co wymieniłaś, znam tylko Sherlocka Holmesa i to też nie z wszystkich książek (jestem bardziej na początku niż na końcu :P). Czas to trochę ponadrabiać. W planach mam zwłaszcza Sandersona i Bukowskiego. I może "Lolitę".
Dziękuję <3
UsuńGratuluję! Piękny wiek:) Wszystkiego dobrego i książkowego!:)
OdpowiedzUsuńPS a blog bardzo mi przypadł do gustu:)